Trendy i newsy

Małe firmy w wielkim kryzysie

Kobieta w maseczce i rękawiczkach
fot. ready made / pexels.com
1.3kwyświetleń

Zamknięte lokale, zawieszone usługi, wstrzymane inwestycje, brak możliwości pracy i jedno powtarzające się pytanie: Co dalej? Tysiące małych przedsiębiorców w Polsce stanęły przed ogromnym wyzwaniem, jakie przyniósł koronawirus: jak przetrwać w czasie kryzysu?

Wielu właścicieli małych i średnich biznesów zostało z dnia na dzień pozbawionych możliwości pracy. Musiało pozamykać zakłady, wstrzymać inwestycje, zawiesić działalność, pozwalniać pracowników i pożegnać się z klientami. A co za tym idzie, z przychodami. Duża część firm postanowiła jednak nie poddawać się pandemii, podejmując szereg działań, o których często wcześniej nie myślała.
Niektórzy przedsiębiorcy przeszli do sieci. Dla jednych było to naturalne i łatwe, dla innych oznaczało to kolejne wyzwania i niewiadome. Prowadzący biznesy online zintensyfikowali swoje działania w internecie. Pozostali zaczęli uczyć się nowych rzeczy. Gastronomia postawiła na jedzenie na wynos, a także wprowadzenie sklepów z produktami własnego wyrobu lub półproduktami. Studia fitness i siłownie zaczęły prowadzić zajęcia online. Fryzjerzy i kosmetyczki udzielają porad na Facebooku i oferują tzw. koszyki ratunkowe. Branża turystyczna zaczęła sprzedawać vouchery na wakacje. Powstał także szereg inicjatyw oddolnych wspierających małe, lokalne firmy, a internet zalały hashtagi: #wspieramypolskiemarki czy #wspieramylokalnybiznes.
Jak sobie poradziły nasze rodzime firmy? Na to pytanie odpowiadają przedsiębiorcy z różnych branż:
 
Katarzyna Paszkowska
Warsztat Żywienia, Olsztyn

Warsztat Żywienia Olsztyn
fot. Światłoszepty

Jestem dietetykiem z wykształcenia i z pasji. Rok temu po długich rozmyślaniach postanowiłam pójść na swoje. Otworzyłam Warsztat Żywienia. Uniezależniłam się, zaczęłam budować własną markę i całkiem dobrze sobie radzić na olsztyńskim rynku.
Praca dietetyka podczas pandemii znacznie się zmieniła. Na co dzień przyjmuję w gabinecie stacjonarnym. Ograniczenia wychodzenia z domu zmusiły mnie do przeniesienia usług do internetu. Wizyty odbywały się przez telefon lub Skype. Niestety, z racji specyfiki tematu większość moich pacjentów preferuje spotkania twarzą w twarz. Duża część z nich zawiesiła więc konsultacje do czasu zniesienia ograniczeń. Spowodowało to znaczny spadek obrotów mojej firmy, a liczba konsultacji zmalała o ok. 75%. Tym bardziej, że podczas pandemii dietetyk jest raczej na końcu listy priorytetów. Odbiło się to także na zapisach na nowe wizyty – przez niemal dwa miesiące zanotowałam jedynie kilka osób chętnych na rozpoczęcie współpracy.
Oprócz pracy z pacjentami w gabinecie, prowadzę także weekendowy kurs dietetyki. Tu też pandemia odcisnęła swoje piętno. Wszystkie zajęcia musiały odbyć się w formie online, co początkowo było trudne technicznie. Nie każdy ze słuchaczy mógł poradzić sobie z obsługą programu umożliwiającego uczestniczenie w wykładach. Poza tym część zajęć jest czysto praktyczna, więc mogą odbyć się dopiero w momencie, kiedy będziemy mogli wrócić do sali kursowej.
Dopiero teraz, po rozluźnieniu obostrzeń, wróciłam do normalnego trybu pracy. Powoli powracają pacjenci oraz pojawiają się nowi. Chyba po przymusowym zamknięciu w domu chętniej szukają porad specjalisty.
Czas ograniczeń nie był jednak czasem zmarnowanym – spożytkowałam go na nadrobienie zaległości w dokumentacji pacjentów, pisanie zaleceń i tworzenie strony internetowej. Brałam także udział w konferencjach i szkoleniach online, nadrabiałam branżowe lektury.
 
