archiwum02-16

Niezależnie od tego czy coś sprzedajesz, kupujesz czy po prostu zawiązujesz relacje inwestorskie lub biznesowe. Zawsze potrzebujesz umowy. Mało kto samemu pisze je od początku, dlatego warto użyć wzory umów, które przyspieszą i pomogą w podejmowanych decyzjach.

Otwarta książka
Trendy i newsy

Ukryta komunikacja

Przeczytaj recenzję książki pt. "Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała", w której mechanizmy działania mowy ciała wyjaśnia szczegółowo Monika Maj-Osytek.
Portret prof. Jerzego Bralczyka
Wywiady i inspiracje

Prof. Jerzy Bralczyk: Reklama może być dziełem sztuki

Prof. Jerzy Bralczyk, fot. Tomek Kordek Niejeden przedsiębiorca – tak jak Słowacki – chciałby, „aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Gdyby to pragnienie udawałoby się łatwo zaspokoić, nie mielibyśmy tylu nietrafionych kampanii reklamowych, a i relacje z klientami zawsze układałyby się świetnie. Słowo – fakt – jest dobrym narzędziem sprzedaży. Jest jedno ale... Tylko wtedy, kiedy sprawnie się nim posługujemy. Jak robić to dobrze? O języku w komunikacji z klientem i o języku reklamy w ogóle opowiada prof. Jerzy Bralczyk – człowiek, który o językowych narzędziach perswazji i mechanizmach ich działania wie wszystko.   Panie Profesorze, w jednym z wywiadów powiedział Pan, że: „Reklama ma w sobie coś z poezji i na jej podobieństwo jest budowana”. Chociaż reklama ma w swojej historii takich uznanych twórców, jak Wańkowicz, Osiecka, cytaty z Mrożka, swoje dołożył także Pan sam swoimi sloganami, to często trudno zgodzić się z taką tezą. Trochę dokładałem, to prawda. Jeśli chodzi o cytaty, można sięgnąć dalej niż do Mrożka. „Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga” sięgnęło aż do Mickiewicza, reklamując zresztą – niestety – płyn do czyszczenia klozetów. Ideał czasem sięga bruku, bo „ideał sięgnął bruku” wzięte oczywiście z Norwida, to slogan reklamujący bruk. Reklama sięga tam, gdzie nikt nie sięga i sięga bruku także. Były nawiązania i do modlitw. A czy reklama ma w sobie coś z poezji? Może mieć, ale reklama, którą kiedyś opisywałem, odwoływała się może do tych szlachetniejszych tekstów. Później reklama, jako zjawisko zupełnie cudzożywne, zaczęła w swojej intertekstualności posługiwać się wszystkimi możliwymi gatunkami i odniesieniami językowymi. Może przypominać ogłoszenie prasowe, notatkę informacyjną, komunikat pogodowy, telegram, hasło polityczne i piosenkę. Na razie nie spotkałem reklam, które przypominają nekrologi, ale kto wie, może i to się pojawi. Dzisiaj reklama często przybiera formę bardziej nachalnego nakłaniania, a nie komunikacji, bywa też wulgarna. Z czego to wynika? Reklama może być dziełem sztuki, tyle że nie zawsze przekłada się to na jej skuteczność. Kiedy zwracamy uwagę na jakość formy, na poetyckość, to być może w naszym umyśle nie od razu pojawi się decyzja o zakupie czegoś. I to także ma pewne znaczenie. Jakie formy reklamy najbardziej Pana irytują? Czy są jeszcze takie, które Pana zaskakują? Są, owszem. To pewien paradoks. Powiedziałbym, że te reklamy, które kiedyś bardzo mnie śmieszyły i bawiły, na przykład przez swoją absurdalność, po jakimś czasie zaczęły mnie drażnić. Głównie tym, że absurd to przecież rodzaj schronienia przed nadmiernym sfunkcjonalizowaniem języka. To coś, co dawało nam poczucie, że język może służyć tylko zabawie. A teraz już nawet w tym aspekcie zaczyna sprzedawać, zaczyna być komercyjny. I to nie bardzo mi się dzisiaj podoba. A oprócz tego czasem dochodzę do wniosku, że im bardziej dana reklama mi się podoba, tym bardziej mam jej za złe, że jest tylko reklamą, a nie czymś innym. Oczywiście drażnią mnie też te