Mała firma w sieci

Antyporadnik ePR, czyli jak NIE prowadzić działań PR w sieci

mężczyzna w okularach piszący na klawiaturze
fot. istockphoto.com
506wyświetleń

W krzywym zwierciadle

mężczyzna w okularach piszący na klawiaturze
fot. istockphoto.com

Znalezienie w sieci poradnika: „Jak skutecznie zarządzać komunikacją w internecie?” zajmuje około 20 sekund. Nie zawsze jednak wyniki wyszukiwania pozwalają ustrzec się przed dotkliwymi w skutkach błędami.

Coraz mniej firm decyduje się na nieobecność w sieci. Tylko 20 proc. średnich i 40 proc. małych polskich przedsiębiorstw nie ma strony internetowej*. Coraz więcej przedsiębiorców korzysta z mediów społecznościowych, mikroblogów, nowych kanałów komunikacji. Kto decyduje się być online i chce z sukcesem funkcjonować w świecie wirtualnym, powinien wiedzieć, jak unikać zagrożeń, co należy robić, a czego lepiej nie.

Zatem, jak NIE prowadzić działań e-PR? Oto 10 najważniejszych ANTYporad:

1. Martwy profil społecznościowy

By nie zrujnować swojego budżetu, a zaistnieć w kanałach społecznościowych, najlepiej założyć profil i… go nie prowadzić. Taka „aktywność” na pewno przysporzy nam wielu nowych fanów, którzy uwielbiają milczące, nieaktywne komunikacyjnie firmy. A gdy już będziemy mieć znaczące grono tych, którzy lubią nasz martwy profil, nie planujmy żadnych działań, zróbmy coś co najwyżej raz, a potem już spokojnie, najlepiej nic.

2. Jednostronna komunikacja w mediach społecznościowych

Od czego jest Facebook, Twitter, Pinterest, Instagram czy też Google+? Od dialogu, komunikowania, rozmów z fanami? Skądże! Tutaj chodzi przede wszystkim o to, by firma mówiła, a fani słuchali i nie wyrażali jakiegokolwiek sprzeciwu. Swoje uznanie, bo nic innego robić nie mogą, wyrażali za pomocą tysięcy tzw. „lajków”. A jeśli pojawi się jakiś negatywny komentarz? Oczywiście usuwamy go i blokujemy takiego złego fana!

3. Blog i blogerzy jako słupy ogłoszeniowe

Pamiętajmy, aby przy tworzeniu firmowego bloga obłożyć go jak największą ilością zachęcających reklam – od psiej karmy, przez środki wybielające, po produkty ujędrniające różne części ciała. To samo dotyczy współpracy z blogerami. Powinni być nam wdzięczni, że chcieliśmy się na ich blogach zaprezentować. Wdzięczność tę powinni wyrażać, reklamując naszą firmę w każdym wpisie na blogu oraz we wszystkich postach w kanałach społecznościowych. Oczywiście mają być to treści afirmatywne. Zawsze, gdy nam się coś nie spodoba, możemy takiego nieobiektywnego blogera postraszyć kontaktem z prawnikiem.

4. WOM, a co to takiego?

Nie ma wszak nic prostszego, niż zarządzanie kampaniami WOM, czyli inaczej marketingiem plotki czy marketingiem szeptanym, na forach internetowych… Może to robić każdy, nawet kilka osób na zmianę, w ramach optymalizacji obciążenia pracowników firmy… Po co szkolenia i sztab wyspecjalizowanych osób? Kto lepiej niż my sami wychwalimy się na każdym z forów. Obiektywizm? W internecie? Ma być dobrze i tanio!

5. Facebook, Twitter, Instagram etc.

Obecność firmy w kilku kanałach społecznościowych wymaga tworzenia treści na każdy z nich. Zróżnicowanej? Dobranej do każdego kanału? Tyle pracy?! Dlaczego sobie życie utrudniać? Wystarczy przecież skorzystać z zasady „ctrl+c” i „ctrl+v”. Dzięki temu zaoszczędzimy dużo czasu, a i tak będziemy widoczni w każdym zakamarku internetu. Całkiem sporo firm tak już robi, najlepszym przykładem są te, które zamieszczają posty na Facebooku z opcją: „Publikuj od razu na Twitterze”.

6. Kryzys na Facebooku w piątek o 16:00

Obecność firmy w mediach społecznościowych nie wymaga ciągłego monitoringu sieci pod kątem ewentualnych negatywnych komentarzy i choćby mikrokryzysów. Szczególnie w piątkowe wieczory. Przecież fani mogą poczekać na odpowiedź do poniedziałku, bo post nie zając, nie ucieknie, a jest weekend! Dlatego pamiętajmy, w piątek o godzinie 16:00 wychodzimy z pracy, wyciągamy wtyczkę z kontaktu, zostawiamy komórkę w szafce i nic więcej nas nie obchodzi.