Paulina Niemińska-Momot
Photo feelings, Warszawa
Photo feelings Warszawa
fot. Paulina Niemińska-Momot / archiwum własne

Jestem fotografką rodzinną, tworzę naturalne sesje w plenerze oraz w domach moich klientów. Zatrzymuję najcenniejsze ulotne chwile z bliskimi w kadrach pełnych miłości i ciepła. Od 3 lat prowadzę Photo feelings. Zależy mi na udokumentowaniu radości, naturalnej fascynacji życiem, magiczne chwile to: czułe spojrzenia, delikatny dotyk, tulenie.
Ostatnie 3 miesiące w moim biznesie to czas zmian. Po początkowym spadku formy postanowiłam wziąć się za sprawy, które pojawiły się na moim horyzoncie przed izolacją. Photo feelings od jakiegoś czasu przechodziło zmianę, gdyż zauważyłam, że ciągnie mnie do mojego wyuczonego zawodu – nauczycielki. Poczułam, że pragnę połączyć fotograficzną pasję z 10-etnim doświadczeniem pod tablicą. Gdyby nie akcja #zostańwdomu nie otworzyłabym się na konsultacje online dla innych fotografek, które od jakiegoś czasu wysyłały mi prośby o marketingowe wskazówki czy pochylenie się nad ich portfolio.
Ponadto, praca nad kolektywem „Opowieści rodzinne” promująca fotograficzną współpracę zaczęła nabierać wyrazu. Wcześniejsze plany, które były ograniczone do minimum z powodu braku czasu, rozwinęły się, gdyż miałam przestrzeń na zastanowienie się oraz motywację, by docelowo znaleźć kolejne żródło dochodów. Teraz, razem z Agi Lebiedź z Hush pictures piszemy e-book dla naszej grupy docelowej i planujemy rozwinąć edukacyjną przestrzeń dla fotografek rodzinnych. To pierwsza w Polsce tego typu inicjatywa. Agi mieszka w Wielkiej Brytanii, nasza praca zawsze działa się więc w sieci. A wspólne plany dogadujemy na Skype’ie.
W między czasie wróciłam do rebrandingu mojej marki, gdyż to, co kierowało mną 3 lata temu, przestało być aktualne. Postanowiłam, że będę gotowa na nowych klientów jak tylko ograniczenia będą zniesione. Byłam też gościem w podcaście i rozpoczęłam pracę nad stroną www. Postanowiłam, że wykorzystam dany mi czas.
Izolacja zmusiła mnie do pochylenia się nad sprawami, które były odkładane od miesięcy. A także uzmysłowiła mi, że powinnam być zabezpieczona na wszelkie sytuacje. Kiedy fotograficzny sezon się kończy lub biznes staje, chcę mieć inne satysfakcjonujące zajęcia oraz źródła dochodu.
 
Armand Ziemiński
Kawiarnia Kawałek, Warszawa
Kawiarnia Kawałek Warszawa
fot. Armand Ziemiński / archiwum własne

