Wywiady i inspiracje

Miejsce, by rozwijać skrzydła. Rozmowa z Piotrem Rubikiem

Kompozytor Piotr Rubik
fot. Marta Wojtal
789wyświetleń

O artystach myślimy stereotypami. Że wszystko za nich załatwiają inni. Że są nieodpowiedzialni, lekkoduszni i niefrasobliwi. Że żyją z głową w chmurach. A takie uosobienie z pewnością nie jest domeną przedsiębiorców i ludzi biznesu.

Ten mit obala Piotr Rubik – znany kompozytor, który samodzielnie dyryguje nie tylko własną imponującą w skali działalnością muzyczną, ale także siecią przedszkoli firmowanych swoim nazwiskiem.

 
Jak wygląda biznesowa strona Pana życia zawodowego?
W mojej działalności zawodowej jest bardzo dużo biznesu. Ponieważ bezskutecznie poszukiwałem menedżera z prawdziwego zdarzenia, to od wielu lat sam prowadzę swój tzw. biznes muzyczny. Nie różni się on zbyt wiele od dużej firmy, ponieważ przy każdym koncercie bierze udział mniej więcej 115 osób, wykonawców, kierowców, techników. Takie przedsięwzięcie wymaga zarządzania, zaawansowanej logistyki i koordynacji. Tak naprawdę swój zawodowy czas dzielę więc pomiędzy bycie szefem całego zespołu, a bycie kompozytorem. Staram się tak ułożyć dzień, żeby móc się później przestawić z tego zarządzania na tworzenie, co nie jest łatwe. I żeby to wszystko działało dobrze, to około 70% czasu pracy muszę poświęcać na zarządzanie biznesowe, jeśli zostanie mi więc 30% czasu w ciągu dnia na tworzenie to jest już luksus. Oczywiście, kiedy mam jakąś premierę albo ważne wydarzenie, to wtedy odkładam wszystko i piszę. Zazwyczaj bywa jednak tak, że już od rana jestem bombardowany informacjami, sprawami do załatwienia, w związku z tym cały czas ciężko pracuję, bo działalność biznesowa musi toczyć się swoim torem.
Gdzie w tak napiętym harmonogramie jest czas na dodatkową działalność i jak to się stało, że w ogóle otworzył Pan przedszkole?
Kiedy zostałem tatą, to oczywiście zacząłem inaczej patrzeć na sprawy dzieci. Wcześniej, mimo że pisałem dużo utworów dla najmłodszych, komponowałem piosenki, pisałem przedstawienia, bajki itd., nie miałem styczności z dzieciakami, choć to, co robiłem, było dobrze przyjmowane. Kiedy więc pojawiły się na świecie moje córki, zobaczyłem, że mam z nimi dobry kontakt, że potrafię nawiązać wspólny język z maluchami. W międzyczasie pojawiły się też różne projekty z dziećmi, m.in. Mali Giganci w TVN, gdzie wraz z moją drużyną wygraliśmy pierwszą edycję i też zobaczyłem, że ta współpraca z dzieciakami bardzo dobrze przebiega, jeśli traktujesz je poważnie.
W związku z tym, kiedy szukałem czegoś, co byłoby odskocznią od muzyki, czegoś, co będzie szło swoim torem niezależnie od tego, czy będę miał czas na pisanie czy nie, czy aktualnie będę popularny czy może trochę mniej – bo z tym bywa różnie i zawsze warto swoje działania dywersyfikować, by mieć w przyszłości zabezpieczenie – to stwierdziłem, że warto spróbować stworzyć takie miejsce, gdzie dzieci będą mogły się rozwijać artystycznie. Gdzie będą miały takie same warunki, jakie miałem ja, kiedy byłem mały, kiedy w porę odkryto mój talent i pozwolono mi go doskonalić.
Tak naprawdę talent u dziecka odkrywa się, jak ma ono 3–4 lata. Oczywiście, wtedy jest za wcześnie na profesjonalne szkolenie, ale już wtedy widać, czy dziecko rokuje, że może mieć szansę, aby się rozwijać w kierunku artystycznym. To widać, słychać i czuć – dla mnie jest to oczywiste, ale dla wielu rodziców pewnie nie, część z nich po prostu nie potrafi zauważyć, że w ich maluchu jest coś, co warto wspierać i kontynuować. Pomyślałem, że może być to miejsce, które nie tylko pozwoli dzieciom rozwijać skrzydła w kontakcie z dobrą, żywą muzyką i w otoczeniu fajnych nauczycieli, ale także miejsce, które pomoże rodzicom odkryć talent ich dziecka.
Tak się złożyło, że na swojej drodze spotkałem wówczas przyjaciela, wspólnika, Jacka Darowskiego, który jest specjalistą od prowadzenia firm i z dużym sukcesem od wielu lat prowadzi przeróżne przedsiębiorstwa. To dzięki niemu nasz pomysł w ogóle doszedł do skutku. Ponieważ sam, mimo doświadczenia w dziedzinie muzycznej, nie miałem kompletnie praktyki w dziedzinie prowadzenia firmy takiej pozamuzycznej, typowej, nazwijmy to „normalnej”, to bez niego na pewno nie dałbym rady. To Jacek zajmuje się całą logistyką, administracją, prowadzi całą sferę biznesowo-logistyczną, jeśli chodzi o nasze przedszkola.
Na szczęście się spotkaliśmy, ja – człowiek z wizją, doświadczeniem artystycznym i z nazwiskiem, które firmuje nasz biznes oraz on, człowiek potrafiący dobrze zarządzać firmą. W takich okolicznościach postanowiliśmy zaryzykować i otworzyć przedszkole. W 2014 roku powstało Rubik Music School i – odpukać – wszystko idzie świetnie.
Domyślam się, że macie plan na rozwijanie biznesu. Czy rozważacie na przykład stworzenie franczyzowej sieci przedszkoli?
Obecnie mamy 3 placówki, jedną na Mokotowie i dwie na Ochocie. Dzieci je pokochały, udało nam się też zgromadzić bardzo dobrych nauczycieli, którzy tworzą wspaniały zespół, i wspaniałe dyrektorki, które to wszystko spinają. Obaj, ja od strony artystycznej, Jacek od strony logistycznej, cały czas nad wszystkim czuwamy, dbamy o jak najwyższy poziom i najlepsze warunki dla dzieci.
 

