archiwum04-20

Niezależnie od tego czy coś sprzedajesz, kupujesz czy po prostu zawiązujesz relacje inwestorskie lub biznesowe. Zawsze potrzebujesz umowy. Mało kto samemu pisze je od początku, dlatego warto użyć wzory umów, które przyspieszą i pomogą w podejmowanych decyzjach.

ABC biznesu

Zmiany w e-commerce. Co wdrożyć jeszcze w tym roku?

Żaden przedsiębiorca nie jest już chyba obecnie zdziwiony faktem, że z końcem roku musi w pierwszej kolejności ustalić, jakie zmiany w działalności gospodarczej powinien wprowadzić w związku ze zmianami w prawie, które zaczną obowiązywać z dniem 1 stycznia roku następnego. Nie inaczej będzie i tym razem. Choć nie jest to regułą, w większości zmiany te dotyczą podatków lub ZUS-ów. Niemniej jednak, koniec roku to czas przygotowania także do innych zmian, o których trzeba pomyśleć rzecz jasna jeszcze przed sylwestrem! Mimo że 2020 rok jest – mówiąc eufemistycznie – wyjątkowy w każdy możliwy sposób, co w dużej mierze związane jest z pandemią COVID-19, to i tym razem zasada przedstawiona powyżej znajdzie swoje zastosowanie. Z dniem 1 stycznia 2021 roku wejdą w życie zmiany prawa, które z perspektywy przedsiębiorców będą co najmniej istotne. Różnica tym razem będzie jednak taka, że zmiany te wejdą w życie z niemal półrocznym opóźnieniem, gdyż na skutek koronawirusa ustawodawca zdecydował się przesunąć termin wejścia w życie części zmian, w tym właśnie tych tak istotnych dla e-commerce. Obecna sytuacja przedsiębiorców Zacznijmy jednak od tego, że w chwili obecnej w dalszym ciągu w przypadku transakcji B2B – czyli tych odbywających się między przedsiębiorcami – niezależnie od tego czy mamy do czynienia z mikroprzedsiębiorcą ledwo osiągającym przychód w wysokości pozwalającej na pokrycie ZUS, czy też z korporacjami osiągającymi miliardowe zyski, ich położenie prawne w kontekście zawieranych umów jest niemal analogiczne. Prowadzi to do wielu sytuacji, które obiektywnie należałoby uznać za co najmniej niesprawiedliwe, a które dotyczą przede wszystkim kwestii takich jak: możliwości wyłączenia rękojmi w transakcjach między przedsiębiorcami czy też prawa do odstąpienia od umowy zawartej na odległość. Kuriozum tej sytuacji jest takie, że mikroprzedsiębiorcy niejednokrotnie nie wiedzą nawet, że takie uprawnienia im przysługują, gdy międzynarodowe korporacje zdają sobie z tego sprawę doskonale i posiadają nierzadko kilkuset osobowe kancelarie, które mają bronić ich praw. Zmiana przepisów Opisana powyżej sytuacja została zauważona już dłuższy czas temu, ale do tej pory nie wprowadzano jakichkolwiek zmian w tym zakresie. Przełomem miała się okazać dopiero ustawa z dnia 31 lipca 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia obciążeń regulacyjnych, która miała wejść w życie z dniem 1 czerwca 2020 r. Na skutek pandemii COVID-19 termin ten został jednak przesunięty na dzień 1 stycznia 2021 r. Wówczas dojdzie do zrównania znacznej grupy mikroprzedsiębiorców z konsumentami, co będzie miało niebagatelne znaczenie dla całego obrotu. Należy jednak zakładać, że największe piętno zmiany te odcisną na e-commerce. Obecna sytuacja przedsiębiorców Co realnie miało ulec zmianie w związku ze wspomnianymi wcześniej ustawami? Otóż, ustawą z dnia 31 lipca 2019 r. wprowadzone miały być zmiany w szeregu ustaw, jednak – w zakresie nas interesującym – chodzi w szczególności o zmiany zarówno w Kodeksie cywilnym, jak i w ustawie o prawach konsumentów. To one w zdecydowanej mierze zrównywały sytuację przedsiębiorców z konsumentem jeśli chodzi w szczególności o kwestie dotyczące handlu oraz świadczenia usług. Tak jak już wspomniałem, zmiany dotyczyć mają głównie kwestii związanych z rękojmią, której uprzednio co do zasady nie można było wyłączyć ani ograniczyć w przypadku sprzedaży na rzecz konsumentów, ale jeśli transakcja była wykonywana na rynku profesjonalnym, innymi słowy – towar był nabywany na fakturę, to nic nie stało na przeszkodzie, aby uprawnień z rękojmi zupełnie kupującego pozbawić. Co istotne, szczególnie w e-commerce sytuacja wyglądała w ten sposób, że w zasadzie każdy profesjonalnie napisany regulamin sklepu internetowego co najmniej ograniczał rękojmię w przypadku sprzedaży B2B, co czyni jakiekolwiek zmiany w tym zakresie szczególnie doniosłymi właśnie dla tej gałęzi handlu. Na tym jednak zmiany te się nie kończą. Kolejny zakres nowelizacji, który miał pierwotnie wejść w życie z dniem 1 czerwca 2020 r. dotyczył prawa odstąpienia od umów zawieranych na odległość, które w zasadzie wyłącznie dotyczy właśnie e-commerce. Tu sytuacja wygląda w ten sposób, że w przypadku B2B prawo to nie tyle można było ograniczyć, co po prostu ono nie przysługiwało. Innymi słowy, jeśli nabywałeś produkt lub usługę w e-commerce i zakup ten był jakkolwiek związany z prowadzoną przez Ciebie działalnością gospodarczą, to nie przysługiwało Ci prawo do zwrotu towaru, chyba że polityka sprzedażowa sklepu na to zezwalała. Rzecz jasna to nie jedyne zmiany, które mają wejść w życie od 1 stycznia 2021 r., a które dotyczyć będą e-commerce, skupię się jednak właśnie na nich. Warto też podkreślić, że przedstawione powyżej przepisy dotyczą przedsiębiorców niezależnie od tego, czy prowadzą oni działalność w formie spółek prawa handlowego i z wielomilionowymi obrotami, czy mają drobną działalność gospodarczą prowadzoną osobiście. Przedsiębiorca zrównany z konsumentem Po wielu interwencjach większości grup wpływu, ustawodawca doszedł do przekonania, że obecne rozwiązanie jest krzywdzące dla przedsiębiorców prowadzących biznes na niewielką skalę i regulacje te należy zmienić. Wspomnianą już ustawą z 2019 r. wprowadzone zostały więc zapisy, zgodnie z którymi dojdzie do zrównania sytuacji przedsiębiorcy wpisanego do CEIDG z konsumentem. Istotne jest jednak to, że zrównanie to nie jest absolutne i przede wszystkim warto wiedzieć, czego konkretnie będzie ono dotyczyć. Otóż, zgodnie z nowymi regulacjami przepisy dotyczące konsumenta zawarte w konkretnie wskazanych w ustawie przepisach będą miały zastosowanie także do osoby fizycznej zawierającej umowę bezpośrednio związaną z jej działalnością gospodarczą, gdy z treści tej umowy wynika, że nie posiada ona dla tej osoby charakteru zawodowego, wynikającego w szczególności z przedmiotu wykonywanej przez nią działalności gospodarczej, udostępnionego na podstawie przepisów o Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Co jednak przepis ten oznacza w praktyce? Z nowej regulacji wynika, że w przypadku osób wpisanych do CEIDG będą one traktowane jak konsumenci w przypadku, gdy dokonają transakcji, która nie jest związana bezpośrednio z przedmiotem ich działalności gospodarczej. Jak jednak ustalić granicę tego, co z przedmiotem działalności gospodarczej będzie związane? Tu niestety ustawodawca nie jest zbyt precyzyjny, gdyż wskazuje, że ocena ta będzie dokonywana głównie na podstawie PKD wpisanego do CEIDG. Warto jednak podkreślić, że z nowelizacji wynika, że PKD nie będzie tu w każdym przypadku rozstrzygające, choć bez wątpienia ma jednak stanowić podstawowe źródło informacji w tym zakresie. Przypadki wątpliwe albo sporne pozostaną finalnie do rozstrzygnięcia przez sądy. Dla jasności podam jednak przykład takiej transakcji: Wyobraź sobie, że przedsiębiorca prowadzący działalność budowlaną kupuje ekspres do kawy. W sposób...
sowa
Mała firma w sieci