7. Zdjęcia z wyjazdu integracyjnego na firmowym blogu

Wyjazd integracyjny to idealna okazja na uzupełnienie naszej firmowej biblioteki zdjęciowej. Jednak po co te zdjęcia mają leżeć tylko na dysku? W dobie wszechobecnych działań w sieci, warto się nimi podzielić zarówno na naszym profilu firmowym, jak i blogu. Niech każdy zobaczy, jak się bawi nasza firma!

8. Memy i virale

Śmieszne ujęcie popularnej (w danym kręgu) osoby plus chwytliwy podpis i powstaje nam „mem”. A czy każdy może stworzyć taką grafikę? Jak najbardziej! Wystarczy zrobić zdjęcie z ukrycia naszemu pracownikowi, dodać do tego śmieszny tekst i opublikować na naszym profilu społecznościowym. Na pewno rozsieje się po sieci! A jeśli nie, to wspomożemy się krótkim viralem. Czego chcieć więcej?

9. Wszyscy wszędzie

Na każdym z portali społecznościowych może zaistnieć każda firma. Bez względu na rodzaj działalności oraz typ klientów. Jakiś konkurencyjny biznes ma konto na fejsie, a my nie?! Nie ma Cię w sieci, nie istniejesz. Zatem np. jeśli reprezentujemy poważną prawniczą kancelarię to szczególnie powinniśmy pomyśleć o otworzeniu konta na nowym portalu Vine.com. Prezentowanie kilkusekundowych filmów z życia firmy na pewno zaciekawi naszych potencjalnych kontrahentów.

10. Grywalizacja, crowdsourcing, hangouty

Otwarcie się na nowoczesne technologie oraz ich wykorzystanie w mediach społecznościowych nie jest szczególnie potrzebne w obecnych czasach. Wystarczy standardowy profil z jednostronną komunikacją, który sprawdzi się lepiej niż aplikacje wykorzystujące grywalizację, czy też możliwości rozmowy z interesującymi osobami z różnych krańców świata. A sama grywalizacja niech najlepiej pozostanie w książce Pawła Tkaczyka, która ładnie będzie się prezentować w firmowej biblioteczce. Tuż obok „Rewolucji w social media” napisanej przez Michała Sadowskiego. Najważniejsze, że jesteśmy trendy!
Na zakończenie pamiętajmy, by powyższe zasady stosować zawsze, wszędzie i symultanicznie. Jeśli wdrożymy antyporady w nasze działania, to na pewno wielu internautów nas zauważy. A jeśli będą pisać coś negatywnie ? Co z tego! Przecież liczy się to, by o nas mówili, a jak, to już mniej ważne…

*Dane z raportu strategicznego 2011 IAB Polska

 

6 komentarzy

  1. Ad 7 – tego punktu nie załapałam 🙂 może dlatego że został napisany bardzo delikatnie. Zdjęcia z integracji nie są takie złe ale po integracji.. lub nad ranem jest jeszcze lepszy czas na takie sesje zdjęciowe 🙂

    1. Oczywiście zdjęcia z imprez integracyjnych nie są takie złe, ale już ich umieszczanie na publicznych profilach Facebookowy nie zawsze przystoi do danej instytucji / przedsiębiorstwa. Na pewno potencjalni kontrahenci nie chcieliby zobaczyć Pani Prezes w jakimś nietypowym przebraniu szalejącej na parkiecie 🙂

      1. A tu jeszcze można polemizować 🙂
        Nie jestem specjalistką od PR ale nie jeden prezes chodzi w powyciąganym swetrze. Jak ma pozycje to się mówi że ma swój specyficzny “styl”. Magia bogactwa i władzy działa na sporą część szaraczków.
        Zdjęć z integracji do tego w osobnym dziale “po pracy” np podczas zawodów sportowych czy konkursu tańca to pokazanie że korporacja “ma ludzką twarz”.

        1. Oczywiście, że należy prezentować “ludzką” twarz korporacji i zgodzę się, że od tego są osobne działy “po pracy”. Jednak na wyjeździe integracyjnym / szkoleniowym często są robione zdjęcia, na których niektóre osoby nie wypadają zbyt korzystnie. Czasami przygotowywane są również filmy (częściej na wyjazdach szkoleniowych) do wewnętrznego wykorzystania i przeanalizowania. Niestety zdarza się, że pracownicy lub firmy podwykonawcze “przez przypadek” udostępnią takie filmy na YouTube, co powoduje bardzo negatywne komentarze w sieci. Cierpi na tym zarówno wizerunek pracownika, jak i całej firmy.
          Najlepszym przykładem ostatniej takiej “wpadki” jest publikacja Lipduba zrealizowanego przez Orange Polska na wyjeździe szkoleniowym.
          http://youtu.be/wK4AigEa9d4
          Film ten na pewno nie odbił się pozytywnie na wizerunku firmy.

Dodaj komentarz