archiwum01-20

Niezależnie od tego czy coś sprzedajesz, kupujesz czy po prostu zawiązujesz relacje inwestorskie lub biznesowe. Zawsze potrzebujesz umowy. Mało kto samemu pisze je od początku, dlatego warto użyć wzory umów, które przyspieszą i pomogą w podejmowanych decyzjach.

DNA biznesu_Anna Urbańska i Paweł Jarząbek
ABC biznesu

DNA biznesu

Niemal każdy przedsiębiorca zadaje sobie od czasu do czasu pytanie, jak sprawić, by jego biznes się rozwijał. Początkujący biznesmeni zastanawiają się, od czego zacząć, ci bardziej doświadczeni zachodzą natomiast w głowę, próbując znaleźć skuteczne sposoby na zwiększenie obrotów firmy. Jednym i drugim zdarza się marzyć o klarownym kodeksie zasad przedsiębiorcy, który raz na zawsze sprecyzowałby pożądany sposób funkcjonowania w świecie biznesu. Czy taki kodeks istnieje? Z biegiem czasu każdy tworzy go sam, dostosowując go do własnych potrzeb, z pewnością warto przestrzegać jednak zbioru sprawdzonych zasad. Szczególnie istotna może się okazać wiedza o tym, czego nie robić. Właśnie tego dotyczy książka DNA biznesu, czyli swoisty przewodnik przedsiębiorcy, pełen praktycznych wskazówek, jakich nie nauczy nas żaden uniwersytet.   Strategia Jedną z najważniejszych porad dla osób stawiających pierwsze kroki w świecie biznesu jest to, by zaczynać z wizją końca. Mnóstwo osób ignoruje nieocenione narzędzia, jakimi są planowanie i tworzenie strategii. Już na etapie kreowania wizji firmy warto zastanowić się, jak ma ona wyglądać za 5 czy 10 lat, a następnie określić kroki, które ułatwią realizację tego celu. Rzecz jasna, nie każda strategia okazuje się skuteczna. Aby uniknąć kosztownych błędów, najlepiej będzie dokładnie przyglądać się swojemu biznesowi, wyciągać wnioski, a w razie potrzeby dokonać niezbędnych modyfikacji. Niemniej, warto pamiętać o tym, że dobry plan stanowi solidny fundament biznesu. Konsekwencja Nie tylko długofalowe planowanie jest jednak godne uwagi. W dynamicznym świecie biznesu wielu przedsiębiorców zmaga się z odwiecznym problemem, jakim jest brak czasu. Nadmiar obowiązków, naglące terminy, a także nieproduktywne nawyki, takie jak kompulsywne przeglądanie mediów społecznościowych, zgubnie wpływają na naszą efektywność, utrudniając nam realizację zadań. Z pomocą ponownie przychodzi tu umiejętność planowania, choć w tym przypadku pierwsze skrzypce odgrywa plan dnia. Wystarczy przeznaczyć kwadrans dziennie na odpowiednią organizację, by zacząć o wiele skuteczniej zarządzać swoim czasem. Precyzyjna strategia pomaga odkryć, że mamy go więcej, niż nam się wydaje! Motywacja Kolejnym niezwykle istotnym aspektem biznesu jest motywacja. Bez niej nie sposób się rozwijać. Liczy się nie tylko motywacja właściciela firmy, ale i jego zespołu, którego działania bezpośrednio przekładają się na wyniki sprzedażowe. Warto uświadomić sobie, że niezmotywowany szef skutecznie zniechęci do działania swoich podwładnych – wszak ryba psuje się od głowy. Jednocześnie, należy mieć na uwadze, że istnieją dwa rodzaje motywacji: zewnętrzna (zależna od materialnych czynników i wsparcia innych) oraz wewnętrzna, płynąca z nas samych. Na podobnej zasadzie, niektórych będzie motywować wizja zarobienia na wymarzony samochód, innych z kolei niepokojąca perspektywa braku środków na urlop w ciepłych krajach. Rozróżnianie poszczególnych rodzajów motywacji (zarówno u siebie, jak i u członków swojego zespołu) oraz odpowiednie wykorzystywanie tej wiedzy może się okazać bezcenne. Zespół Nie tylko motywowanie, ale także rekrutowanie i budowanie zespołu przysparza przedsiębiorcom wielu wyzwań. Nieudana rekrutacja może być fatalna w skutkach, również pod względem finansowym. Jak upewnić się, że zatrudniamy odpowiednią osobę? Przede wszystkim należy uważać na tak zwany „efekt aureoli”. Celem wielu kandydatów jest oczarowanie potencjalnego