3 sposoby, dzięki którym zaciekawisz wiedzą na blogu eksperckim

Chciałbyś, żeby Twój artykuł ekspercki łatwo zapadał w pamięć, przypominał wciągającą historię i wydał się czytelnikowi ważniejszy od wszystkiego, co robi w danej chwili? Poznaj 3 sposoby, które wykorzystują wyniki badań nad skutecznym nauczaniem. Pobudź wyobraźnię i skojarzenia Obrazy i słowa tworzą dwa odrębne kody. Można wyobrazić sobie jabłko, a potem je nazwać, albo przeczytać słowo „jabłko” i następnie je sobie wyobrazić. Lepiej przyswajamy takie treści, w których obrazy i słowa ze sobą współgrają, a więc kiedy dochodzi do podwójnego kodowania. Warto o tym pamiętać podczas pisania tekstów specjalistycznych, ponieważ występuje w nich sporo sformułowań abstrakcyjnych. Trudno je sobie wyobrazić, są więc rzadziej kodowane podwójnie. Należy jak najczęściej zamieniać je w konkretne, wypełnione szczegółami obrazy. Wyświetl obraz przed oczyma czytelnika, zaczynając od magicznego: Wyobraź sobie... i zapełnij tekst szczegółami, które ożywią obraz, np. tak: Wyobraź sobie, że ktoś zaprosił Cię do swojego domu. Stoisz przed drzwiami z kwiatami i prezentem. Gospodarz otwiera, po czym… trzaska drzwiami przed nosem. Tak właśnie czuje się czytelnik, kiedy skusisz go ciekawym tytułem, a potem zaoferujesz kiepski wstęp. Głębiej przetwarzamy nowe informacje, gdy łączymy je ze starymi. Kluczem do zapamiętania i zrozumienia są więc skojarzenia. Humor, przesada i absurd to złota trójka doskonałych, choć nie dość wykorzystywanych narzędzi edukacyjnych pobudzających skojarzenia. Dowcip zwięźle ujmuje to, co trzeba by wyjaśniać w wielu zdaniach, np. Gospodarkę niedoboru w czasach PRL dobrze ilustruje krążący w społeczeństwie żart: „Czym różni się świnia od sklepu mięsnego? Świnia ma dużo mięsa i krótki ogonek, natomiast sklep mięsny odwrotnie”. Przesada jest mało znanym, a niezwykle skutecznym sposobem ułatwiającym zrozumienie. Załóżmy, że chcesz uzmysłowić czytelnikowi, jak wiele publikuje się na świecie tekstów. Możesz uczynić to tak: Gdybyś chciał przeczytać każdy tekst, który ukazał się na świecie w ciągu jednego tylko dnia, nie starczyłoby ci na to całego życia. Absurd to odtrutka na przewidywalność. Psychiatra Ed Hallowell w swojej prelekcji posłużył się tym sposobem, by wyjaśnić, czym jest ADHD: Mózg osoby z ADHD jest jak ferrari z hamulcami rowerowymi. Wystarczy wzmocnić hamulce – i mamy asa. ADHD mają wynalazcy i innowatorzy, inicjatorzy i działacze, marzyciele, którzy zbudowali Amerykę. Pomożesz czytelnikowi zakotwiczyć nową wiedzę w znanym kontekście, jeśli przytoczysz słowa piosenek czy cytaty z filmów. Pokażesz dystans do tematu, nadasz tekstowi lżejszą formę i ułatwisz zapamiętanie. Tekst internetowy ma tę przewagę nad drukowanym, że można filmy czy piosenki w nim osadzić i uczynić lekturę bardziej interaktywną. A interaktywność, obok szczegółowości czy oryginalności, należy do najważniejszych cech dobrych skojarzeń. Zbuduj napięcie Prawie sto lat temu Bluma Zeigarnik odkryła, że lepiej pamiętamy te zadania, które postrzegamy jako nieukończone bądź niekompletne. Ludzie nie lubią, by im przerywano i przechowują w pamięci zadania, które należy ukończyć. Dlatego nieukończone zadanie wciąż skupia na sobie uwagę. A co dzieje się z przerwanym, a zapamiętanym zadaniem? Tym tematem zajęła się Maria Ovsiankina. Otóż, przerwanie ważnego dla danej osoby przedsięwzięcia wywołuje dręczące i nieprzyjemne uczucie, które pcha ku podjęciu tego zadania na nowo przy pierwszej nadarzającej się okazji. Ludzie czują przymus, by zakończyć coś, co właśnie rozpoczęli. Jak wykorzystać ludzkie dążenie do zamknięcia w artykule eksperckim? Najprostszym