archiwum03-20

Niezależnie od tego czy coś sprzedajesz, kupujesz czy po prostu zawiązujesz relacje inwestorskie lub biznesowe. Zawsze potrzebujesz umowy. Mało kto samemu pisze je od początku, dlatego warto użyć wzory umów, które przyspieszą i pomogą w podejmowanych decyzjach.

Andrzej Matracki
Wywiady i inspiracje

Ostre cięcie zmian. Rozmowa z Andrzejem Matrackim

Nie kto inny jak my, Polacy, mamy najlepszych fryzjerów na świecie. Świadczą o tym choćby złote medale z Mistrzostw Świata we fryzjerstwie. Sytuacja pandemii wyraźnie pokazała, że fryzjerstwo to nie tylko ładne fryzury czy filmy z pokazów, ale biznes oparty na twardej kalkulacji, uważnej obsłudze klienta i najważniejsze – na zaufaniu. Działalność salonów fryzjerskich została zawieszona na ponad dwa miesiące. Dziś, gdy branża beauty została rozmrożona, salony fryzjerskie zmagają się z zaleceniami GIS, które są wyjątkowo rozbudowane i restrykcyjne, ale także z obawami klientów. O realiach pracy w dobie koronawirusa rozmawiam z Andrzejem Matrackim – wielokrotnym Mistrzem Świata we fryzjerstwie, Prezydentem Federacji OMC w Europie Zachodniej, trenerem fryzjerskiej kadry Polski, ale także przedsiębiorcą prowadzącym – wspólnie z bratem – salon w Olsztynie i z upodobaniem nadal obsługującym klientów fryzjerem.   Salon Matraccy promuje się hasłem „Salon Mistrzów Świata” i bez wątpienia można powiedzieć, że jest to salon premium. Marzymy o tym, żeby tak było. I wierzymy, że przychodzą do nas klienci, którzy są świadomi i tej jakości premium szukają. Taki wizerunek budujemy konsekwencją i szukaniem nowych rozwiązań i dążeniem do doskonałości codziennie. Minuta po minucie, godzina po godzinie, próba po próbie, cięcie po cięciu. Nigdy nie odpuszczamy, nawet na chwile. To chyba zresztą wynika z naszego wychowania. Od rodziców dostaliśmy takie wychowanie, które nauczyło nas cały czas poszukiwać, nie ustawać w rozwoju, we wszystkich sferach życia szukać, jeśli czegoś brakuje, sprawiać, że coś będzie działać lepiej, będzie bardziej funkcjonalne. Nauczyli nas też bez kompleksów spoglądać za granicę i tam szukać inspiracji. Kilka dni temu na powrót otwarto drzwi salonów fryzjerskich. Jak przetrwaliście szturm klientów? To, co zostało powiedziane w mediach, że miliony ludzi rzuciło się na salony fryzjerskie, to jest nieprawda. Ustanowione przez rząd i służby sanitarno-epidemiologiczne procedury spowodowały, że to po prostu stało się niemożliwe. Czy dlatego, że można aktualnie efektywnie i bezpiecznie przyjąć o 30 proc. klientów mniej? To też. Ale samym sposobem komunikowania sprawiono, że klientów jest mniej. Ludzie się po prostu obawiają. Jeżdżą komunikacją miejską, chodzą do marketu spożywczego, ale czas na fotelu w pomieszczeniu, w którym jest kilka osób jest dla nich psychologiczną barierą. Aktualna sytuacja wymaga jakichś fundamentalnych zmian w organizacji pracy fryzjera? Tak naprawdę nie zmieniło się aż tak wiele. Poza odległościami między ludźmi i strachem klientów, którzy przychodzą, wyposażeni w maseczki, rękawiczki i z szeroko otwartymi oczami. Wcześniej w naszych salonach także obowiązywały wysokie standardy higieny. Po każdym kliencie dezynfekowaliśmy miejsce, na którym siedział, czy myjkę, na której kładł głowę, wszystkie narzędzia. Peleryny były zawsze świeże, a ręczniki jednorazowe. Jako fryzjerzy z bratem wywodzimy się ze starej szkoły fryzjerstwa. W szkole zawodowej, później w technikum, zostaliśmy gruntownie ukształtowani w pełnej świadomości tego zawodu. Mieliśmy takie przedmioty, jak technologia fryzjerstwa, higiena, a także przedmioty, których teraz w szkołach są już tylko podstawy: choroby włosów i skóry, wiedza o wszelkiego rodzaju zmianach chorobowych i naturalnych, jakie możemy napotkać na skórze. W tradycji fryzjerstwa byliśmy dużo bliżej skóry. Szczególnie fryzjerom męskim blisko było do cyrulików.   