reklamy, które są niegramatyczne, nielogiczne, wykorzystują słowa uważane za agresywne, a czasem nawet wulgarne. Jest ich sporo. A jakie się panu podobają? Czy jeszcze w ogóle ulega Pan reklamom? Czasem ulegam reklamom, ale nie na tyle, żeby od razu kupować produkt, natomiast na tyle, żeby z chęcią się tym reklamom przyglądać. Są to reklamy, które odwołują się do dyskretniejszego poczucia humoru, na przykład takie, które operują zmianami w obrębie utartych frazeologizmów. Dlatego podobała mi się cała seria reklam Żubra, bo to było czasem zaskakujące odświeżenie frazeologii. To był całkiem niezły pomysł na całą kampanię. A jak daleko może ona zajść bez powtarzania się i naciągania znaczeń, trudno powiedzieć. Dlaczego ulegamy reklamom? Ludzie są przekonani, że oni sami jej nie ulegają. Że inni ulegają, ale oni nie. Tak, reklama działa – ale nie na mnie, na innych. Naprawdę może działać pozytywnie i negatywnie. Są reklamy, które sprawiły, że czegoś nie kupowałem. Reklama może stać się zatem antyreklamą... Tak, może być antyreklamą zdecydowanie. Wszyscy przywiązujemy się czasem do jakichś reklam, tak jak do znanych piosenek. Miałem kiedyś ulubioną reklamę, zawsze lubiłem ją oglądać. Nie wiem, do kogo była ona skierowana, bo reklamowała wózki widłowe różnych typów. Slogan brzmiał: „Oferta Zrembu zawsze na czasie”. Ponieważ pojawiała się ona już w PRL-u, później znikła, a potem znowu się pojawiła, to pomyślałem sobie: tak, ona jest zawsze na czasie – to tak, jak gdyby mówiła sama o sobie. To mi się trochę podobało, jej forma retro, pewna przaśność i w gruncie rzeczy absurdalność. Kto będzie kupował wózki widłowe dzięki reklamom w telewizji? To wszystko sprawiało, że taka niefunkcjonalność była dla mnie zabawna i sympatyczna. Czy samo słowo jest dzisiaj wystarczającym narzędziem sprzedaży? Rzadko tak bywa. Zdarza się, że sama nazwa sprzedaje, ale musi mieć ona albo odpowiedni wygląd, albo musi być wypowiedziana w jakiś szczególny sposób, na przykład z obcym akcentem. Wtedy sama nazwa, tak opakowana, graficznie albo fonetycznie, może stanowić interesujący przekaz. Czy to oznacza, że staliśmy się bardziej wymagający? Trudno powiedzieć, ale przypuszczam, że tak jest. Może to się objawiać w tym, że jesteśmy znieczuleni na przekaz perswazyjny i dlatego też reklama poszukuje coraz to silniejszych środków wyrazu. Ale może być też tak, że stając się wybredniejszymi, szukamy wypowiedzi bardziej interesujących, a nie bardziej narzucających się. Takich, które apelują do naszych potrzeb estetycznych czy intelektualnych. Chętnie bym widział takie wysmakowane reklamy. One się czasami pojawiają, zwłaszcza w czasopismach. Wtedy zbliżają się bardziej do poezji, do literatury. Jakiego języka przedsiębiorcy powinni zatem używać w komunikacji z klientem? Trudno na to odpowiedzieć. Dobrego, poprawnego, atrakcyjnego – wszystko to są banały. Nie ma na to przepisu i to bardzo dobrze, że nie ma. Gdybyśmy mieli przepis na skuteczny język, można by tym manipulować. Wydaje się, że w komunikacji powinniśmy dążyć do tego, by stała się ona porozumiewaniem, żebyśmy dążyli do zbliżenia się, a nie tylko do przekazania jakichś treści, sugestii czy czasami – wręcz do polecenia. Pośpiech jest często konieczny w dzisiejszym świecie, dlatego też z jednej strony komunikaty są szybsze, teksty są wygłaszane szybciej. Są także krótsze, bardziej lapidarne. Niektórym to bardzo odpowiada, mało tego, uważają, że krótkość wypowiedzi jest bezwzględną zaletą i to niemal w każdej sytuacji. Nie jestem tego zdania. Mówienie powinno być także przyjemnością obcowania z innym człowiekiem, dlatego...
Mężczyzna w garniturze z filiżanka kawy
ABC biznesu