pracodawcy. Niejednokrotnie skrupulatnie przygotowują się oni do rozmowy kwalifikacyjnej, starając się wykreować na pracownika idealnego i często zatajając przy tym niektóre fakty. Aby nie dać się zwieść chwilowej fascynacji i nie popełnić kosztownych błędów, warto wprowadzić system kilkustopniowej rekrutacji, dzięki któremu lepiej poznamy osobę ubiegającą się o pracę. Równie pomocna może okazać się tak zwana „druga para oczu” w postaci menedżera, innego pracownika czy agencji rekrutacyjnej. Najważniejsze to dać sobie czas na podjęcie odpowiedniej decyzji. Sprzedaż Jak wynika z licznych obserwacji, najczęstszym powodem upadania biznesów jest brak sprzedaży. Firma, która sprzedaje za mało produktów lub usług przestaje mieć środki na utrzymanie i musi zakończyć działalność. Aby nie dopuścić do takiego scenariusza, warto wziąć pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze, na samym wstępie należy zastanowić się, czy na dany produkt lub usługę faktycznie jest popyt. Warto przyjrzeć się działaniom konkurencji i przeprowadzić badanie rynku, by wyciągnąć odpowiednie wnioski. Po drugie, nic nie przyniesie firmie takich korzyści jak konsekwentne budowanie u klientów „efektu WOW”. Ten zwrot można rozumieć na różne sposoby. Efektem WOW może być błyskawiczna przesyłka, niestandardowe opakowanie, bonusy i prezenty, ale także umiejętne reagowanie na reklamacje, które ma na celu zrekompensowanie klientowi jego rozczarowania. Najważniejsze jest to, aby wyróżniać się na tle innych firm. Marketing Wzrost sprzedaży z pewnością mogą też zagwarantować przemyślane działania marketingowe. Warto mieć na uwadze, że w dzisiejszych czasach marketing nie sprowadza się do jednorazowych akcji. Jedna udana kampania w mediach społecznościowych nie zbuduje długofalowego sukcesu marki. Skuteczny marketing to nieprzerwany proces. Jego pierwszym krokiem powinno być zastanowienie się, w jakich miejscach najlepiej się reklamować. Najlepsze z nich to te, w których faktycznie przebywa klient, który jest gotów zapłacić za dany produkt czy usługę. Warto przemyśleć, jakie media społecznościowe dadzą firmie najwięcej możliwości i konsekwentnie zamieszczać w nich treści – nie tylko stricte sprzedażowe, ale także dające wartość klientowi i zapraszające go do interakcji. Wizerunek Funkcjonowanie w świecie biznesu wymaga także od przedsiębiorcy umiejętnego prezentowania światu wizerunku siebie i swojej marki. W branży stosuje się często sformułowanie „kreowanie wizerunku”, warto zastanowić się jednak, czy kreacja na pewno jest najlepszym rozwiązaniem. Czy nie lepiej bazować na cechach oraz zasobach, które faktycznie ma się w posiadaniu? Autentyczność z pewnością jest dziś w cenie. Budując swój osobisty PR, warto pamiętać o tym, by pokazywać się swoim klientom także z tej „ludzkiej”, codziennej strony. Osoba, która dostrzega w przedsiębiorcy człowieka, a nie tylko właściciela firmy, prędzej obdarzy go zaufaniem, które jest w biznesie bezcenną walutą. W kwestii budowania wizerunku biznesu warto natomiast pamiętać, że liczy się zarówno PR zewnętrzny, jak i wewnętrzny. Ten pierwszy polega choćby na dbaniu o takie aspekty firmy jak jej oprawa graficzna, strona internetowa czy sposób komunikacji z klientami. PR wewnętrzny odnosi się z kolei do tego, jak dana firma jest postrzegana przez jej pracowników, którzy dzielą się takimi informacjami z resztą świata. Z pewnością warto zadbać o przyjazną atmosferę w miejscu pracy, organizując na przykład cykliczne wyjścia integracyjne czy zapewniając ciekawe benefity. Również w tym przypadku nic nie przebije jednak zdrowych, szczerych relacji z zespołem, opartych na wzajemnym zaufaniu. Finanse Jednym z najczęstszych powodów, który spędza przedsiębiorcom sen z powiek są pieniądze. Choć w naszej kulturze dla wielu jest to temat tabu („o...
Sala szkoleniowa
Trendy i newsy

