Zastanawialiście się kiedyś ile czasu tracimy na staniu w korkach podczas codziennych dojazdów do pracy? To oczywiście zależy od wielu czynników, ale w zeszłym roku Warszawiacy stali w korkach aż 12 dni. Warszawa nie jest tu wcale wyjątkiem, Łódzcy kierowcy tracą jeszcze więcej swego czasu. Czy można zaoszczędzić nerwy, i pieniądze a przy okazji popracować nad kondycją?
Oczywiście, wystarczy przesiąść się na rower.
Jazda w okresie letnim po mieście doskonale wpisuje się w nowoczesny styl miejskiego życia. Dziś nikt nie traktuje tego jako hipsterskiej postawy negującej najnowsze osiągnięcia cywilizacji w zakresie motoryzacji. Jazda rowerem to nie tyle przejaw bycia eko, co raczej bycia fit i dbania o zdrowie, a w tym zakresie rower jest bardzo przydatnym narzędziem. Chodzi tu nie tylko o wzmacnianie mięśni nóg, ale przede wszystkim o poprawę naszej wydolności. Zwłaszcza w obszarze wzrostu naszego pułapu tlenowego – VO2max. Jest to nic innego jak zdolność naszego organizmu do przyswajania tlenu. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać jakie to istotne. Każdy tez powinien mieć świadomość, że wraz z wiekiem, brakiem aktywności fizycznej i co najgorsze kiepską dietą – poziom pułapu tlenowego spada. Efekty możemy zaobserwować gdy zdarzy nam się podbiec na przystanek do uciekającego autobusu.
Jazda na rowerze , to również świetna regeneracja psychiczna. Możemy sobie oczywiście wmawiać, że psychicznie równie dobrze możemy odpocząć oglądając na kanapie nasz ulubiony serial, przegryzając w międzyczasie hamburgera. Można i tak, ale natury nie oszukamy. Poziom występowania w naszym organizmie endorfin powinien być zdecydowanie wyższy w związku z wysiłkiem fizycznym związanym z bieganiem czy jazda na rowerze, niż z trawieniem kurczaka. Kwestii spalania kalorii i dotlenienia mięśni nawet nie wspominamy.
Co prawda ostatnimi czasy arabscy szejkowie są dla nas litościwi i utrzymują stosunkowo niskie ceny ropy, dzięki czemu ceny paliw na naszych stacjach chwilowo przestały przyprawiać o zawał serca, ale i tak jadąc dziennie około 10 kilometrów w jedną stronę przy średnim spalaniu 10l/100 kilometrów wydamy miesięcznie około 200 zł.
Poza tym mało co tak relaksuje przed pracą jak widok mijanych samochodów. Sprawdzone info.
Zacząłem jeździć na rowerze, gdy pojawił się u mnie brzuszek od ciągłego siedzenia przy biurku i zmęczenie, spowodowane de facto brakiem ruchu. Od kilku już lat nie poruszam się niczym innym niż właśnie rowerem- czy to do pracy, czy po mieście. Jestem szczupły, zdrowy i czuję się młodo. A co najważniejsze mam energię do pracy, której zaczęło mi brakować! Polecam każdemu!