Personal branding. Czym jest marka osobista dla właściciela małego biznesu?

fot. unsplash.com Projektowanie i budowanie marki osobistej jest w dzisiejszych czasach nie tyle modą, co wymogiem, zwłaszcza gdy prowadzi się własny mały biznes. Nie jest to również pusty kaprys, który ma poprawić nam humor, to zwykła konieczność, jeśli chce się przetrwać na konkurencyjnym rynku. Czym jest personal branding? To świadomy i celowy proces mający za zadanie stworzyć wizerunek profesjonalisty, dzięki któremu przedstawi on propozycję wartości (value proposition) rynkowi, na którym działa. Brzmi to trochę enigmatycznie, ale sprowadza się do dość fundamentalnej tezy: marka osobista to kreacja, przez której pryzmat będą postrzegać Cię Twoi klienci i która to kreacja pozwoli Ci wyróżnić się w morzu marketingowych komunikatów emitowanych przez Twoich konkurentów. Dlaczego nie mogę być po prostu sobą? Możesz i musisz być sobą, ale w przypadku budowy marki osobistej chodzi o coś więcej, a dokładnie o pewną spójną i konsekwentną komunikację, dzięki której twoi potencjalni i obecni klienci będą w stanie zobaczyć, co jest obszarem, w którym się specjalizujesz i w którym odnosisz sukcesy, a co najważniejsze – za co warto Ci zapłacić. Jaką fundamentalną zaletę daje właścicielowi małej firmy marka osobista? Słowo marka i jej synonimy są dziś bardzo modne. Konsumenci chcą czuć się dowartościowani możliwością posiadania markowych produktów. Ponadto na poziomie transakcyjnym, chcą mieć gwarancję bezpieczeństwa zakupu (cena, jakość, dostawa, serwis itp.). To jest fundamentalna zaleta, którą daje marka i która powoduje, że biznes się kręci i wszyscy są szczęśliwi. Czy ten mechanizm jest ograniczony wyłącznie do firm, korporacji oferujących swe produkty? Nie, absolutnie nie. Korzyści, jakie daje marka, można przenieść z powodzeniem na ludzi i dzięki temu czerpać korzyści w podobny sposób. Możemy nawet zaryzykować stwierdzenie, że wszyscy ludzie mają potencjał, który pozwoli na kreację brandu osobistego. A teraz uruchom wyobraźnię i powiedz mi, co wybierzesz Wyobraź sobie sytuację: wchodzisz do sklepu pełnego produktów, tych produktów są tysiące. Wszystkie gwarantują najwyższą jakość, mają podobne, kolorowe i czasem wręcz identyczne opakowania, podobną cenę. Który produkt wybierasz? Ten, który znasz i któremu ufasz. Jako konsument lubisz proste i sprawdzone rozwiązania. Nie masz czasu na analizowanie każdego dnia, który proszek do prania jest najlepszy w kategorii. Posługujesz się prostymi schematami. Wyciągasz z zasobów Twojej pamięci symbol reprezentujący w danej kategorii bezpieczeństwo zakupu i efektu końcowego, jakim jest czyste i pachnące pranie. Zazwyczaj, gdy wracasz po proszek do prania, kupujesz ten sam. Twoja lista i Twój koszyk z tygodnia na tydzień wyglądają podobnie. Czasem coś w nim ląduje na próbę. Potem zostaje na dłużej, albo wylatuje, dając szansę innemu produktowi. Co by było, gdybyśmy wyszli poza stosowanie słowa „marka” wyłącznie w odniesieniu do firmy i korporacji? Ludzie na biznesowym rynku są w pewnym metaforycznym sensie również produktem. Ta metafora produktowa jest przeze mnie celowo użyta, aby móc łatwiej wykazać podobieństwo pewnych mechanizmów. Wyobraźmy sobie zatem Ciebie i Twoją firmę jako jeden z tysięcy wyborów, których musi dokonać Twój potencjalny klient. Wysyłasz swój mailing lub publikujesz post blogowy w social mediach. Jak sądzisz, co się dzieje po drugiej stronie lustra? Po drugiej stronie zazwyczaj siedzi osoba, która musi dokonać wyboru idealnego oferenta. Jest to twardy orzech do zgryzienia. Sam tego wielokrotnie doświadczyłem, prowadząc research podwykonawców