Trzy lata temu rzuciłem pracę w agencji reklamowej, by spełnić swoje marzenie – otworzyć kawiarnię. I tak zaczęła się największa przygoda życia pod nazwą Kawiarnia Kawałek.
Na początku lockdownu sytuacja nie była za wesoła i w dalszym ciągu do normalności jeszcze dużo brakuje, ale widać światełko w tunelu. Naszymi klientami byli głównie pracownicy okolicznych biurowców i studenci, którzy teraz pracują i uczą się zdalnie. Podczas pandemii ruch spadł prawie o 100%.
Większość kawiarni utrzymuje się z przygotowywania kawy – na miejscu czy na wynos – i sprzedawania wszelakiego rodzaju przekąsek: ciast, ciastek, kanapek. W Kawałku oprócz ekspresu ciśnieniowego parzymy kawy metodami alternatywnymi. Wymaga to innego podejścia, innych narzędzi, innych ziaren. To specyficzny segment, skierowany do bardziej świadomych i wymagających Klientów. Ale to właśnie tę część biznesu udało mi się rozwinąć w trakcie pandemii.
Pomysł na sklep internetowy chodził mi po głowie od jakiegoś czasu. Na półkach zawsze mamy świeżo palone ziarna z dobrych palarni, chciałem żeby każdy mieszkaniec Warszawy mógł je zamówić przez Internet i otrzymać tego samego dnia. Moje pierwsze podejście do postawienia sklepu online było nieudane. Pomysł został zaparkowany i czekał na budżet i sprzyjający czas. Nieoczekiwanie wszystko potoczyło się znacznie szybciej, niż zakładałem.
Sprzedaż przez Facebooka uruchomiłem w kilka dni, to było najprostsze i najszybsze rozwiązanie. Kolejne dwa tygodnie poświęciłem na budowę sklepu. Tym razem wybór platformy okazał się trafiony i wszystko poszło bardzo sprawnie. Otwarcie sklepu pozwoliło mi na zrotowanie tego, co miałem na półkach w kawiarni i poszerzenie oferty o ziarna z kolejnych palarni.
Od początku pandemii nie miałem wolnego. Pracuję w kawiarni, przy sklepie online, dodając produkty, ich rozbudowane opisy, prowadzę obsługę i zdarza się, że jeżdżę jako kurier z kawą. W dowożeniu kaw fajne jest to, że ludzie uśmiechają się widząc, że działamy i się nie załamujemy. To był też dla nas taki kop motywacyjny, bo widzimy, że to, co robimy ma sens. Jestem pewien, że po ustabilizowaniu się sytuacji i tak będę czasami rozwoził paczki.
Cieszę się, że pomimo pandemii od razu zacząłem działać i rozwijać pomysł ze sklepem – ta cała ta sytuacja może wyjść nawet na dobre. Na razie online nie stanowi jeszcze znaczącej części naszej sprzedaży, ale to coś w co inwestujemy na przyszłość.
Fajną i dobrą rzeczą, która zaczęła się teraz bardziej rozwijać jest wspieranie lokalnych biznesów. Budowanie więzi, dokonywanie świadomych wyborów konsumenckich. Ludzie zobaczyli, że jeśli nie będą kupować w lokalnych sklepach, po sąsiedzku, to po pandemii jedynym sklepem są Żabki i Biedronki, a z restauracji zostanie Ci KFC albo McDonald. W naszym sklepie mamy w tej chwili ziarna wypalane wyłącznie w lokalnych, polskich palarniach.
Ciężko też na razie powiedzieć, czego nauczyła mnie pandemia, bo mam świadomość, że to jeszcze nie koniec. Wiem na pewno, że jeśli mam na kogoś liczyć, to na siebie i przyjaciół. Nie można także szukać rozwiązania problemów na zewnątrz, nikt za mnie tego nie zrobi. Sprawdziło się planowanie wszystkiego z arkuszem kalkulacyjnym (polecam wszystkim, którzy tego nie robią), prosty pomysł i konsekwencja w działaniu. Z drugiej strony zdałem sobie sprawę jak mało wiem o prowadzeniu biznesu online i tutaj muszę się jeszcze bardzo dużo nauczyć.
 
Michał Piwowarek
Szkoła Tańca Pole Dance all on pole, Warszawa
Szkoła Tańca Pole Dance all on pole Warszawa
fot. Michał Piwowarek / archiwum własne