Kalendarz szkoleń i konferencji – wiosna 2020

  Luty 12-14.02 – Międzynarodowe Targi Reklamy i Druku RemaDays Warsaw Jedna z największych imprez na rynku reklamy i druku. W przestrzeni targowej łączy wystawców i zwiedzających, dając im możliwość szerokich inspiracji, wymiany kontaktów, poznania nowych rozwiązań i gorących trendów w branży. Marzec 12-13.03 – Mobile Trends Conference Wydarzenie, które skupia wszystkich zainteresowanych sektorem mobile. Jest miejscem wymiany doświadczeń, wiedzy i inspiracji dotyczących aplikacji mobilnych. Prezentuje najnowsze trendy i rozwiązania do zastosowania w branży m-commerce.   17-20.03 – I love Marketing Jedna z większych konferencji poświęconych marketingowi internetowemu. Najbliższa edycja zostanie podzielona na 4 dni: I love Ads&Analytics, I love SEO&Content, I love Marketing, I love Social Media. Wydarzenie jest skierowane do przedstawicieli małych oraz średnich firm oraz osób zajmujących się marketingiem w dużych firmach i korporacjach. Kwiecień 21-22.04 – Kongres Online Marketing Wydarzenie oprócz garści inspiracji zapewniające ogromną dawkę merytorycznej wiedzy do wdrożenia w każdym biznesie. Poza prezentacjami ekspertów z branży oferujące praktyczne warsztaty dotyczące online marketingu.   29.04 – XVI Konferencja Sieci Przedsiębiorczych Kobiet Konferencja to wspaniała okazja do zdobycia wiedzy, poznania wielu niesamowitych, przedsiębiorczych kobiet, do wzajemnej inspiracji. Obejmuje wykłady specjalistów, praktyków, warsztaty i historie bohaterek Be the Change pozwolą wspólnie zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest tworzenie na co dzień świata, w którym chcemy żyć. Maj 12-13.05 – I Love Sales & Commerce Konferencja, na której dowiesz się, co robić, by maksymalizować swoją sprzedaż, zarówno w kanałach online, jak i offline.   13-14.05 – infoShare 2020 Największa konferencja IT w Europie Środkowo-Wschodniej dla deweloperów i architektów, skoncentrowana na technologii, nowych mediach oraz wsparciu dla młodych firm i start-upów.   18-20.05 – Europejski Kongres Gospodarczy Największe wydarzenie biznesowe w Europie Centralnej to trzydniowy cykl debat i spotkań poświęconych biznesowi, nauce, ekonomii i polityce.   21.05 – in_DIGITAL MARKETING Konferencja poświęcona marketingowi internetowemu skupiona na aktualnych trendach i najlepszych strategiach marketingowych. Występują nie niej świetni polscy i zagraniczni eksperci, których wiedza wsparta jest praktyką....
Kompozytor Piotr Rubik
Wywiady i inspiracje