dla swojej firmy konsultingowej. Bywa, że na ogłoszenie dostajemy 40–60 odpowiedzi. Możesz mi wierzyć lub nie, po 10. obejrzanej ofercie nie pamiętam już, co widziałem i czytałem w pierwszej. Proces wyboru oferenta jest męczący, pomóż klientowi ułatwić wybór Dla mnie prowadzenie procesu pozyskiwania partnerów biznesowych jest zawsze męczące. Przypuszczam jednak, że dla firm, które szukają nowych klientów, jest to frustrujące jeszcze bardziej, ponieważ najczęściej – wysyłając swoje szablonowe oferty – w większości przypadków nie otrzymują nawet odpowiedzi w kwestii zaproszeń na spotkanie i rozmowę o współpracy. Marka osobista w takim przypadku ma wiele praktycznych zastosowań i szereg korzyści, które dają Ci przewagę konkurencyjną, a Twoim klientom rękojmię, że to, co obiecujesz, będzie wykonane. Przede wszystkim jednak pozwala Ci przedrzeć się do uwagi klienta, który w powodzi identycznych komunikatów prędzej zwróci uwagę na te, które są emitowane przez znane mu osoby. Kreacja marki osobistej powinna być jednak oparta na solidnych fundamentach Wszelka niespójność będzie łatwa do zidentyfikowania. O ile pod względem kreacji jest to stosunkowo szybki temat, o tyle w zakresie realizacji trzeba się liczyć z działaniami długookresowymi i stałymi. Wystarczy bowiem na krótki czas przestać działać, aby Twoją markę wyparła ze świadomości core targetu (głównej grupy docelowej) inna dynamiczna osobowość.   7 korzyści, które daje kreacja marki osobistej właścicielowi małej firmy Gdy jesteś marką w oczach Twego klienta, masz od początku wyższy kredyt zaufania. Nie musisz udowadniać, że znasz się na swojej pracy. To buduje ogromny komfort zarówno dla klienta, jaki i dla Ciebie. Projekty, które mają największy potencjał to te, w których ludzie ze sobą współpracują w oparciu o zaufanie. Gdy jesteś marką osobistą dobrze wypozycjonowaną, cena przestaje być głównym kryterium zakupowym. Możesz rozmawiać z klientem o kwestiach merytorycznych, zamiast o tym: „Panie, zrób Pan dla nas pierwszy projekt za darmo, będziesz miał Pan wpis w portfolio”. Gdy jesteś marką osobistą, stosujesz marketingową dźwignię, dzięki której Twoja firma ma znacznie więcej leadów niż ta, która wydaje porównywalne pieniądze na marketing, chociażby przez systematyczne rekomendacje, które otrzymujesz od bieżących klientów i ludzi obserwujących Twoje biznesowe poczynania. Gdy jesteś marką osobistą, to co mówisz i piszesz, cieszy się większym zaufaniem, niż gdy jesteś tzw. no name. W czasach, w których króluje content marketing, artykuły sygnowane przez znane i szanowane osoby generują znacznie większe zainteresowanie i zaangażowanie społeczności. Gdy jesteś marką osobistą, w bardzo silny i zarazem naturalny sposób wzmacniasz brand biznesowy, który za Tobą stoi. Doskonałym tego przykładem jest historia firmy Apple i Steva Jobsa, który nadał tej marce niepowtarzalną osobowość, czy choćby z rodzimego podwórka – Michał Sadowski, który jest znakomitym przykładem marki osobistej, która pociągnęła start-up Brand24 w kierunku gwiazd biznesu. Gdy jesteś marką osobistą, znacznie łatwiej budujesz kontakty biznesowe. Zaczynasz otrzymywać zaproszenia do wzięcia udziału w konferencjach branżowych, które to wydarzenia same w sobie są znakomitą dźwignią do budowy biznesu oraz branżowego networkingu. Gdy jesteś marką osobistą, czerpiesz również korzyści z rekrutacji do zespołu, który chcesz zbudować lub rozwinąć. W takiej sytuacji często wystarczy tylko wspomnieć,...
Prof. Jerzy Bralczyk na okładce magazynu "FIRMER"
Numery

2/2016 (lipiec)

Temat: Prof. Jerzy Bralczyk o reklamie i języku komunikacji z klientem...
1 2
Strona 2 z 2