sposobem jest zadanie pytania. Otworzy ono pętlę, którą zamknąć będzie można tylko wtedy, gdy odnajdzie się odpowiedź. Gdy podsycisz ciekawość pytaniem, czytelnik będzie chciał ją zaspokoić. We wstępie artykułu przy pomocy pytań możesz zachęcić do uzupełnienia wiedzy, np. Skąd brać uczucia, które poruszają innych? Kiedy silne emocje mogą zaszkodzić przekazowi? Zbudujesz też napięcie, jeśli będziesz odwlekać wyjaśnienia spraw zapowiedzianych jako skomplikowane lub tajemnicze. Możesz rozpocząć artykuł od historii, którą przerwiesz w interesującym momencie, by następnie wyłożyć teorię i zakończyć opowieść. Dobrym sposobem będzie też zagadka, której rozwiązanie zamieścisz w dalszej części tekstu. Potrzebę zamknięcia wywoła też nowa, interesująca nazwa, która często pojawia się w tekstach eksperckich. Istnieje jeszcze jeden niezawodny sposób, by stopniować napięcie. Jest wprawdzie bardziej wymagający od pozostałych, ale za to niezawodny. I właśnie w tej chwili go wykorzystuję. Najpierw zapowiedz, o czym zamierzasz pisać, a dopiero później o tym napisz. Gdy odsuniemy wyjawienie ważnej informacji, zwiększymy szansę, że czytelnik na chwilę wstrzyma oddech. Jednak aby tekst internetowy miał szansę zaciekawić czytelnika, musisz najpierw skusić tytułem. I tutaj znów efekt Zeigarnik i Ovsiankiny będzie niezastąpiony. Nie zachęcam do wzorowania się na clickbaitach w stylu: Jak nauczyć się języka obcego w 10 dni. Takie tytuły są, wedle zgrabnego określenia, clicky, but not sticky. Gdy duża liczba kliknięć nie przekłada się na długie odwiedziny na stronie ani udostępnienia, to sygnał dla wyszukiwarki, że treść jest mało wartościowa. Tytuł nie powinien oszukiwać czytelnika, lecz pomóc mu zdecydować, na jaką lekturę chciałby poświęcić czas. Jednak w internecie zbyt wiele nagłówków rywalizuje o uwagę czytelnika, byśmy mogli sobie pozwolić na rzeczowość i suchość. Pomyśl o tytule jako o czymś, co odsłania cząstkę ciekawej treści. Wówczas stanie się on niespełnionym celem, który skusi (a może wręcz zmusi) do kliknięcia. By zachęcić czytelnika smakowitym kąskiem, obiecaj wnikliwą lub szczegółową treść, jak w nagłówkach: Przeanalizowaliśmy 100 milionów tytułów. Oto, co odkryliśmy (Buzzsumo), Odkryto nowe zdjęcie Chopina? Tajemniczy dagerotyp z 1847 roku (Culture.pl). Albo postaw na zaskoczenie, które pojawia się w tych dwóch tytułach: Jak uwypuklić słowo, którego nie ma (Poradnik Pisania), Dlaczego kochamy opowieści? Bo zawierają błąd (Poradnik Pisania). Zachęcisz do lektury Twojego artykułu na Twitterze czy Facebooku, jeśli przedstawisz interesujący, ale niedokończony skrawek informacji. Przykładowo, tak zapowiedziałam jeden z moich blogowych tekstów: Jak sądzisz, które z dwóch przysłów trafniej opisuje ludzką naturę: „Bez ciekawości nie ma mądrości” czy „Gdzie przyjaźń, tam i radość”? Powód, dla którego jedno zdanie uważamy za bardziej trafne od innego, jest zaskakujący. Powiąż temat z czytelnikiem Informacje, które nas dotyczą, docierają do nas nawet wtedy, gdy jesteśmy czymś zajęci lub gdy przytłacza nas nadmiar bodźców. Ale to jeszcze nie wszystko. Trwalej je zapamiętujemy. Są więc niezwykle skuteczne. W tekście eksperckim należy więc podkreślać, że wiedza ma odniesienie do czytelnika. Jak sprawić, by odbiorca nabrał wrażenia, że Twój artykuł jest dla niego ważny? Oczywiście, nie masz wpływu na bardzo istotną podczas lektury motywację, która pojawia się jeszcze zanim użytkownik otworzy stronę. Istnieje jednak wiele podpowiedzi, które pomagają ową motywację odkryć. Będą to statystyki strony, prośby wyrażone w komentarzach,...
Agnieszka Hyży w wywiadzie z okładki - FIRMER
Wywiady i inspiracje