Myślę, że to jest recepta na sukces: zaangażowanie, poświęcenie, pasja i fajni ludzie.

 
Chcemy, oczywiście, otwierać kolejne placówki, mam nadzieję, że z czasem uda nam się mieć ich przynajmniej 5 w Warszawie, a potem może pójdziemy w inne miasta Polski, a może w inne miasta na świecie. Trzeba to robić rozważnie, pilnować, aby były na wysokim poziomie, aby mieć na nie czas i możliwości, żeby nad nimi czuwać. To nie jest McDonald’s, żeby sprzedawać franczyzę. Na razie tak o tym myślę. Ponieważ firmuję przedszkola własnym nazwiskiem, zależy mi na tym, żeby samodzielnie pilnować ich poziomu.
 

Piotr Rubik podczas koncertu
fot. Peter Kovacs

 
W jakim stopniu angażuje się Pan w prowadzenie przedszkoli?
Muszę być na bieżąco, właśnie po to, żeby trzymać poziom, żeby się później nie wstydzić, żeby wszyscy byli zadowoleni, przede wszystkim dzieci i ich rodzice. Na razie udaje się to osiągnąć.
W przedszkolach bywam regularnie. Nie traktuję ich, jako samoistnych bytów, tylko cały czas aktywnie uczestniczę w ich pracach, jestem tam bardzo często, mam zajęcia z dziećmi, znam te dzieciaki i one znają mnie, każde nasze wspólne spotkanie to dla nich wielka radość. Poza tym codziennie jestem w kontakcie z naszymi nauczycielkami, współpracownikami i pracownikami. Absolutnie, nie odpuszczam.
Jak Pan znajduje na to czas? Bierze Pan udział w wielu projektach, cały czas jest muzycznie aktywny, nagrywa pływy, koncertuje, do tego prowadzi przedszkola… Jaki ma Pan sposób, żeby to wszystko pogodzić?
Staram się 🙂 Staram się przede wszystkim dobrze organizować swój czas. To jest sztuka, ale można się tego nauczyć. Mam receptę, która sprawdzi się w każdym biznesie, nie tylko muzycznym i nie tylko przedszkolnym.
 