Wywodzimy się z tej starej szkoły, która dała nam poczucie nie bycia wielkim stylistą, ale bycia rzemieślnikiem.   Znamy się na swoim fachu i mamy naturalną baczność, by chronić klienta przed zagrożeniami, które się podczas usługi pojawiają. Ten mindset wsparty na fundamencie etyki zawodu to nie jest dla nas nic nowego.   Andrzej Matracki z bratem Pawłem Matrackim, fot. archiwum prywatne   Ale nie da się ukryć, że zagrożenie, które się pojawiło jest zupełnie nowe. Choćby to, że klient odczuwa strach przez okolicznościami skorzystania z usługi, której potrzebuje. Jak budować poczucie bezpieczeństwa? Najgorzej jest podejmować próby budowania poczucia bezpieczeństwa, kiedy kryzysowa sytuacja już trwa. Będę podkreślał z uporem maniaka, że budować bezpieczną atmosferę i zaufanie trzeba zawsze. Jak zaczynaliśmy biznes to już ją budowaliśmy. Zbudowane przez lata zaufanie do marki procentuje w tej chwili. Miejsca cieszące się dobrą opinią klientów, nie będą miały problemów. My tak zrobiliśmy, a teraz – dając jeszcze więcej od siebie, nawet coś co jest wymagane – mamy jeszcze większy efekt. Fryzjer to zawsze był zawód zaufania. Bez zaufania klientów, fryzjer nie istnieje. O ile do tej pory chodziło o zaufanie do jego umiejętności, teraz mamy do rozwiązania problem zupełnie innego rodzaju. Zmienia on myślenie nie tylko o obsłudze klienta, ale o organizacji pracy i wszystkich procedurach, a także powiązanymi aspektami fizycznymi środowiska pracy. W tej chwili musimy bazować na tym, by wśród klientów budować to poczucie bezpieczeństwa na zupełnie innym poziomie. Po pierwsze musimy zrobić wszystko, by stworzyć faktycznie bezpieczne miejsce dla naszych klientów i pracowników. W dużej mierze temu właśnie służą zalecenia dla salonów wydane przez GIS. Po drugie, musimy dawać świadectwo temu, co dla tego bezpieczeństwa robimy. Więc coś się jednak w Waszych salonach zmieniło? To, że w naszym nastawieniu nie zmieniło się wiele, nie oznacza, że nic nie zrobiliśmy. Zrobiliśmy bardzo dużo. Gdy ogłoszono lockdown, nie załamaliśmy rąk, ale chwyciliśmy za farbę, pędzle i pomalowaliśmy salon. Wnętrze jest odmienione, uzyskaliśmy poczucie nowości, świeżości. Jest mniej stanowisk, by uzyskać odstęp 2 metrów między osobami. Te konsole, które nie są wykorzystywane, służą jako parawany, przedzielają miejsca pracy. Przez to, że przez weekendy salon jest przekształcany w studio szkoleniowe do celów przygotowania do kadry do mistrzostw świata, tudzież do komercyjnych szkoleń, jest w pełni konwertowalny. Wszystkie lustra, fotele są ruchome. Usunęliśmy część mebli, zamówiliśmy kilka nowych, żeby jeszcze bardziej poprawić ergonomię salonu i dostosować wnętrze do nowych wymogów, które mówią, że ma być jak najmniej produktów na półkach. Ta sytuacja dała nam zupełnie inne spojrzenie na przestrzeń. Jesteśmy minimalistami, lubimy otoczenie które jest utrzymane w duchu minimalizmu, ale teraz jeszcze bardziej zafiksowaliśmy się na tym, by uzyskać to wizualne wrażenie sterylnej czystości.   fot. archiwum prywatne Andrzeja Matrackiego W planach mamy też założenie wideodomofonu, więc wchodzić będą tylko osoby umówione na wizytę, pracownicy i dostawcy.  Nikt postronny z ulicy nie będzie mógł wejść. Zależy nam na zbudowaniu wrażenia takiej bezpiecznej enklawy. Z dodatkowych metod zabezpieczenia salonu postawiliśmy na sterylizację promieniami UVC, służy ona do utrzymania sterylność narzędzi – grzebieni, nożyczek. Tego nie ma w obostrzeniach, ale chcemy wyjść dalej, zrobić jeszcze więcej, by ugruntować to...