Wyższy poziom czytelnictwa. Rozmowa z Agnieszką Hyży

Po jednej stronie coraz mniej czasu na relaks, życie w większym pędzie, zmęczenie i prokrastynacja – realia zdecydowanie niesprzyjające czytelnictwu. Po drugiej, rozwój nowych technologii, coraz większa mobilność, internet bez limitu – warunki idealne dla wydawnictw cyfrowych dostępnych na wyciągnięcie ręki o każdej porze, gdziekolwiek się znajdujemy. A takie, którym warto się zainteresować, pojawiło się na rynku. O tym, jak stworzyć e-book od nowa, by zachwycić nim czytelników, rozmawiam z Agnieszką Hyży – dziennikarką i prezenterką, od 15 lat związaną z telewizją i mediami, która poza show-biznesem działa również w branży eventowej i weddingowej, a od niedawna e-wydawniczej – współtworząc platformę How2 z innowacyjnymi e-bookami.   Jak wynika z badań poziomu czytelnictwa Biblioteki Narodowej, w 2019 roku 39 proc. ankietowanych zadeklarowało przeczytanie co najmniej jednej książki, 6% czytelników sięgnęło po e-booki. Jednocześnie z drugiej strony, według badania Digital 2019, Polacy spędzają w sieci średnio sześć godzin i dwie minuty dziennie. Tymczasem, pod koniec lipca, Pani razem ze wspólniczką Anną Zofią Powierżą wystartowała z nową platformą z e-boookami. Jak narodził się ten pomysł? Patrząc na statystyki, wydaje się on dość odważny. Od zrodzenia się tego pomysłu do startu platformy minęły niemalże dwa lata. Bardzo poważnie podeszłyśmy do zbadania rynku i rozpoznania potrzeb użytkowników. Razem z naszym zespołem przeprowadziłyśmy pierwsze w Polsce zakrojone na taką skalę badania e-czytelnictwa, których wyniki pomogły nam w stworzeniu naszego produktu w taki sposób, żeby odpowiadał on na zapotrzebowania e-czytelników. Internet dla wielu osób jest najważniejszym źródłem informacji, determinuje opinie i buduje światopogląd. To właśnie w świecie online szukamy informacji dotyczących spraw zarówno codziennych, jak i fundamentalnych. E-booki dostępne na platformie How2 mają ich dostarczać. Naszym założeniem jest to, by odpowiadały one na pytania najczęściej zadawane przez internautów. Biorąc pod uwagę dynamiczny rozwój e-czytelnictwa na świecie, nie mam poczucia, że to był odważny pomysł. Odpowiadamy na potrzeby rynku i światowe trendy. W Polsce e-książki zyskały na popularności około 10 lat temu. W świecie cyfrowym to spory kawałek czasu. Nie miała Pani wątpliwości, czy e-booki to właściwy kierunek? Absolutnie nie! To jest rynek, który rozwija się z miesiąca na miesiąc. Największe światowe wydawnictwa inwestują w segment cyfrowy. Mało tego, w Polsce w 2019 roku obniżono stawkę podatkową na e-booki z produktowej (23%) na usługową (5%). Uważam, że to idealny moment na to, by wprowadzić nową jakość na cyfrowym rynku wydawniczym.   Świat się zmienia, styl życia ludzi również. Świat online towarzyszy nam wszędzie i prawie zawsze.   Informacji potrzebujemy tu i teraz, nie chcemy czekać. Po e-booki możemy sięgnąć w każdej chwili i w każdym miejscu. Korzystanie z nich jest naprawdę wygodne. Czym How2 różni się od innych wydawnictw elektronicznych? How2 to cyfrowe wydawnictwo i równocześnie jedyna tego typu platforma w Polsce, na której dostępne są e-booki stworzone wyłącznie z myślą o niej. Nie można ich kupić nigdzie indziej, nie zostaną nigdy wydane w tradycyjnej drukowanej formie. Nasze e-booki to nie tylko tekst, zawierają one także materiały audiowizualne, animacje i autorskie ilustracje. To absolutnie nowa jakość na rynku wydawniczym! Przykładamy ogromną wagę zarówno do wartości merytorycznej, jak i wizualnej oraz technologicznej naszego produktu. Z naszych e-booków można korzystać na wszystkich urządzeniach mobilnych, komputerach i rozmaitych czytnikach. I co ważne, zostały one wymyślone tak, by niezależnie od urządzenia, zachowywały w pełni swoją funkcjonalność. Wszystko po to, by nasi e-czytelnicy czerpali jak największą radość i przyjemność z ich czytania. Premiera How2 przypadła na czas pandemii. Jak Pani wspomniała, prace nad uruchomieniem platformy rozpoczęły się już dużo wcześniej, zanim jeszcze usłyszeliśmy o COVID-19. Co obejmowały przygotowania? Pierwsze rozmowy z moją przyszłą wspólniczką Anna Zofią Powierżą na temat stworzenia innowacyjnej platformy z multimedialnymi e-bookami odbyły się prawie 2 lata temu. Dość szybko dołączył do nas anioł biznesu, który od początku uwierzył w nasz pomysł. Dawid Urban to znana postać w polskim świecie start-upów. Dzięki niemu bardzo szybko zaczęłyśmy prace nad How2. Badałyśmy rynek i zabrałyśmy się za zbudowanie interdyscyplinarnego zespołu. W początkowej fazie to był mały projekt, który z miesiąca na miesiąc rozwijał się i powiększał. Dziś nasz stały zespół liczy blisko 20 osób, pracujemy obecnie nad kilkudziesięcioma nowymi e-bookami. Nieustannie stawiamy sobie nowe wyzwania. Choć koronawirus mocno zainfekował gospodarkę, wydaje się, że dla biznesu online nie można było wymarzyć sobie lepszego momentu – więcej czasu spędzamy w domach, intensyfikujemy swoją obecność w internecie i korzystanie z mediów cyfrowych. Czy tak jest rzeczywiście? Paradoksalnie czas pandemii dał wieki zastrzyk energii światu online. Jeszcze przez długi czas nie wrócimy do offline’u w takim wymiarze jak kiedyś. Dlatego niezwykle ważne jest, by internet, który jest tak powszechnym i istotnym medium, dostarczał informacji rzetelnych, eksperckich i etycznych. Ciągle walczymy z fake newsami, brakuje wiedzy i rozrywki na wysokim poziomie.   How2 to nie tylko biznes. Przyświeca nam misja, chcemy edukować społeczeństwo.   Zależy nam na tym, by nasze treści były wartościowe, wiarygodne i poparte doświadczeniem i autorytetem ekspertów w danych dziedzinach. Wierzymy, że nasze działania przyczynią się do zmieniania internetu na lepsze. Mimo że jesteście na początku działalności, możecie się już pochwalić całkiem bogatą biblioteką i szerokim wachlarzem tematycznym publikacji. Według jakiego klucza wybieracie autorów, z którymi chcecie współpracować? Jaka idea Wam przyświeca? W dniu premiery platformy How2 oddaliśmy naszym użytkownikom 23 tytuły. Od początku września nasza wirtualna biblioteka poszerza się o minimum dwa nowe e-booki tygodniowo. Ich twórcami są wybitni eksperci, gwiazdy z pierwszych stron gazet, a także zdolni debiutanci. W gronie naszych autorów są m.in. Dorota Wellman, Katarzyna Bosacka, Katarzyna Pakosińska, Daria Ładocha, Hanna Lis, Anna Maria Wesołowska, Katarzyna Błażejewska-Stuhr czy Zofia Zborowska. Sam proces wydawniczy jest dość rozbudowany. Jak już wspominałam, nasze e-booki mają odpowiadać na pytania, które ludzie najczęściej zadają w sieci. Nieustannie sprawdzamy to, czego internauci najbardziej potrzebują – to, jakich treści szukają. Opieramy się na danych, statystykach, ale codziennością są dla nas też kreatywne burze mózgów. Zdarza się, że tematy wypływają z samego autora, jego zainteresowań lub doświadczeń. W niektórych przypadkach to do ustalonego wcześniej tematu poszukujemy eksperta w danej dziedzinie i wspólnie z nim przygotowujemy publikację. Do końca pierwszego kwartału 2021 roku mamy gotowy plan wydawniczy, a już teraz prowadzimy kolejne rozmowy z potencjalnymi nowymi autorami. Nieustannie szukamy nowych...
Mała firma w sieci

Plan contentowy. Dlaczego potrzebujesz go w content marketingu i SEO?