Po prostu trzeba bardzo ciężko pracować, bardzo dobrze planować, a nie zajmować się głupotami. Rzeczy mniej ważne odkładać na później.

 
I to się sprawdza. Wydaje mi się, że jak na artystę, jestem bardzo dobrze zorganizowany.
A co sprawia Panu największą trudność w prowadzeniu takiego biznesu?
Przez te parę ostatnich lat bardzo dużo się nauczyłem, wszyscy się uczyliśmy. Myślę, że najtrudniejsze są – przynajmniej dla mnie – kontakty międzyludzkie, czyli praca z bardzo różnymi charakterami, głównie rodziców . To bardzo trudne. Każdy rodzic jest inny – czasami zdarzają tacy, którzy świetnie współpracują, ale i tacy, którzy są bardziej roszczeniowi. A ja jestem osobą, która raczej nie robi żadnych problemów sobie, ani innym. Wydaje mi się, że najbardziej wymagające jest właśnie to, opanowywanie różnych sytuacji, które się zdarzają w tak dużej grupie osób. To są największe wyzwania: relacje z rodzicami i motywacja zespołu. Bo przecież nasz zespół, nauczycielki, które stale mają do czynienia z rodzicami, nie zawsze potrafią poradzić sobie psychicznie z pewnymi trudnymi sytuacjami. W związku z tym trzeba być trochę psychologiem i ta psychologiczna sfera to jest najtrudniejsze zadanie.
Przedszkola to nie taki całkiem „typowy” biznes. Skala odpowiedzialności jest przecież zdecydowanie większa niż w przeciętnych firmach. Trzeba zadbać też o bezpieczeństwo, certyfikaty, atesty, spełniać normy i wymogi, żeby wszystko zgadzało się z przepisami prawa. Jak radzicie sobie w tym aspekcie?
Pieczę nad wszystkimi placówkami pod tym względem sprawuje nasza dyrektor zarządzająca, Kasia Sobesto. Duże zasługi mają tu także dyrektorki poszczególnych przedszkoli, które musiały dopilnować wszystkich kwestii formalnych.
Rzeczywiście, te normy są bardzo ważne. Przed otwarciem każdej placówki dopełniliśmy wszelkich formalności. Stale dbamy o to, żeby dobrze realizować wszystkie wytyczne urzędowe, zwłaszcza że jestem osobą znaną, w związku z tym nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek uchybienia. Od razu rozniosłoby się szerokim echem, że coś zrobiłem źle. Nikt by nie patrzył na to, że być może to ktoś inny zawinił, tylko oczywiście, że ja.
W związku z tym przykładamy do tego dużą wagę. Wszystkie przedszkola mamy prawidłowo odebrane, zaakceptowane i trzymamy się oczywiście wszystkich przepisów. A jest to trudne, bo tych przepisów jest bardzo dużo i trzeba dopełnić szeregu zaleceń.
Do tego odpowiedzialność za maluchy jest ogromna. Absolutnie nie ośmieliłbym się brać odpowiedzialności za całą grupę dzieci jako pedagog. Ja tylko uczę ich muzyki i staram się, żeby w przedszkolu była dobra energia, żeby dzieciaki były szczęśliwe. Cała odpowiedzialność za wychowanie i edukację dzieci spada oczywiście na kadrę, która jest na szczęście bardzo wykwalifikowana.
No właśnie, w jaki sposób jest rekrutowana? Czy pracowników zatrudnia Pan osobiście?
Oczywiście, najpierw jest CV, później rozmowa. Ale jest trochę inaczej niż w innych firmach, ponieważ robimy taki mały casting – kandydatki oprócz tego, że przychodzą na rozmowę, to jeszcze muszą mi coś zagrać i zaśpiewać 🙂
To dopiero sprawdzian. Wyobrażam sobie, że poprzeczka jest postawiona wysoko i oczekiwania są duże…