Miejsce, by rozwijać skrzydła. Rozmowa z Piotrem Rubikiem

O artystach myślimy stereotypami. Że wszystko za nich załatwiają inni. Że są nieodpowiedzialni, lekkoduszni i niefrasobliwi. Że żyją z głową w chmurach. A takie uosobienie z pewnością nie jest domeną przedsiębiorców i ludzi biznesu. Ten mit obala Piotr Rubik – znany kompozytor, który samodzielnie dyryguje nie tylko własną imponującą w skali działalnością muzyczną, ale także siecią przedszkoli firmowanych swoim nazwiskiem.   Jak wygląda biznesowa strona Pana życia zawodowego? W mojej działalności zawodowej jest bardzo dużo biznesu. Ponieważ bezskutecznie poszukiwałem menedżera z prawdziwego zdarzenia, to od wielu lat sam prowadzę swój tzw. biznes muzyczny. Nie różni się on zbyt wiele od dużej firmy, ponieważ przy każdym koncercie bierze udział mniej więcej 115 osób, wykonawców, kierowców, techników. Takie przedsięwzięcie wymaga zarządzania, zaawansowanej logistyki i koordynacji. Tak naprawdę swój zawodowy czas dzielę więc pomiędzy bycie szefem całego zespołu, a bycie kompozytorem. Staram się tak ułożyć dzień, żeby móc się później przestawić z tego zarządzania na tworzenie, co nie jest łatwe. I żeby to wszystko działało dobrze, to około 70% czasu pracy muszę poświęcać na zarządzanie biznesowe, jeśli zostanie mi więc 30% czasu w ciągu dnia na tworzenie to jest już luksus. Oczywiście, kiedy mam jakąś premierę albo ważne wydarzenie, to wtedy odkładam wszystko i piszę. Zazwyczaj bywa jednak tak, że już od rana jestem bombardowany informacjami, sprawami do załatwienia, w związku z tym cały czas ciężko pracuję, bo działalność biznesowa musi toczyć się swoim torem. Gdzie w tak napiętym harmonogramie jest czas na dodatkową działalność i jak to się stało, że w ogóle otworzył Pan przedszkole? Kiedy zostałem tatą, to oczywiście zacząłem inaczej patrzeć na sprawy dzieci. Wcześniej, mimo że pisałem dużo utworów dla najmłodszych, komponowałem piosenki, pisałem przedstawienia, bajki itd., nie miałem styczności z dzieciakami, choć to, co robiłem, było dobrze przyjmowane. Kiedy więc pojawiły się na świecie moje córki, zobaczyłem, że mam z nimi dobry kontakt, że potrafię nawiązać wspólny język z maluchami. W międzyczasie pojawiły się też różne projekty z dziećmi, m.in. Mali Giganci w TVN, gdzie wraz z moją drużyną wygraliśmy pierwszą edycję i też zobaczyłem, że ta współpraca z dzieciakami bardzo dobrze przebiega, jeśli traktujesz je poważnie. W związku z tym, kiedy szukałem czegoś, co byłoby odskocznią od muzyki, czegoś, co będzie szło swoim torem niezależnie od tego, czy będę miał czas na pisanie czy nie, czy aktualnie będę popularny czy może trochę mniej – bo z tym bywa różnie i zawsze warto swoje działania dywersyfikować, by mieć w przyszłości zabezpieczenie – to stwierdziłem, że warto spróbować stworzyć takie miejsce, gdzie dzieci będą mogły się rozwijać artystycznie. Gdzie będą miały takie same warunki, jakie miałem ja, kiedy byłem mały, kiedy w porę odkryto mój talent i pozwolono mi go doskonalić. Tak naprawdę talent u dziecka odkrywa się, jak ma ono 3–4 lata. Oczywiście, wtedy jest za wcześnie na profesjonalne szkolenie, ale już wtedy widać, czy dziecko rokuje, że może mieć szansę, aby się rozwijać w kierunku artystycznym. To widać, słychać i czuć – dla mnie jest to oczywiste, ale dla wielu rodziców pewnie nie, część z nich po prostu nie potrafi zauważyć, że w ich maluchu jest coś, co warto wspierać i kontynuować. Pomyślałem, że może być to miejsce, które nie tylko pozwoli dzieciom rozwijać skrzydła w kontakcie z dobrą, żywą muzyką i w otoczeniu fajnych nauczycieli, ale także miejsce, które pomoże rodzicom odkryć talent ich dziecka. Tak się złożyło, że na swojej drodze spotkałem wówczas przyjaciela, wspólnika, Jacka Darowskiego, który jest specjalistą od prowadzenia firm i z dużym sukcesem od wielu lat prowadzi przeróżne przedsiębiorstwa. To dzięki niemu nasz pomysł w ogóle doszedł do skutku. Ponieważ sam, mimo doświadczenia w dziedzinie muzycznej, nie miałem kompletnie praktyki w dziedzinie prowadzenia firmy takiej pozamuzycznej, typowej, nazwijmy to „normalnej”, to bez niego na pewno nie dałbym rady. To Jacek zajmuje się całą logistyką, administracją, prowadzi całą sferę biznesowo-logistyczną, jeśli chodzi o nasze przedszkola. Na szczęście się spotkaliśmy, ja – człowiek z wizją, doświadczeniem artystycznym i z nazwiskiem, które firmuje nasz biznes oraz on, człowiek potrafiący dobrze zarządzać firmą. W takich okolicznościach postanowiliśmy zaryzykować i otworzyć przedszkole. W 2014 roku powstało Rubik Music School i – odpukać – wszystko idzie świetnie. Domyślam się, że macie plan na rozwijanie biznesu. Czy rozważacie na przykład stworzenie franczyzowej sieci przedszkoli? Obecnie mamy 3 placówki, jedną na Mokotowie i dwie na Ochocie. Dzieci je pokochały, udało nam się też zgromadzić bardzo dobrych nauczycieli, którzy tworzą wspaniały zespół, i wspaniałe dyrektorki, które to wszystko spinają. Obaj, ja od strony artystycznej, Jacek od strony logistycznej, cały czas nad wszystkim czuwamy, dbamy o jak najwyższy poziom i najlepsze warunki dla dzieci.   Myślę, że to jest recepta na sukces: zaangażowanie, poświęcenie, pasja i fajni ludzie.   Chcemy, oczywiście, otwierać kolejne placówki, mam nadzieję, że z czasem uda nam się mieć ich przynajmniej 5 w Warszawie, a potem może pójdziemy w inne miasta Polski, a może w inne miasta na świecie. Trzeba to robić rozważnie, pilnować, aby były na wysokim poziomie, aby mieć na nie czas i możliwości, żeby nad nimi czuwać. To nie jest McDonald's, żeby sprzedawać franczyzę. Na razie tak o tym myślę. Ponieważ firmuję przedszkola własnym nazwiskiem, zależy mi na tym, żeby samodzielnie pilnować ich poziomu.   fot. Peter Kovacs   W jakim stopniu angażuje się Pan w prowadzenie przedszkoli? Muszę być na bieżąco, właśnie po to, żeby trzymać poziom, żeby się później nie wstydzić, żeby wszyscy byli zadowoleni, przede wszystkim dzieci i ich rodzice. Na razie udaje się to osiągnąć. W przedszkolach bywam regularnie. Nie traktuję ich, jako samoistnych bytów, tylko cały czas aktywnie uczestniczę w ich pracach, jestem tam bardzo często, mam zajęcia z dziećmi, znam te dzieciaki i one znają mnie, każde nasze wspólne spotkanie to dla nich wielka radość. Poza tym codziennie jestem w kontakcie z naszymi nauczycielkami, współpracownikami i pracownikami. Absolutnie, nie odpuszczam. Jak Pan znajduje na to czas? Bierze Pan udział w wielu projektach, cały czas jest muzycznie aktywny, nagrywa pływy, koncertuje, do tego prowadzi przedszkola… Jaki ma Pan sposób, żeby to wszystko pogodzić? Staram się :) Staram się przede wszystkim dobrze organizować swój czas. To jest sztuka, ale można...
Niebezpiecznik Piotr Konieczny
Mała firma w sieci