Nawet umiejętność pisania ciekawych i poprawnych tekstów nie gwarantuje sukcesu w internecie. Dlaczego? Ponieważ algorytmy Google „czytają” tekst inaczej niż ludzie. Dlatego, jeśli chcesz dowiedzieć się, jak pisać, aby wyszukiwarki polubiły twoje teksty i uznały je za wartościowe, musisz postępować zgodnie z wytycznymi. Inaczej nawet najciekawszy artykuł nie dotrze do odbiorców.   Co to jest SEO i co to jest content marketing? Zanim przejdę do dokładniejszego omówienia, jak powinien wyglądać dobrze zrobiony plan contentowy, zacznę od krótkiego wyjaśnienia, czym jest SEO oraz content marketing. Pojęcia te, ściśle związane z marketingiem internetowym, łączą się właśnie w postaci content planu. Poniżej krótkie definicje. SEO – na potrzeby niniejszego artykułu uznajmy, że to optymalizacja pod wyszukiwarki, czyli proces zorientowany na poprawę widoczności w organicznych wynikach wyszukiwania. Wyniki organiczne to te, za które nie płacimy, w odróżnieniu od reklam Google. Czyli, mówiąc najprościej, SEO to proces służący temu, że po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa „meble ogrodowe” jeden producent znajdzie się na 1 pozycji na 1 stronie, a inny na 10 pozycji 2 strony (gdzie, jak wiemy, dociera niewiele osób). Pozycja strony zależy od wielu czynników (od samej struktury strony przez jej historię po zawartość). Ponieważ teraz interesuje nas content, zajmiemy się więc samymi treściami, a dokładnie artykułami blogowymi i tekstami na zewnętrznych serwisach, bo tak, one też mogą wpłynąć na pozycję naszej strony. Do tego będzie potrzebne nam pojęcie content marketingu. To, czym jest content marketing, wyjaśni najlepiej polski termin, czyli marketing treści, rozumiany jako realizacja strategii/celów/założeń biznesowych za pomocą treści. Tutaj ważna uwaga: choć powszechnie myśli się o nim przede wszystkim w kontekście słowa pisanego (artykuły, blogi, e-booki, książki etc.), to obejmuje on wszystkie treści, czyli również wideo (klipy, webinary, wywiady) i audio (podcasty). Jednak z racji omawianego zagadnienia, skupimy się tu jedynie na tych pierwszych, ze szczególnym uwzględnieniem blogów firmowych. Dlaczego? Ponieważ jest to najprostsze (opublikowania tekstu na blogu można się nauczyć w dwa kwadranse w przeciwieństwie do np. produkcji i montażu filmów) i najtańsze (taka publikacja nic nie kosztuje, w odróżnieniu od np. artykułu sponsorowanego na dużym portalu). Dlatego można wykorzystywać je w promocji każdej wielkości biznesu, bez konieczności ponoszenia większych kosztów, bo teoretycznie bloga firmowego może prowadzić zarówno właściciel małej firmy, jak i content manager w dużej korporacji wraz ze wsparciem grafika i specjalisty SEO. W jakich firmach przydają się content plany? Jeśli firma stosuje content marketing, prowadzi bloga i/lub zależy jej na dobrych pozycjach w Google, to powinna robić to zgodnie z content planem stworzonym przez specjalistów SEO. Nawet najlepszy copywriter czy content manager nie napiszą dobrego, z punktu widzenia wyszukiwarki, tekstu, jeśli nie będą wiedzieli, o czym pisać, jakich słów użyć i jakiej długości powinien być. Nie ma to nic wspólnego z umiejętnościami pisarskimi, to po prostu technika, algorytmy i dane.   Nie wystarczy pisać, trzeba wiedzieć, jak i gdzie pisać. Po to właśnie potrzebny jest content plan.   Co istotne, nawet jeśli zamawiasz teksty u freelancerów, to content plan stanowi dokładne wytyczne, jak powinny one wyglądać. Po prostu jako zamówienie wysyłasz gotowy plik. Nie musisz wymyślać tematów (i zastanawiać się, czy zainteresują one czytelników), sprawdzać długości tekstu (po co pisać 10 stron, skoro czasami wystarczą 3) ani martwić się o SEO (bo plan powstaje właśnie przy użyciu narzędzi analitycznych dla osób zajmujących się pozycjonowaniem). Jeśli zatrudniasz copywritera czy specjalistę od content marketingu, to taki plan może być doskonałym sposobem kontrolowania pracy i postępów. Wystarczy wtedy ustalić z osobą piszącą liczbę znaków, jaką powinna pisać dziennie/tygodniowo/miesięcznie, i na tej podstawie rozliczać jej pracę. Ogromną zaletą marketingu w internecie jest jego mierzalność i oparcie na danych. Content plan to właśnie dane dla tekstów. Można porównać go do mapy wskazującej konkretną drogę. Oczywiście możesz trafić do celu, jadąc przed siebie i licząc na szczęście, ale wtedy podróż na pewno będzie dłuższa i bardziej kosztowna. Co Google bierze pod uwagę podczas wyszukiwania fraz w przypadku tekstów: witrynę, na której znajduje się tekst; długość tekstu; słowa i frazy kluczowe; linki ze stron zewnętrznych prowadzące do strony. Do czego przydaje się content plan: daje informacje, jakich tematów szukają w sieci Twoi potencjalni klienci; pozwala zaplanować proces publikacji treści i włączyć go w strategię marketingową; pomaga w pozycjonowaniu strony internetowej na interesujące nas słowa i frazy; daje jasne wytyczne osobie piszącej teksty: pozna temat, śródtytuły i długość tekstu, który powinna przygotować; podaje miejsca, gdzie powinieneś publikować teksty; zmniejsza przewagę konkurencji dłużej obecnej na rynku.   Z czego składa się content plan? Nie ma jednej, ustandaryzowanej formy, jaką powinien przybrać content plan. Wszystko zależy do firmy czy specjalisty odpowiedzialnych za jego przygotowanie. Są jednak elementy, które muszą się w nim znaleźć. Poniżej przedstawiam, co powinien zawierać podstawowy content plan dla strony klienta. Główne słowo kluczowe – czyli to, na co chcemy, aby nasza strona pojawiła się wysoko w wynikach wyszukiwania. W naszym przypadku niech będą to „jakie meble do ogrodu”. Długość tekstu – sugerowana minimalna długość wpisu. Jest ona określona na podstawie długości treści wpisów zajmujących w Google czołowe miejsca na interesującą nas frazę. Tytuł wpisu – wbrew pozorom sam tytuł nie jest najważniejszy, kluczowe jest to, aby zawierał główne słowo kluczowe i często jest to pytanie, np. „Jakie meble do ogrodu wybrać”. Podział tekstu na śródtytuły – jest to sugerowany podział treści. Każdy podpunkt to blok tematyczny, jeśli w przygotowanym planie brakuje jakiegoś kluczowego zagadnienia, można przygotować dodatkowy śródtytuł. Poszczególne nagłówki można modyfikować – ważne, aby oddawały sens opisywanego tematu. Frazy powiązane – czyli zwroty i wyrazy związane z głównym słowem kluczowym wybrane na podstawie analizy odpowiednimi narzędziami. Każda z tych fraz powinna pojawić się w tekście. Można je odmieniać, przestawiać ich szyk czy rozdzielać znakami. Słowa powiązane – słowa występujące w artykułach pojawiających się na najwyższych pozycjach w wyszukiwarce Google na określony temat. W tekście należy umieścić możliwie jak najwięcej tych słów, ale tak, aby wyglądało to naturalnie. Można je ewentualnie odmieniać przez formy gramatyczne (rodzaj, przypadek, osobę itd.). Zazwyczaj sugerujemy wykorzystanie minimum 75% tych słów. W przypadku tworzenia content planu na artykuły zewnętrzne, czyli publikowane nie na firmowym blogu, tylko w innych serwisach, pojawia się również wykaz portali, na których powinny pojawić...
firma w internecie
Mała firma w sieci

Przeniesienie firmy usługowej do internetu. Jak to zrobić?