Tak, poziom stresu też jest więc większy, ale w naszym przedszkolu muszą pracować osoby, które rzeczywiście umieją grać, śpiewać i nie będą dzieciom fałszowały, bo tego bym nie zniósł 🙂 Cała idea tego przedszkola jest przecież taka, żeby dzieci były otoczone dobrą muzyką. W efekcie nasze nauczycielki, te które się zajmują sprawami muzycznymi, naprawdę bardzo ładnie śpiewają i bardzo ładnie grają, czego zresztą można posłuchać na płycie dla dzieci Ze śpiewnika Piotra Rubika, bo powstała ona właśnie u nas w przedszkolu, a wokalistki, które na niej słychać, to są właśnie nasze nauczycielki, które zresztą napisały też teksty do tych piosenek. Jak widać są bardzo uzdolnione i właśnie z takimi ludźmi pracujemy.
A dzieci? Jakimi „klientami” są dzieci?
Dzieci są bardzo fajnymi klientami 🙂 Z dziećmi jest najmniejszy problem. Bo one są zadowolone, szczęśliwe, widzą, że naprawdę wkładamy w to dużo serca. I to jest najważniejsze, że niezależnie od wszystkiego, jeśli one przychodzą do przedszkola szczęśliwe i szczęśliwe z niego wychodzą, to znaczy, że robimy coś dobrego.
To, że przedszkole jest sprofilowane muzycznie, jest w Pana przypadku oczywiste. Ale czy dzieci są przyjmowane według tego klucza? Czy muszą przejawiać talent muzyczny, by uczęszczać do przedszkola? Jak przebiega nabór maluchów?
Przyjmujemy absolutnie wszystkie dzieci, bo – wierzę w to – każde dziecko ma jakieś zdolności. Nie każde z nich musi być później muzykiem, ale to nie ma kompletnie żadnego znaczenia, ponieważ niezależnie od tego, czy w przyszłości zwiążą się z muzyką czy nie, to, co robimy w przedszkolu, przyda im się w każdym zawodzie, docenią umiejętność czytania nut czy grania na instrumencie – nasze przedszkolaki już po roku czy dwóch potrafią czytać nuty i je zapisywać. Ale u nas dzieci nie tylko nabywają zdolności muzycznych. Nabywają też zdolności wystąpień publicznych, bo nawet te najmniejsze dzieci już po kilku miesiącach absolutnie nie wstydzą się sceny, publiczności. Nawet jeśli nie będą zawodowo grać na instrumentach czy występować, to pracując w każdym zawodzie, przyda im się to, że nie wstydzą się publiczności, że umieją wyjść na scenę, że potrafią się zaprezentować, że mają śmiałość, żeby być wśród ludzi. To się przydaje każdemu – politykowi, prezesowi firmy, lekarzowi czy sportowcowi. W ten sposób pracują nad swoim charakterem, zajęcia rozwijają ich postrzeganie świata, muzyka i sztuka pomagają w rozwoju.
To widać zresztą po naszych absolwentach. Ci, którzy chcieli, bez problemu dostali się do szkół muzycznych – już za pierwszym razem. Ci którzy nie kontynuują swojej drogi muzycznej, miło wspominają naukę u nas i rzeczywiście nabyte u nas zdolności wykorzystują w szkole. Cieszę się, że zostawiamy taki trwały ślad, który potem procentuje i wpływa na całe życie, i myślę, że w nim pomaga.
 

Koncert Piotra Rubika
fot. Peter Kovacs

 
Przedszkole działa już ponad pięć lat, jak podsumowałby Pan ten czas biznesowo?
Myślę, że osiągnęliśmy sukces. Wiadomo, że nie jest to produkcja smartfonów na cały świat, nie ta skala inwestycji i zwrotu z niej.
 

Ważne jest jednak, że zrobiliśmy coś dobrego, co wyszło na swoje i rośnie biznesowo.

 
Stworzyliśmy po prostu dobrą markę. Wydaje mi się, że to najistotniejsze, bo bez tego w ogóle nie da się rozwijać. I bardzo się cieszę, że udało nam się coś takiego zrobić.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
 
 

2 komentarze

  1. “Przedszkole artystyczne”, “Przedszkole informatyczno-matematyczne” itp. wynurzenia to tylko pretekst, by rodzice chętniej płacili za swoje pociechy. Po takim przedszkolu żadne nie zostanie informatykiem czy artystą. Sami rodzice wychowują swoje dzieci i oni najlepiej widzą i motywują ich potrzeby/możliwości. Zresztą czy w zwykłym (dobrym) przeszkolu nie mają rytmiki, zajęć plastycznych czy nie słuchają muzyki?

Dodaj komentarz