Zabawa w kotka i myszkę. Rozmowa z Piotrem Koniecznym

„Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie”. W 2020 roku słowami wprost ze średniowiecznego poematu mógłby witać internet, który dla nieświadomych jego zagrożeń, może okazać się piekielnie groźny. Bo czy obecnie w kontekście funkcjonowania w sieci w ogóle możemy mówić o „bezpieczeństwie”? Czy raczej o tym, co możemy zrobić, by zminimalizować ryzyko ataku? Po ciemnych zaułkach internetu oprowadza nas Piotr Konieczny – ekspert ds. bezpieczeństwa sieciowego, założyciel Niebezpiecznik.pl, firmy szkoleniowej i doradczej konsultującej projekty informatyczne pod kątem bezpieczeństwa, wykonującej audyty i testy penetracyjne systemów teleinformatycznych.   Jak bardzo źle jest z bezpieczeństwem cyfrowym polskich firm? Odpowiem przewrotnie. Tak samo źle jak z bezpieczeństwem firm zagranicznych. Każdemu przytrafiają się ataki. W ostatnich latach widzieliśmy udane włamania zarówno do dużych i małych firm z Polski, jak i dużych, i małych firm zagranicznych. Internet zresztą nie ma granic. Dość dobitnie pokazał to przypadek robaka WannaCry* i później NotPetya**. Oba zagrożenia zaczęły się poza Polską, ale po kilkunastu minutach padły też komputery w niektórych miejscach w naszym kraju. Zwłaszcza NotPetya pokazał, że atak jednego państwa (Rosji) na drugie (Ukraina) może spowodować szkody poza granicami kraju-ofiary. Wiele polskich firm mających odnogi w Ukrainie zostało wtedy zainfekowanych, bo – mówiąc obrazowo – komputery w Polsce widziały te ukraińskie tak samo jak te z pokoju zza ściany.   Złośliwe oprogramowanie nie potrzebuje wiz i paszportów, i porusza się szybciej niż jumbo jet.   O tym, w jakich obszarach firmy mają największe problemy, dowiadujecie się przeprowadzając na zlecenie tych firm testy penetracyjne, symulujące prawdziwe ataki. Z Waszego doświadczenia – jakie są najpopularniejsze luki w zabezpieczeniach polskich firm? Każda firma ma dwa grzechy. Pierwszy, to dług technologiczny i brak regularnego czuwania nad infrastrukturą. Drugi, to zapominanie, że nawet najlepiej zabezpieczone oprogramowanie i najnowszy sprzęt nic nie dadzą, jeśli nie uświadomi się pracowników, o co chodzi w tym całym bezpieczeństwie i na co, dlaczego oraz jak należy reagować. Na styku tych dwóch grzechów od lat rozwija się tzw. ransomware, czyli złośliwe oprogramowanie, które – jeśli nieprzeszkolony pracownik kliknie nie tam, gdzie powinien – rozpocznie szyfrowanie plików na jego komputerze. I byłoby to nieistotne zdarzenie, bo przywracamy kopie bezpieczeństwa i po 3 godzinach wszystko wraca do normy, ale... dług technologiczny powoduje, że zasoby sieciowe, do których podpięty był zaatakowany komputer, nie były odpowiednio skonfigurowane i tam też utracono dane. W dodatku, sieć nie była posegmentowana, a najnowsze urządzenia kupione za dziesiątki tysięcy złotych nie zostały poprawnie skonfigurowane i ransomware rozprzestrzenił się po całej firmie, a często także po systemach podwykonawców. To już jest tragedia. W Polsce mamy mniej „dużych” firm działających na międzynarodową skalę. Dlatego ataki ransomware’em na nasze spółki na razie nie powodują tak dużych strat jak np. w USA czy Skandynawii (przypadek Norsk Hydro***), gdzie straty idą w setki milionów dolarów. Czego przedsiębiorcy mogą obawiać się najbardziej? Jakie są podatności stanowiące największe zagrożenie dla małych firm? Przedsiębiorcy powinni zrozumieć, że bezpieczeństwo to proces, a nie produkt. Ono kosztuje, ale nie da się kupić magicznego pudełka za 50 tysięcy złotych i mieć spokój na kilka lat. Bezpieczeństwo trzeba zaplanować, ale przede wszystkim dopasować do danej firmy. To jest najtrudniejsze i o tym wielu zapomina. Nie ma jednej uniwersalnej rady, która pozwoli „zabezpieczyć przedsiębiorcę”. Wszystko zależy od tego, na czym polega dany biznes, gdzie ma kluczowe zasoby, których utrata spowoduje znaczne straty lub konieczność ogłoszenia upadłości. Trzeba wiedzieć, co może się zdarzyć i jakie motywy mogą mieć atakujący. Jedne będą mniej, drugie bardziej prawdopodobne.   Podstawą dobrze wdrożonego bezpieczeństwa jest zrobienie tzw. analizy ryzyka.   Do tego potrzeba dobrze przeszkolonych ludzi i czasu. I warto w tę analizę ryzyka zainwestować, aby nie wydawać setek tysięcy złotych rocznie na minimalizowanie ryzyk, które nie są najbardziej prawdopodobnym czarnym scenariuszem dla danej firmy. Podsumowując, przedsiębiorcy najbardziej powinni obawiać się swojej niewiedzy w temacie bezpieczeństwa. I pamiętać, że nie ma nic gorszego niż fałszywe poczucie bezpieczeństwa – to, że coś w tym temacie się robi, nie oznacza, że robi się to, co powinno się robić. Od czego zależy zatem poziom zabezpieczenia firmy? Od wiedzy – to jedno, a poza nią? Od pieniędzy, uwarunkowań prawnych, jakim podlegają? Czy firmy prywatne są mniej zabezpieczone od państwowych? Czy małe firmy, które nie mają działów IT, są na straconej pozycji? Skalpel to narzędzie, które każdy z nas może kupić w aptece. Ale pewnie nie bylibyśmy w stanie przy jego pomocy od razu wyciąć komuś wyrostka robaczkowego tak dobrze, jak zrobi to wykwalifikowany chirurg. I podobnie jest z bezpieczeństwem. Narzędzia są powszechnie dostępne i często darmowe. Zarówno mali, jak i duzi mogą z powodzeniem korzystać z tych samych rozwiązań, zwłaszcza jeśli są dostępne w modelu SaaS, w „chmurze”. Gorzej jest właśnie z wiedzą na temat tego, jak je poprawnie skonfigurować i kiedy których z nich użyć. Brakuje wykwalifikowanej kadry, bo – w przeciwieństwie do chirurgów – nie uczymy w Polsce ludzi na specjalistów do spraw bezpieczeństwa. Dopiero teraz zaczęły się pojawiać jakieś kierunki studiów w tym obszarze. Długo za późno. Mamy samouków,i to genialnych!, ale jest ich skończona liczba. To jak bardzo brakuje wiedzy w tym obszarze, widzę po nas samych – mamy klientów, którzy zapisują się na nasze usługi testów bezpieczeństwa z datą realizacji za pół roku, bo to pierwszy możliwy termin. Brakuje rąk do pracy. Staramy się z tym walczyć także poprzez edukację – jeśli firma ma administratora sieci, może go do nas wysłać na trzy dni praktycznych do bólu warsztatów. I zaraz po nich ten administrator będzie w stanie samodzielnie znaleźć i wyeliminować większość najczęściej spotykanych błędów w firmowej sieci, tych od których zaczynają włamywacze. Co więcej, takie przekwalifikowanie przez szkolenie to też spora oszczędność dla firmy – zamiast wydawać kilkadziesiąt tysięcy na testy penetracyjne, firma wydaje kilka na szkolenie i „leczy się sama”, a potem jest w stanie zamówić profesjonalistów tylko do bardziej zaawansowanych usług bezpieczeństwa. Powiedziałeś, że nie ma jednej złotej rady, która działałaby jak parasol ochronny. Ale czy można wskazać jakieś filary bezpieczeństwa? Czy cyberprzestępcy zawsze będą jednak krok do przodu? To jak zabawa w kotka i myszkę. Jak tylko pojawi się nowe zabezpieczenie, pojawia się też sposób na jego obejście. A potem zabezpieczenie na...
Dominika Rossa, O4 Flow
Wywiady i inspiracje