Firma usługowa na pierwszy rzut oka nie sprawia wrażenia formy działalności, którą można łatwo przenieść do internetu. Szczególnie, gdy bierzemy pod uwagę takie firmy jak salon kosmetyczny, sklep stacjonarny czy siłownię. Okazuje się jednak, że sprzedaż internetowa nawet w tym przypadku może pełnić funkcję komplementarną.   Wykazując się odrobiną kreatywności i zaangażowaniem, będzie można z czasem rozszerzyć przynajmniej częściowo ofertę o produkty cyfrowe, po czym zwiększyć ich udział w ogólnych zyskach. Przeniesienie firmy usługowej do internetu i rola produktów cyfrowych w ogólnej strategii produktowej  Pierwszą rzeczą, którą należy wziąć pod uwagę po podjęciu decyzji o szukaniu dywersyfikacji dochodów i zwiększenia udziału sprzedaży internetowej, jest sam kształt produktów i ich pozycja w stosunku do tych, które już masz w ofercie.   Każdy produkt jest dla danego typu klienta.   Przykładowo, usługa kosmetyczna przeznaczona jest dla osób, które chcą zadbać o swoją urodę, mają czas na wizytę w salonie i środki, którymi mogą za taką usługę zapłacić. Rozmawiając jednak z potencjalnymi klientami na rynku, można dostrzec, że jest grupa, która nie ma środków na droższe usługi kosmetyczne, lecz również chciałaby dbać o urodę, w tym przypadku na własną rękę. Standardowo w takiej sytuacji salon uznaje taką grupę klientów potencjalnych za nieopłacalnych. Nie ma w swojej ofercie usług, które spełnią sygnalizowaną potrzebę. Jeżeli natomiast popatrzyłby na taką sytuację jak na szansę, mógłby przeanalizować swoje możliwości pomocy takiej grupie. Później pozostaje tylko stworzyć produkt, który odpowie na takie znaki. Wspomnianym produktem mógłby być kurs online „Zadbaj o swoje piękno, nie wychodząc z domu”, webinar z pytaniami i odpowiedziami lub możliwość odbycia konsultacji w niższej, dostępnej cenie. Takie konsultacje mogłyby zostać zakończone sprzedażą spersonalizowanego „miniporadnika urody” dla wspomnianej osoby. Inną opcją mogłaby być sprzedaż członkostwa w społeczności, np. grupie na Facebooku, w której – według obietnicy – 3 razy w tygodniu odbywałyby się konsultacje live, a także udzielane byłyby darmowe porady. Dzięki takiej reakcji można jednocześnie zwiększyć zyski w grupie klientów, która w innej sytuacji nigdy by w danym salonie nie kupiła, zwiększyć świadomość marki tego salonu i uzyskać rekomendację w jednym. Szczególnie, gdy klienci docelowi, główni, ze względu na zmianę przyzwyczajeń podczas długiej kwarantanny nie przychodzą jeszcze tak licznie do salonu. Podobnie zareagowały siłownie, które po zamknięciu musiały wymyślić coś, co pozwoliłoby chociaż w pewnej, ograniczonej części, odrobić straty. Awatar klienta i jego ścieżka po drodze produktowej w Twojej firmie – nie musisz kończyć na jednej transakcji  Tworzenie strategii produktowej, a co za tym idzie – poszczególnych ścieżek klienta, wymaga poznania jego przyzwyczajeń, zachowań, cech osobowościowych i demograficznych.   Poznanie potencjalnego klienta i stworzenie jednego lub kilku person powinno pomóc Ci badać potrzeby, wyczuwać rynek i reagować dopasowanymi produktami.   Jak to robić? Krok pierwszy: Stwórz personę Zrobisz to, odpowiadając na pytania takie jak: Kim jest odbiorca? Co robi w życiu? Jak wygląda jego rutynowy dzień? Jakie jego problemy rozwiązujesz? Do czego aspiruje? Czego się boi w związku ze skorzystaniem z usługi? To punkt wyjściowy, który posłuży do uzupełniania strategii produktowej, którą posiadasz obecnie. Bez względu na to, czy zadziało się to świadomie, czy nie. Po rozwiązaniu tego ćwiczenia powinna Ci wyjść podstawowa segmentacja klientów, na których Twoja firma będzie chciała się skupić. Klientów dodatkowo można podzielić na głównych (ang. core target), czyli tych, którzy są z punktu widzenia firmy najbardziej pożądani, i szerszą grupę (ang. wide target), którą też możemy obsługiwać, lecz robimy to w drugiej kolejności. Posługując się powyższym przykładem salonu kosmetycznego, klientem z grupy pierwszej będzie osoba regularnie korzystająca z zabiegów, a z drugiej – ta, która nie ma tyle środków, lecz chciałaby nauczyć się dbania o siebie na własną rękę. Krok drugi: Zaplanuj drogę potencjalnego klienta I spraw, by zawsze zaspokajać potrzeby. Później, mając na uwadze powyższe persony, czas zaplanować drogę klienta, wraz z produktami, które może kupić w danej kolejności. Nie zawsze będzie on zaczynał na początku drogi. Czasem może zdarzyć się, że skorzysta od razu z usług droższych, z górnej półki. Przepracujemy to na przykładzie wspomnianego wyżej salonu kosmetycznego. Pierwsza grupa produktowa: E-booki w formie cyfrowej z poradami i rekomendacjami dotyczącymi dbania o swoje zdrowie, wygląd i stosowania konkretnych produktów. Druga grupa produktowa: Webinar lub materiał wideo w formie minikursu, w którym podejmujemy ważny, odpowiadający na potrzeby potencjalnych klientów temat. Trzecia grupa produktowa: Konsultacje na żywo lub online, podczas których specjalista kosmetolog, udziela spersonalizowanych porad i tworzy indywidualny plan dbania o urodę. Czwarta grupa produktowa: Zabiegi i usługi oferowane w salonie, w miejscu stacjonarnym. Piąta grupa produktowa: Dołączenie do społeczności, dedykowanej tylko dla klientów salonu grupy, w której udostępniane są niedostępne nigdzie indziej, zaawansowane materiały. Tutaj będziemy dbać o relację. Szósta grupa produktowa: Możliwość wzięcia udziału w szkoleniu zamkniętym, podczas którego dana osoba może nauczyć się zabiegów kosmetologicznych. Szkolenie kosmetologiczne. Nadal wydaje się to takie trudne? Na pierwszy rzut oka można zauważyć, że usługi oferowane w salonie znajdują się w czwartej i szóstej grupie produktowej. Cała reszta to pewnego rodzaju produkty cyfrowe, które pomogą firmie wygenerować zysk, utrzymać płynność i zbudować relację z klientem, który ma pewne potrzeby. Warto pamiętać, że jeżeli osoba, która ma potrzebę związaną z daną grupą usług, nie będzie miała możliwości zrealizować jej u Ciebie, pójdzie do konkurencji. Konkurencja natomiast, budując strategię produktową jak powyżej, nie zyskuje klienta na dzień lub dwa (czas trwania pojedynczego zabiegu), lecz na lata. Narzędzia do wdrożenia produktów cyfrowych  Jeżeli już masz pomysł na wdrożenie produktów cyfrowych, czas na narzędzia. Przecież dobrze by było umożliwić potencjalnym klientom złożenie zamówienia sprawnie i bez nadmiernego zaangażowania z Twojej strony. Opcji jest kilkadziesiąt. Możesz wykorzystać oprogramowanie abonamentowe, w którym prosto stworzysz sklep internetowy. Selly.pl jest jedną z takich platform, która stworzyła funkcjonalności specjalnie na potrzeby produktów cyfrowych, np. e-booków. Inna opcja to tworzenie oprogramowania od nowa z pomocą programisty lub w przypadku kursów internetowych, skorzystanie z narzędzia WP Idea, które cieszy się sporą popularnością w internecie. Proste materiały graficzne, szczególnie na początku, możemy wykonywać w programie Canva (inaczej zaleca się je powierzyć grafikowi lub wykorzystywać zdjęcia). Narzędzi jest sporo. Grunt to wybrać takie, które odpowiedzą na potrzeby Twojej firmy.   Przeniesienie części firmy usługowej do internetu to wyzwanie, które wymaga zaangażowania czasowego i...
Barbara Lech - FIRMER
Wywiady i inspiracje