Lupa na dłoni
Mała firma w sieci

SEO w realiach kryzysu gospodarczego i epidemii

Wejścia na stronę z bezpłatnych wyników wyszukiwania w Google to jeden z fundamentów jeśli chodzi o dotarcie do klienta w internecie. W sektorze e-commerce zwykle kilkadziesiąt procent wejść na stronę sklepu i kilkadziesiąt procent ogółu transakcji jest przypisywanych właśnie do tego kanału. Destabilizacja społeczna, legislacyjna i gospodarcza wpływają także i na tę gałąź marketingu internetowego. Z poniższego artykułu dowiesz się, jak można próbować przekuć powstałe zamieszanie na swoją korzyść lub przynajmniej zminimalizować straty. SEO, czyli co? Na początek tych analiz i rozważań wypada zdefiniować pojęcia. W telegraficznym skrócie, SEO (ang. Search Engine Optimization), to szeroka gama taktyk służących zwiększaniu ruchu z tzw. organicznych wyników wyszukiwania w Google. Organicznych, czyli serwowanych przez algorytm niezależny od systemu linków reklamowych – Google Ads. W Polsce przyjęły się też określenia optymalizacja i pozycjonowanie. Pod pojęciem optymalizacji rozumie się głównie działania na stronie (tzw. on-page SEO), a  pozycjonowanie sprowadza się do tzw. link buildingu*, pozyskiwania linków budujących autorytet strony (off-page SEO). Obszary oddziaływania na Google sprowadzają się do: budowania czytelnych i łatwo dostępnych (dla użytkownika i Google) witryn internetowych, wypełniania ich treściami odpowiadającymi temu, czego szukają użytkownicy wyszukiwarki (potencjalni klienci)**, wzmacniania ich autorytetu i siły przebicia poprzez pozyskiwanie linków z innych stron. Zainteresowanych dalszą lekturą odsyłam na mój blog, na którym tłumaczę obszerniej, w jaki sposób działa SEO***. Podsumowując, zlecając obsługę SEO specjaliście, należy oczekiwać wsparcia w warstwie technologicznej, contentowej (treści) oraz w zakresie zdobywania linków pozycjonujących. Na tych trzech polach przebiega walka o uznanie w oczach wyszukiwarki Google… i jej użytkowników. Czy w tych obszarach w dobie pandemii i kryzysu doszło do zasadniczych zmian? Przyjrzyjmy się im krok po kroku. Wpływ kryzysu na SEO Zastanówmy się, w jaki sposób kryzys gospodarczy i społeczny może przekładać się na poszczególne części składowe SEO. W warstwie technologicznej tak naprawdę nic się nie zmienia. Oczywiście, Google nieustannie ewoluuje, co sprawia, że pracujemy w dość dynamicznym ekosystemie, lecz nie ma to żadnego związku z pandemią COVID-19 czy spowolnieniem koniunktury. Zmiany te podyktowane są względami czysto biznesowymi (optymalizacja zasobów potrzebnych do indeksowania i analizy witryn po stronie Google) oraz rozwojem technologii webowych, jak na przykład coraz szersze wykorzystanie JavaScript. Jeśli chodzi o działania contentowe sprawa wygląda podobnie. Dalej powinniśmy tworzyć artykuły, opisy produktów, treści stron ofertowych tak, aby odpowiadały hasłom wyszukiwanym przez użytkowników. Dalej należy budować wizerunek ekspercki, tworząc ogólnodostępne bazy wiedzy, blogi firmowe etc. Rola linków również pozostaje niezmienna. Dalej są potrzebne, aby budować przewagę konkurencyjną. I tu docieramy do clou sprawy. Słowo klucz to konkurencja. SEO, o ile nie zmieniło się zbytnio ze strony samego Google i taktyk oddziaływania na algorytmy wyszukiwarki, może na wielu rynkach wyglądać obecnie inaczej niż przed marcem 2020 r. właśnie ze względu na zachowania konkurentów. Co robią Twoi konkurenci w czasie kryzysu? Warto zrozumieć, w jak dużym stopniu to właśnie uczestnicy gry konkurencyjnej kształtują ekosystem. Nie ma jakiejś jasno określonej, niezmiennej liczby linków, które trzeba zdobyć, aby być na 1. pozycji. Ta liczba zawsze będzie inna dla każdego rynku, dla każdej branży, dla każdego słowa kluczowego.   