Poczuj flow, czyli kobieca strona biznesu

Rozwój biznesu i rozwój osobisty to dwie idee, które przyświecają nowemu miejscu na mapie Gdańska. Miejsce jest wyjątkowe, ponieważ całkowicie dedykowane kobietom w biznesie. Pierwszy coworking kobiecy w Polsce przełamuje schematy, zachęca do współpracy, wymiany doświadczeń i poglądów, do wzajemnego wsparcia. O przestrzeni stworzonej przez kobiety z myślą o kobietach opowiada Dominika Rossa, szefowa O4 Flow w Olivia Business Centre w Gdańsku.   Kiedyś... Kiedy w 1918 roku kobiety stukały parasolkami w marszałkowe okna, domagając się prawa głosu, chciały żyć w kraju, który będzie dostrzegał ich potencjał poza macierzyństwem. Byliśmy wtedy jako naród w awangardzie zmian: kobiety nie miały wówczas praw wyborczych. Ale to właśnie wytrwałość w dążeniu do celu, nieustępliwość, wiara we własne możliwości, odwaga i wspólnota kobiet stanowiły o ich sukcesie. Większość z nas zna historię o dzielnych Polkach, które wywalczyły swoje prawa wyborcze wraz z niepodległością. W niektórych państwach trzeba było czekać na taką zmianę jeszcze kilkadziesiąt lat i to nie w odległych krainach z odmienną od naszej kulturą.   Kobiety nie mogły decydować o kształcie życia w Szwajcarii do 1971 r., w Portugalii do 1976 r., a w Lichtensteinie nawet do 1984 r.   Dwudziestolecie międzywojenne przyniosło więc podmuch wolności i ożywienia wśród kobiet, które nie chciały dłużej stać w cieniu. Ale o silnych osobowościach kobiecych było głośno wcześniej. Polki chciały się edukować, wraz z Rosjankami stanowiły większość studentek w Szwajcarii i Francji pod koniec XIX wieku. Wśród nich znalazła się m.in. Maria Skłodowska-Curie. W Polsce pierwsze studentki (choć jeszcze nie na równych prawach co studenci) pojawiły się w roku akademickim 1894/95 na Uniwersytecie Jagiellońskim. Były to Jadwiga Sikorska, Stanisława Dowgiałłówna i Janina Kosmowska. Dziś próżno szukać w polskich miastach ulic upamiętniających ich zasadniczą rolę, chociaż obecnie to kobiety przeważają wśród absolwentów szkół wyższych w Polsce. Dziś Dziś, 100 lat po pierwszych wyborach, w których oddałyśmy ważny głos, zwracamy uwagę na kobiety, które przynoszą zmianę każdego dnia. Łączą nas wspólne cechy: chcemy rozwijać siebie, mieć znaczenie, tworzyć miejsce, w którym to kompetencje i osobowość decydują o sukcesie. Z odwagą, wiarą w nasze mocne strony, wiedzą i doświadczeniem uruchomiłyśmy O4 Flow – pierwszy coworking stworzony przez kobiety z myślą o kobietach. Ale zacznijmy od początku. Przyglądając się trendom na rynku coworkingów, czyli współdzielonych przestrzeni do pracy, w głowach zarządzających O4 Coworking – jednym z największych coworkingów w Polsce – zaczął kiełkować pomysł coworkingu dedykowanego tylko kobietom. Zaczęliśmy analizować raporty, wyniki badań, w tym psychologicznych i socjologicznych. Przeprowadziliśmy własne ankiety. Chcieliśmy też poznać, jak taki format sprawdza się na rynkach zagranicznych. Okazało się, że w Europie Środkowo-Wschodniej nie ma takiej oferty. Dopiero kiełkowało CoWomen – pierwsza berlińska przestrzeń o podobnym charakterze.   fot. materiały prasowe O4 Flow   Z mężczyznami czy bez? Oto jest pytanie W uproszczeniu istnieją dwa modele kobiecych coworkingów: inkluzywne i ekskluzywne. Te pierwsze to przestrzenie przygotowane z myślą o kobietach, ale zakładające włączenie do dialogu mężczyzn. Można tam wynająć na godziny biurka, sale konferencyjne, pomieszczenia do spotkań z klientami czy partnerami biznesowymi, a także skorzystać z oferty wspólnych wydarzeń, konferencji i szkoleń. Tak działa m.in. The Riveter, który pierwszą lokalizację miał w Seattle, a dziś ma już 7 lokacji. Od tradycyjnego coworkingu różni go głównie to, że jest przeznaczony dla firm prowadzonych przez kobiety. Model ekskluzywny reprezentują AllBright w Londynie czy amerykański The Wing. To już nie tyle coworking, ile rodzaj klubu kobiecego tworzonego na podobieństwo męskich klubów anglosaskich, klubów elitarnych ze względu na ograniczoną dostępność. Czasami, jak w przypadku The Wing, jest to także deklaracja światopoglądu wspierającego środowiska LGBTQ. Kobieta w centrum uwagi Nasza wizja kreatywnej przestrzeni zaczęła się krystalizować. Wiedzieliśmy, że musi to być przestrzeń inkluzywna, włączająca.   To kobieta ma być w centrum zainteresowania.   To pod jej potrzeby przygotowujemy ofertę warsztatów, inspirujących spotkań oraz merytorycznych szkoleń. Ale to nie znaczy, że będziemy się izolować. Cieszą nas opinie mężczyzn, którzy wspierają naszą inicjatywę. Wśród nich są też tacy, którzy bardzo chcieliby do kobiecego coworkingu dołączyć. To oznacza, że udało nam się osiągnąć balans i stworzyliśmy miejsce dla biznesów prowadzonych, zarządzanych lub posiadanych przez kobiety, mężczyźni nie czują się tu jednak zagrożeni czy przytłoczeni stereotypowo rozumianą kobiecością. Marzyliśmy jednak, by O4 Flow było miejscem odpowiadającym na lokalne potrzeby i problemy. Badania podziału obowiązków w polskich gospodarstwach domowych pokazały, że mimo iż kobiety coraz częściej decydują się na kontynuowanie kariery zawodowej po założeniu rodziny, to nie rezygnują z dodatkowych obowiązków z tym związanych. I tak, oprócz tego, co robiły nasze babcie, pracujemy jeszcze zawodowo, zazwyczaj więcej niż 40 godzin tygodniowo. Zatem miejsce, w którym będziemy mogły pracować tak, jak chcemy i kiedy chcemy, a przy okazji mieć kontakt z kobietami, które dzielą podobne doświadczenia, jest po prostu potrzebne. Potrzebne jest również po to, byśmy wzmacniały te kompetencje, które są niezbędne dla wzrostu naszej konkurencyjności na rynku pracy. Zmiana jest immanentną cechą naszego życia, dlatego tak silna u kobiet jest potrzeba elastyczności. Poczuć flow w Gdańsku W toku realizacji prac budowlano-aranżacyjnych skupialiśmy społeczność przedsiębiorczych kobiet w Trójmieście wokół naszego konceptu. Uczestniczyliśmy w licznych spotkaniach, zapraszaliśmy na meetupy, tworzyliśmy swoje projekty jak Olivia TechWomen, nawiązaliśmy współpracę z organizacjami wspierającymi przedsiębiorczość kobiecą na Pomorzu: fundacją Sukces Pisany Szminką, Polskim Stowarzyszeniem Kobiet Biznesu, Strefą Kobiet Biznesu, Biznes kocha Kobiety, Forum Kobiet Pracodawców Pomorza i Lean in Poland, ale także Women in Technology i Geek Girls Carrots. Zaowocowało to pierwszymi rezydentkami już w dniu otwarcia O4 Flow. W pierwszym miesiącu funkcjonowania odwiedziło nas ponad 300 osób z Polski i zza granicy, w tym Olga Kozierowska, Karolina Ferenstein-Kraśko, a swoje miejsce do pracy znalazły tutaj m.in. Kamila Rowińska, Natalia Hatalska, Joanna Suchocka. Trójmiejskie przedsiębiorczynie piszą o nas tak: „To przestrzeń dla przedsiębiorczych kobiet, w której będę zyskiwać rozwój, wiedzę oraz motywację do dalszego działania”, „To moje miejsce realizacji pomysłów, wymiany doświadczeń oraz rozwoju”, „To magiczne miejsce dla kobiecego biznesu”.   fot. Izabela Demkowicz Wciąż niezaspokojona potrzeba równouprawnienia Z ust uczestniczek wielu debat i spotkań pada, że konieczne są zmiany legislacyjne, aby zwiększyć widoczność kobiet na wysokich stanowiskach. Aby przestać się zajmować tym tematem, musi się on stać standardem, a taki trudno wprowadzić bez regulacji. Musimy się po prostu przyzwyczaić...
Trendy i newsy