Czas przepoczwarzania się. Rozmowa z Barbarą Lech

Jest jak jest... Z takiego założenia wychodzi, niestety, wielu przedsiębiorców, którzy w ostatnich miesiącach boleśnie zderzyli się z konsekwencjami pandemii. Przestój w firmie, spadek obrotów, mniej klientów, rzeczywistość nie nastraja optymistycznie… Ale czy rzeczywiście musi być tak jak jest? O tym, co można zrobić, by wprowadzić do swojej biznesowej rzeczywistości więcej światła i wyjść z błędnego koła negatywnego myślenia, rozmawiam z Barbarą Lech – dyplomowanym coachem z wieloletnią praktyką, wspierającą swoich klientów w uwolnieniu ich potencjału i pewności siebie, autorką książek i szkoleń oraz unikatowych programów i narzędzi rozwoju osobistego.   Na co dzień obserwuje Pani swoich klientów, którzy muszą radzić sobie w nowej normalności. Czy na podstawie tego doświadczenia, może Pani powiedzieć, jak wpływa na nas pandemia? Jak oddziałuje ona szczególnie na osoby aktywne dotąd zawodowo? Myślę, że czas, który nastąpił, to czas przepoczwarzania się. U jednych poszło gładko, po prostu przystosowali się i znaleźli sposoby na realizowanie swojego biznesu, swoich celów czy życia w nowych warunkach. Inni bardzo trudno to znieśli, ponieważ stawiając opór, próbowali wrócić do tego, co było, a to jest już niemożliwe. Niektóre zawody czy sposób ich wykonywania, bezpowrotnie się skończyły, gdyż okazały się niewystarczające i niepotrzebne tak naprawdę w danym momencie. Wygrali Ci, którzy byli przygotowani do tego, żeby prowadzić biznes na różne sposoby. Mieli inne elementy czy filary swoich firm – i oni się w tym najłatwiej odnaleźli. Jeżeli ktoś wcześniej prowadził swój biznes w formie online, nie odczuł niczego nowego (co najwyżej przypływ klientów), robił po prostu to, co do tej pory. Jeżeli jednak miał biznes tylko stacjonarny, to – w wersji optymistycznej – zaliczył spadek dochodów. Mogłoby też być odwrotnie. Gdyby odcięto internet, to jak wyglądałby Twój biznes? Masz drugą „nogę”, która pozwoliłaby Ci nadal funkcjonować i prosperować? Dobrze jest uświadomić sobie, że pandemia pokazała nam rzeczywistość mocno ograniczoną dla naszego poruszania się zewnętrznego. Jak każda nowa sytuacja, ma ona swoje plusy i minusy. Ten, kto szybko potrafił się przestawić, czy skorygować biznes o rzeczy ważne w pandemii (np. bezdotykowa dostawa żywności do domu, korepetycje online, platformy do szkoleń i sklepy online), ten wygrał. Wbrew pozorom, takie trudne momenty to dobry czas na przemyślenia. Obserwując moich klientów, mam czasem wrażenie, że z uporem próbują wrócić do tego, co było. Powtórzę to jeszcze raz: nie da się już wrócić. Świat się zmienił, zupełnie jak w książce Kto zabrał mój ser? Johnsona Spencera. Od czego zależy zatem to, jak reagujemy na trudne sytuacje, których nie da się przewidzieć? Od naszej elastyczności, od tego, czy przywiązujemy się do status quo, czy też potrafimy dopasować się do zmieniających okoliczności. Myślę, że tutaj znaczenie może mieć też nasze wychowanie: czy pochodzimy z rodziny, w której była łatwość przystosowania się do zmian, czy też po prostu było narzekanie i tupanie nogą: „Ma być tak jak było i koniec”, „Będę czekać, aż wszystko wrócić do równowagi”. Na szczęście dzisiaj, będąc już drosłymi, możemy sami decydować, które przekonania nas wspierają, a które nie, i dzięki temu jesteśmy gotowi, by wprowadzić zmiany do swojego życia. Przy zmieniającym się otoczeniu uważam, że kluczowym będzie nasza elastyczność, która pozwala realizować swoje cele pomimo tego, co dzieje się obok.   Cel może pozostać ten sam, tylko droga do niego będzie się zmieniała. To wymaga otwartości.   Rzeczywistość dzisiaj nie należy jednak do najłatwiejszych. Przestoje w pracy, mniej klientów, problemy z płynnością finansową... To teraz codzienność wielu przedsiębiorców. Jak mogą oni nie poddawać się złym nastrojom? Zaczęłabym od pytań: „Czy jesteś przedsiębiorcą czy osobą samozatrudnioną?”, „Jak wyglądał Twój biznes przed pandemią?”, „Jak bardzo ona na niego wpłynęła?”. Jeżeli znacząco, to być może nie byłeś do końca przygotowany na jakiekolwiek zachwiania rynku... Bardzo często spotykam się z tym, że ludzie przejadają cały swój dochód, a czasami nie tylko dochód, ale i przychód, nie myśląc zupełnie o tym, że w perspektywie może być słabszy miesiąc czy nawet cały okres. To właśnie te osoby znalazły się w najtrudniejszej sytuacji przeinwestowania albo braku jakichkolwiek oszczędności czy środków obrotowych w firmie, które można by właśnie wtedy wykorzystać. Kiedy pracuję z moimi klientami coachingowymi nad tym, by postawić ich biznesy na nogi, to na samym początku ustalamy pensję, którą będą sobie wypłacać. Ma to duże znaczenie, ponieważ prowadzi do zostawienia w firmie środków, jakie można wykorzystać właśnie w takich sytuacjach. Wychodzę z założenia, że trzeba być pozytywnym realistą. W sytuacji jednak, kiedy mleko już się rozlało, to może teraz jest dobry moment na to, żeby się zatrzymać, popatrzeć na swój biznes z lotu ptaka i pomyśleć, jak go uelastycznić. Jak dotrzeć do naszych celów, czy to tych finansowych, czy tych z misji, w inny sposób. Można zadać sobie pytanie: „Co jest moim nadrzędnym celem?”.   Jeżeli masz podjętą konkretną biznesową decyzję, to nie będziesz ustawać w zmianach i w kolejnych próbach, aż zrealizujesz to, co chcesz.   Jak więc nie poddawać się tym złym nastrojom? Po prostu dalej robić swoje, tylko szukać innych sposobów na zrealizowanie tego, co chcemy. Mówi się, że jak się ma odpowiednią motywację, to zdziała się wszystko. Czym jest zatem ta odpowiednia motywacja? Odpowiednia motywacja dla mnie to przede wszystkim podjęcie biznesowej decyzji i ustalenie swojej misji w dwóch aspektach. Pierwszy może być związany z korzyściami, jakie odniesiemy, kiedy zrealizujemy swoje zawodowe cele. Drugi aspekt powinien być związany z tym, co wniesiemy do systemu, do świata, czyli: jak to, co robimy, wpłynie na życie innych ludzi. Wtedy budzi się motywacja. Często potrafimy zrezygnować z dóbr, jakie określiliśmy w misji (np. konkretny obrót, zysk czy swoją własną pensję), bo na jakimś etapie uznajemy, że to nie jest aż tak ważne, żeby wymuszać na sobie wychodzenie ze strefy komfortu i znoszenie kolejnej porażki. Jeśli nasz drugi aspekt misji jest związany z innymi, a nie z naszymi finansami, to wtedy on może być naszym naturalnym motywatorem. W trudnych momentach pomyślisz sobie, że tracą inni, gdy nie dajesz im możliwości czy sposobności skorzystania z Twojej usługi lub produktu. Nie wpływasz więc swoją misją tak, jak chciałeś na rzeczywistość i to czasami potrafi wystarczająco zmotywować. Moja osobista misja „Prowadzę prosperujący biznes i wiodę obfite, atrakcyjna życie” jest jednocześnie biznesową decyzją. Przedstawia...
Trendy i newsy