Uczyłem się tańca i akrobatyki od dziecka, a na pewnym etapie poznałem pole dance. I dopiero to połączenie dało mi satysfakcję. Znalazłem wtedy pomysł na siebie i zacząłem uczyć pole dance na salach treningowych, aż nadszedł czas, by otworzyć własne studio. Stworzyłem więc miejsce z luźną, domową atmosferą dla ludzi chcących tańczyć i się rozwijać.
Gdy ogłoszono pandemię czasu na załamywanie rąk nie było. Wiedziałem, że trzeba działać, bo ludzie, z którymi pracuję, to ludzie, którzy potrzebują ruchu, aktywności fizycznej. Bardzo szybko po zamknięciu sali treningowej uruchomiłem więc zajęcia online. To było oczywiste, bo wszystko przenosiło się do sieci. Także spektakle teatralne czy propozycje kinowe.
Musiałem dowiedzieć się, jakie są narzędzia do pracy zdalnej, bo nigdy nie musieliśmy tak pracować. Okazało się, że jest sporo problemów z tym związanych, bo do transmisji w dobrej jakości trzeba mieć dobry sprzęt. A dostęp do niego w czasie rozkręcającej się pandemii był ciężki. Nagle nie dało się kupić żadnej kamery w sklepach internetowych, półki zostały wyczyszczone. Ostatecznie kupiłem kamerkę po zawyżonej cenie, nauczyłem się obsługi i zaczęliśmy działać.
Zaskakujące było to, że gdy ruszyliśmy z zajęciami online, okazało się, że jest bardzo dużo chętnych osób z całej Polski. To była okazja, żeby pokazać się w różnych częściach kraju, a nawet świata, bo ludzie ćwiczyli z nami z różnych miejsc. To było świetne, że dance pole’em udało się zainteresować osoby wcześniej niezwiązane z tym sportem. W pierwszych tygodniach odnotowaliśmy duży wzrost nowych polubień na Facebooku.
Na pewno zadziałała tutaj wcześniej zbudowana społeczność, której nagle zabrano codzienne treningi i która chciała w jakiś sposób zachować swój tryb życia i regularność. Mogliśmy też porozmawiać o całej sytuacji, o tym co się działo.
W trakcie pandemii podpisałem umowę na prowadzenie zajęć online z firmami partnerskimi Benefit System i Vanity Style. Te umowy dały mi możliwość ciągłego funkcjonowania, bo niestety nie załapałem się na żadne świadczenia rządowe. Obroty firmy spadły, jednak udało mi się nie zamknąć jej i nic nie musiałem dopłacać, dając pracę instruktorom, chcącym działać online.
Myślę, że przez to, że byliśmy w kontakcie z klientami, to nie mieli oni okazji o nas zapomnieć. Kiedy ogłosiłem pierwsze zajęcia stacjonarne, to miejsca od razu poznikały. Zainteresowanie jest ogromne, choć grupy są teraz o połowę mniejsze. Nie chcę na razie nic wróżyć, ale odzew jest pozytywny. Ludzie chyba tęsknią za sportem i aktywnością.
 
Kasia Szatkowska
Meblove Kreacje, Sosnowiec
Meblove Kreacje Sosnowiec
fot. Kasia Szatkowska / archiwum własne

W październiku 2015 roku otworzyłam Meblove Kreacje. Miejsce, w którym poznaję ludzi, którzy tak jak ja kochają piękne, niekoniecznie nowe meble i przedmioty. W Meblovych Kreacjach prowadzę renowację mebli, uczę innych tego fachu na licznych warsztatach w wielu polskich miastach i wykonuję na zamówienie pufy i tapicerowane ławeczki.
W trakcie społecznej izolacji, na 2,5 miesiąca całkowicie zawiesiliśmy warsztaty dla uczestników i to zarówno te wyjazdowe, jak i te, które odbywały się w naszej pracowni. Warsztaty to 70% naszej działalności, trzeba było więc skupić się na tym, co możemy wykonywać na miejscu. Nasi klienci pozytywnie nas zaskoczyli i w trudnej dla nas sytuacji złożyli sporo zamówień na pufy oraz usługi tapicerskie, co pozwoliło nam przeczekać ten trudny okres.
W międzyczasie opracowaliśmy również nowy produkt w stylu DIY, który klienci mogli zamawiać i samodzielnie wykonywać w domu. Na potrzeby tego projektu nagraliśmy również materiał filmowy. Jako całość zadziałało to bardzo dobrze. Podsumowując, można uznać, że sytuacja z koronawirusem nauczyła nas, aby nie ograniczać się i cały czas szukać nowych rozwiązań i jeśli to możliwe zapewniać klientom taką usługę, jakiej w danym momencie potrzebują.
 
Podsumowując
Koronawirus przyniósł czas na refleksje i weryfikację dotychczasowych działań. Zmusił do zmian i rozwoju, szukania nowych i lepszych rozwiązań, a także sposobów na oszczędzanie, płynność i zapanowanie nad firmowymi finansami. Przeniesienie części biznesu w świat online, dodanie nowych usług i produktów do swojej oferty, a także zacieśnianie relacji z klientami przez social media okazały się jednymi z kluczowych aspektów przetrwania kryzysu dla wielu małych firm.
 

Dodaj komentarz