FIRMER 1/2020 – Piotr Rubik o biznesie, który odkrywa talenty

„Planowanie to oprawianie przyszłości w ramy teraźniejszości. Możesz to zacząć już dzisiaj.” Alan Lakein Styczeń to symboliczne nowe otwarcie. Także w biznesie to często jedyny właściwy moment na zastosowanie polityki grubej kreski – wyzerowania licznika, porzucenie bagażu niepowodzeń i błędów, skupienie się na tu i teraz. To jak gruba jest to kreska i z jaką siłą postawiona warunkuje teraźniejszość. Zamiast więc wracać do tego, co było, lub snuć plany, jak mogłoby być, działajmy już dzisiaj. By było to łatwiejsze, podsuwamy wskazówki do zastosowania od zaraz. Jak się zmotywować? Jak być lepszym pracodawcą? Ile wydać na marketing? Jak dobrze zaprojektować ścieżkę zakupową klienta? Jak ważna jest strategia? Dlaczego warto przejść cyfrową transformację firmy? Jak być bardziej widocznym w sieci? Czy praca zdalna zawsze się sprawdza? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tym numerze. Ale to nie wszystko. W rozmowie z okładki Piotr Rubik zdradza, jak sam zaczął działać i stworzył miejsce sprzyjające odkrywaniu talentów i rozwijaniu skrzydeł. Piotr Konieczny podpowiada, jak nie dać się hakerom, a Artur Brzychcy podsuwa oryginalny pomysł na inwestowanie kapitału. Zapraszamy do lektury!   POBIERZ BEZPŁATNIE NAJNOWSZY NUMER W numerze 1/2020 znajdziesz: Miejsce, by rozwijać skrzydła. Rozmowa z Piotrem Rubikiem O przedszkolu muzycznym, które odkrywa talenty Zabawa w kotka i myszkę. Rozmowa z Piotrem Koniecznym Co zrobić, by zminimalizować ryzyko cyberataku? Ile wydać na marketing? Modele ustalania budżetu Poczuj flow, czyli kobieca strona biznesu O przestrzeni stworzonej przez kobiety z myślą o kobietach Zmotywuj mnie. Szybki kurs realizowania celów DNA biznesu Czy Twoja firma potrzebuje employer brandingu? Praca zdalna odczarowana Wizytówka firmy w Google. Jak ją wyróżnić? Jak uwieść klienta i Google? Szkołą pisania atrakcyjnych opisów Strategia is the king, czyli dlaczego content marketing nie zawsze jest skuteczny Ścieżka zakupowa klienta. Jak ją dobrze zaprojektować? Transformacja cyfrowa małej firmy Gdy nas nie będzie, czyli kilka słów o sukcesji i pełnomocnictwie Ekoscenariusz dla świata Zysk w kolorze bursztynu Kalendarz szkoleń i konferencji...
ABC biznesu