Walka o obecność na pierwszej stronie wyników, to gra o sumie zerowej i to właśnie siła konkurentów determinuje barierę wejścia.   Co to oznacza w praktyce? Jeśli konkurenci z różnych względów w dobie kryzysu wstrzymali nakłady na pozycjonowanie, może się okazać, że stosunkowo niższym nakładem środków uda ci się zdobyć wysokie pozycje. Na tym etapie ważna jest umiejętność określenia, jaki jest mniej więcej próg wejścia na topowe pozycje. Jest to bardzo złożony proces wymagający doświadczenia i narzędzi, dzięki którym można „szpiegować” strony konkurencji. Narzędzia, takie jak: Ahrefs, Majestic czy SEMrush, pozwalają sprawdzić, ile linków i z jakich źródeł prowadzi do wybranych stron www. Każdy specjalista SEO powinien posiadać oprogramowanie tej klasy, dzięki czemu powinien umieć doradzić adekwatne działania. Od początku lockdownu minęło już trochę czasu, istnieje więc możliwość sprawdzenia, z perspektywy ostatnich miesięcy, czy konkurenci zwiększyli czy zmniejszyli dynamikę pozyskiwania linków. Analogicznie, można śledzić szeroko rozumiane otoczenie konkurencyjne w kontekście content marketingu. Warto sprawdzić, czy tworzą dużo nowych treści, czy raczej wstrzymali działania tego typu. Co robią użytkownicy? Zmieniły się nie tylko zachowania konkurentów, ale także samych użytkowników. To właśnie oni, obok Google i Twoich konkurentów, tworzą ekosystem wyszukiwarki. Na pewne kwestie niestety nie mamy wpływu. Jeśli nawet dostrzeżemy szansę i dzięki nadwyżkom płynności zdecydujemy się na agresywną grę o wysokie pozycje, nie oznacza to, że korzyści będą adekwatne do oczekiwań.   fot. Diggity Marketing / unsplash.com   Popularność danego słowa kluczowego zmienia się w czasie, to oczywiste. Są branże sezonowe, a także podatne na różnego rodzaju mody i trendy. Co z tego, że w okresie lockdownu strona biura podróży jest na pierwszym miejscu na frazę „wycieczki do Włoch”, skoro użytkownicy nawet nie mają możliwości skorzystania z oferty ze względu na zamknięte granice. Poszczególne branże zostały dotknięte w różnym stopniu. Najbardziej dotknięte zostały chyba branża HORECA (nie tylko restauratorzy, ale także np. hurtownie gastronomiczne), branża usługowa health & beauty (fryzjerzy, kosmetyczki) i rozrywkowo-eventowa (kina, teatry, kluby, koncerty, ale także targi, konferencje, szkolenia). Warto obserwować, jak kształtują się na bieżąco zachowania użytkowników wyszukiwarki w tych obszarach, gdzie zakup towarów i usług nie jest prawnie zablokowany. Narzędzia, takie jak: Google Trends czy Google Search Console, pozwolą każdemu specjaliście SEO czy marketerowi ocenić dynamikę poszczególnych wyszukiwań. Dużo firm z branży tekstylnej wyczuło okazję na ratowanie swojego biznesu i przerzuciło nakłady na produkcję maseczek. Jednocześnie pojawiła się potrzeba pozycjonowania na słowa kluczowe, których wcześniej plan marketingowy w ogóle nie uwzględniał. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na potrzebę elastycznej współpracy na linii klient-agencja. Umowy pozycjonowania na określoną pulę słów kluczowych w większości przypadków nie przystają do realiów rynku i warto mieć to na uwadze, rozpoczynając współpracę z nowym usługodawcą SEO. Czy lockdown musi oznaczać spadek sprzedaży? Niekoniecznie. W niektórych obszarach zaobserwowaliśmy wzrosty aktywności użytkowników i większą skłonność do dokonywania zakupów. Innymi słowy, pojawiło się więcej korzyści z wypracowanych wcześniej pozycji, bo przełożyły się na większy ruch i większą sprzedaż. Za przykład mogą posłużyć niektóre marki odzieżowe nastawione na sprzedaż online, których popularność wzrosła, gdy zamknięto galerie handlowe. Co na to sama branża SEO?   Stare powiedzenie mówi, że małą firmę dzieli od upadku kilka niezapłaconych faktur, a mikroprzedsiębiorstwo – czasem nawet jedna.   Problem płynności finansowej i zatorów płatniczych pozostaje nie bez wpływu również na branżę SEO, w której podobnie jak w innych zaobserwowaliśmy falę zwolnień. Uważam, że rynek czeka teraz dużo fluktuacji i zawirowań. Specjaliści z kompetencjami szukający pracy....
Mała firma w sieci

Pandemia na Facebooku, czyli jak teraz zarządzać marką w social media

Ostatni czas to niezwykłe wyzwanie dla biznesów i gospodarek. To, czego od marca doświadczamy, jest bezprecedensowe. Takiej izolacji społecznej nikt się nie spodziewał i nikt się na nią nie przygotował.   Sytuacja, z którą przychodzi się mierzyć przedsiębiorcom, wywołana przez pandemię COVID-19, jest bardzo dynamiczna. Początkowa niepewność i obawy związane z panicznymi reakcjami ludzi, rządów i marek zaczynają ustępować miejsca logice, kalkulacji ekonomicznej i próbom stawienia czoła nowym okolicznościom. Pandemia spowodowała, że w ciągu kilku dni musieliśmy przenieść się do sieci i odnaleźć się w życiu online. Zmiana ta dotyczyła większości obszarów naszego życia. Od zakupów po poszukiwanie informacji i kontakty towarzyskie – wszystko przeniosło się do internetu. Dlatego nastąpił duży zwrot w kierunku mediów społecznościowych. Szczególnie, że użytkownicy znacznie chętniej spędzali tutaj czas. Prawie dwukrotnie wzrósł wskaźnik korzystania z social media podczas lockdownu – jak wynika z badań Natalii Hatalskiej*. Przed pandemią w bardzo dużym stopniu korzystało z nich 12% Polaków, podczas pandemii – 22%. Osoby, które zarządzają markami, także stanęły przed wyzwaniem. I sprawdzianem jednocześnie. Jakie predykcje dla marek wyniknęły z pierwszego etapu kryzysu? Zamknięcie w domu całych rodzin. Przeniesienie głównych aktywności do sfery online – nauka, praca, rozrywka, aktywność fizyczna, życie duchowe. Zamrożenie niektórych możliwości zakupowych (obiad w restauracji, wizyta u fryzjera). Zmniejszenie potrzeb konsumenckich. Wreszcie – strach przed nieprzewidywalną przyszłością. Zrozum, gdzie jest Twoje miejsce Najnowszy raport Brands Get Real** pokazuje, że 91% ludzi wierzy w siłę społeczności internetowych do łączenia ludzi , a 78% konsumentów chce, aby marki korzystały z mediów społecznościowych, by pomóc ludziom się ze sobą połączyć. Jednym z głównych wyzwań, przed którymi stoją marki podczas kryzysu, jest zdobycie wiedzy, kiedy i jak dostosować taktyki marketingowe. Odłożenie lub anulowanie projektów, nad którymi ciężko pracowałeś, może być trudne. Ale jeśli będziesz się w mediach społecznościowych zachowywał jak zwykle (choć w dobrych intencjach), to Twoje działania mogą całkowicie umknąć uwadze. Jaki jest zatem pierwszy krok, jaki marka powinna teraz wykonać? Kontynuuj monitorowanie odbiorców i mediów jako całości, aby zrozumieć, jakie główne tematy, aktualizacje i obawy związane z kryzysem wywołują stres i niepokój w Twojej społeczności. Jak widzimy, wszystko szybko się zmienia, pilnowanie tych zmian pomoże więc upewnić się, że Twoje treści są odpowiednie.   