FIRMER 4/2020 Agnieszka Hyży o swoich krokach w branży e-wydawniczej

To, co eksperci zapowiadali wiosną, kiedy koronawirus dopiero się rozpędzał, staje się faktem. Nastała jesień, a razem z nią sytuacja epidemiologiczna przybrała na sile. Niepokój przedsiębiorców znów sięga więc granic wytrzymałości. Bo kiedy latem wydawało się, że powoli wszystko może się ustabilizować, teraz mowa o lockdownie 2.0. Jak na niego zareagować? Jak zabezpieczyć firmę przed jego konsekwencjami? Z pomysłami na to na naszych łamach przychodzą eksperci, szukając ratunku w świecie online. W wywiadzie z okładki Agnieszka Hyży odkrywa potencjał branży e-wydawniczej, specjaliści podpowiadają, jak przenieść firmę do sieci, jakie treści i działania online mogą przysporzyć klientów, jakich błędów unikać, a także – jak prowadząc e-biznes, robić to zgodnie z prawem. Przestrzegają też, jak zadbać o bezpieczeństwo pracy zdalnej – nie tylko w kwestii ochrony danych, ale także naszej kondycji psychofizycznej. Wreszcie, nie szczędzą też słów otuchy dla wszystkich, których poziom negatywnych emocji sięga zenitu – jak stresować się mądrze i jak znaleźć motywację w trudnych sytuacjach. O tym wszystkim przeczytacie właśnie w tym numerze. Zapraszamy do lektury!   POBIERZ BEZPŁATNIE NAJNOWSZY NUMER     W numerze 4/2020 znajdziesz: Wyższy poziom czytelnictwa. Rozmowa z Agnieszką Hyży O tym, jak stworzyć e-book na nowo Czas przepoczwarzania się. Rozmowa z Barbarą Lech Jak motywować się w sytuacjach kryzysowych Plan contentowy Dlaczego potrzebujesz go w content marketingu i SEO? Przeniesienie firmy usługowej do internetu. Jak to zrobić? Jak firma świadcząca usługi może zaistnieć online?   7 grzechów lokalnej firmy w świecie online Jak odpowiadać na opinie klientów? 5 najważniejszych zasad, które musisz wcielić w życie 3 sposoby, dzięki którym zaciekawisz wiedzą na blogu eksperckim Vlogowanie na YouTubie. Czy warto zawracać sobie nim głowę? Bezpieczeństwo pracy zdalnej Transformacja cyfrowa to ludzie Czego uczy nas pandemia? O zarządzaniu firmą, finansami i ludźmi Jak mądrze się stresować? Zarządzanie energią wymaga strategii 2 lata z RODO – czy naprawdę jest się czego bać? Zmiany w e-commerce. Co wdrożyć jeszcze w tym roku? Legalna strona biznesu online. Recenzja książki Prawo dla biznesu. E-commerce + konkurs!...
1 2
Strona 2 z 2