Ile wydać na marketing? Modele ustalania budżetu

Początek roku to idealny czas, aby podsumować działania marketingowe i sprawdzić, które z nich przyniosły najwięcej korzyści, a także wyznaczyć cele oraz wydatki na kolejny okres. Sprawia to, że przedsiębiorcy lub specjaliści ds. marketingu mają w tym okresie sporo na głowie. Jednak środki lokowane w marketing przez pewien czas stają się inwestycją, a efekty mogą być widoczne z czasem. Dlatego pomogę Ci krok po kroku zrozumieć, jak należy prawidłowo ustalić budżet na marketing.   Budżet marketingowy — od czego zacząć? Zazwyczaj największe trudności związane z ustalaniem wydatków na marketing mają początkujący przedsiębiorcy lub też mikrofirmy, w których brakuje odpowiedzialnych za to specjalistów. Na początku musisz zrozumieć, jak dobrać odpowiednią kwotę na działania marketingowe oraz jak ważna jest otwarta rozmowa z działem marketingu lub agencją o... pieniądzach. Ile należy wydać na marketing? Powszechnym pytaniem jest to, ile powinno się przeznaczyć na marketing, aby osiągnąć faktyczne zyski. Odpowiedź jest bardzo trudna, w końcu tak wiele zależy od wyznaczonych celów, wielkości rynku, branży, grupy docelowej, a nawet posiadanej oferty czy aktualnych trendów.   Dobrze i przemyślanie zainwestowane pieniądze w marketing są jednak jedyną drogą, aby zacząć zarabiać więcej i zyskiwać zadowolenie ze swojego biznesu.   Przy czym musisz zdawać sobie sprawę z tego, że im ambitniejsze plany, tym trzeba będzie dopasować do nich bardziej złożoną strategię, a jej realizacja pochłonie miarodajnie wysokie koszty. Zawsze mierz wysoko, przy tym wszystkim ważne jest jednak to, aby zadania, które chcesz zrealizować, były zgodne też z możliwościami finansowymi Twojej firmy. Dlatego właśnie tak trudno jest odpowiedzieć na pytanie, ile wydać na marketing. Spotkałam się z wieloma mikrofirmami, w których przedsiębiorcy byli zdania, że są w stanie samodzielnie odpowiadać za wszystkie kwestie w swojej firmie. Szanuję ich za to, ale też zdaję sobie sprawę, jak wiele czasu i energii tracą na coś, co mogliby powierzyć ekspertom, którzy mają doświadczenie, znają przydatne narzędzia i pracują dzięki nim znacznie wydajniej. Porozmawiaj o budżecie Rozmowy o pieniądzach zawsze są trudne. W przypadku firm jest podobnie. Kluczem powinno być zrozumienie i wysłuchanie siebie nawzajem. Niestety w wielu sytuacjach klient narzuca kwotę, jaką chce przeznaczyć na marketing, a następnie zakłada, że agencja czy konkretnie specjalista jako ekspert wie dokładnie, jak należy ją rozdysponować. Niestety, w ten sposób możesz natknąć się na oszustów, którzy wykorzystają Twój brak doświadczenia. Polecam rozwiązanie, przy którym dwie strony — tj. marketingowiec oraz przedsiębiorca wspólnie wyznaczą prawidłową dla danej firmy strategię marketingową i modele, a następnie szacują budżet. W ten sposób klient od początku wie, co jest w stanie osiągnąć dzięki wyznaczonym wspólnie działaniom. Innym razem klienci starają się negocjować budżet po tym, jak uzyskają już wycenę. Jest to scenariusz najmniej korzystny dla obu stron, ponieważ z założenia stawia agencję i klienta po przeciwnych stronach stołu negocjacyjnego. Wtedy jedna i druga strona stają pod presją, co może wypaczyć obiektywną ocenę sytuacji, a także wpłynąć na niekorzyść realizowanego projektu. O czym należy pamiętać, ustalając budżet marketingowy? Podstawową zasadą podczas ustalania budżetu jest kierowanie się tym, aby był on zawsze odzwierciedleniem celów, które chcesz osiągnąć. Pomocne przy ich tworzeniu będzie wyznaczenie konkretnych działań, zaplanowanych: w odniesieniu do zasięgu i częstotliwości w grupie docelowej — osiągnięcie go jest najprostsze do zaplanowania, przy wykorzystaniu danych na temat ruchu skierowanego na stronę, w związku z projektowaniem mediów pod kątem wyników sprzedażowych — osiągnięcie tego poziomu jest najtrudniejsze do zaplanowania, ale też najistotniejsze dla inwestującego w działania marketingowe 5 modeli ustalania budżetu marketingowego, które warto wybierać Budżet marketingowy określany z góry ustaloną kwotą Pierwszy model opiera się na sytuacji, kiedy jako klient przychodzisz już z określoną kwotą, którą zamierzasz wydać na działania marketingowe. Jest to najprostsza metoda, która może być też przy okazji bardzo skuteczna. Często warto ją zastosować przy rozpoczynaniu konkretnej kampanii marketingowej. Wtedy też ustalasz kwotę, jaką chcesz wydać w pierwszym miesiącu, a agencja wdraża ustalone wspólnie działania. Ze względu na to, że kwoty mogą być znacznie niższe niż w perspektywie całego roku i zaplanowanie ich jest też prostsze, to ostateczną decyzję może podjąć nawet pracownik odpowiedzialny za kontakt z agencją. Wszystko to sprawia, że praca rozpoczyna się znacznie szybciej i problem z budżetem zostaje na jakiś czas rozwiązany. Stały i często sztywny budżet ma jednak też sporo wad. Jakich? Przede wszystkim ogranicza to możliwość prowadzenia testów. W praktyce oznacza to, że wybór najskuteczniejszego kanału następuje na podstawie opinii osoby planującej kampanię. Jeśli budżet jest niski, to niestety ekspert nie jest w stanie wdrożyć testów na kilku kanałach równocześnie, aby mieć pewność, że wybrał najlepszy. Dlatego po minimum miesiącu powinno się zacząć wysuwać pierwsze wnioski z kampanii i wtedy zastanowić się, czy budżet należy podnieść bądź też efekty są wystarczające i można pozostać przy obecnym. Budżet na podstawie benchmarkingu konkurencyjnego Ustalanie budżetu na podstawie benchmarkingu konkurencyjnego wykorzystywane jest przy kampaniach zasięgowych. Wtedy też cel określany jest na podstawie udziału w całkowitej komunikacji. Będzie on najbardziej użyteczny, gdy problemem staje się proste zdefiniowanie konwersji. Najczęściej sytuacja ta występuje w przypadku produktów szybko zbywalnych — FMCG. W końcu niejednokrotnie dużą trudnością bywa uzyskanie wiarygodnych danych o działaniach konkurencji. Jedynymi pomocnymi źródłami są wtedy publiczne dane, analizy przypadku udostępniane na konferencjach, informacje giełdowe bądź analizy sektorowe. Ważnym źródłem informacji mogą być też byli pracownicy, o ile informacje, których udzielają, nie łamią umów i zasad etyki biznesu. Dopiero po uzyskaniu danych z tych wszystkich źródeł można zaprojektować budżet w relacji do konkurencji. Model narzędziowy Model narzędziowy najczęściej jest stosowany przez agencje marketingowe i to nie bez powodu. Obecnie dostępnych jest tak wiele funkcjonalnych narzędzi, że korzystanie z nich daje nie tylko wiele danych, ale też znacznie zmniejsza ryzyko nieosiągnięcia celów marketingowych. Przykładem może być Facebook Ads, dzięki któremu można stworzyć kampanię reklamową na podstawie uzyskanych tam danych i mechanizmów, ułatwiających dobranie najkorzystniejszych założeń. W ten sposób agencja jest w stanie wpływać na zwiększenie zasięgu strony, produktu, marki, bądź zwiększenie ruchu na stronie czy sprzedaży. Ten model staje się problematyczny, kiedy masz do czynienia z produktem nowym na rynku. Brak danych historycznych powoduje w takiej sytuacji, że prognozy stają się mniej precyzyjne. Model wynikowy Model wynikowy nazywany jest często procentem od sprzedaży. Jak sama nazwa wskazuje, budżet jest...
1 2
Strona 2 z 2