W czasach kryzysu możesz skorzystać z narzędzi społecznościowych, aby zapewnić głębszy wgląd w dyskusje dotyczące Twojej marki czy branży.   Określ rolę, jaką może odegrać Twoja marka, a co najważniejsze, czy Twoja publiczność czegoś od Ciebie chce lub potrzebuje. Niezależnie od tego, czy zapewniasz bezpłatne zajęcia jogi dla uspokojenia lęku, poradniki na temat efektywnej pracy z domu lub porady dotyczące inwestowania w tym niestabilnym czasie – ustal, czy istnieje organiczny sposób, aby być pomocnym w tym momencie. Czego dzisiaj oczekują konsumenci? Etapy kryzysu, które zdefiniowała Agencja DDB, to: szok (marzec – kwiecień), oswajanie (kwiecień – maj), odradzanie (czerwiec – sierpień), nowy świat (od września?)… Pierwszy i drugi etap jest za nami. W momencie powstawania artykułu otrzymaliśmy informację o odmrożeniu klubów fitness czy organizacji wesel od 6 czerwca. A w kawiarniach czy restauracjach zostały zniesione ograniczenia. Teraz przede wszystkim widać chęć odreagowania i wzrost optymizmu związany z wyciszającą się pandemią. Ale także oczekiwanie na perturbacje ekonomiczne. Nie wszyscy utrzymali miejsca pracy. Część osób dostaje mniejsze wynagrodzenie lub pracuje w mniejszym wymiarze czasu. Jak odbudować biznes i odrobić straty? W latach trzydziestych w czasie Wielkiego Kryzysu w USA powstała firma produkująca lakiery do paznokci. To nie był produkt pierwszej potrzeby, ale coś co dawało nadzieję na lepsze jutro. Ta firma to Revlon. Drugi przykład sukcesu w trudnych warunkach gospodarczych płynie z firmy Procter & Gamble. Sprzedawała mydło. Wydawałoby się, że takiego produktu nie trzeba promować. A jednak, w czasie kryzysu, konsumenci niechętnie dokonują zakupów czegokolwiek. Firma postawiła na reklamy radiowe i sponsorowanie programów kierowanych do grupy docelowej. Do 1934 roku miała już kilkanaście własnych programów. Wyszła z kryzysu umocniona. Czy globalny kryzys może być okazją do wypromowania firmy? Choć pytanie sprawia wrażenie nieetycznego, takim nie jest. Dlatego, że jeśli firma wykorzysta ten trudny czas do zbudowania łańcucha wartości, od reklamy do obsługi klienta w nowych warunkach, to zdobędzie uwagę i przewagę. Stąd całkowite cięcie wydatków marketingowych dla wielu firm może w konsekwencji okazać się bardzo zgubne. W miejsce braku aktywności Twojej marki wejdzie inna firma, która nadpisze się w świadomości klienta.   Softselling to dobra strategia na dziś, by trwale zaistnieć w świadomości klientów.   Nie agresywne działania, ale delikatniejsze komunikaty połączone z nowymi wartościami i wymogami bezpieczeństwa. Finalnie mogą wpłynąć nie tylko na wizerunek, ale także na sprzedaż. W końcu kryzys nie wykasował w nas wszystkich aspiracji i marzeń. I dalej konsumenci wydają swoje pieniądze. Pytanie, czy u Ciebie. Brand experience na nowo Kiedy klient nie może doświadczyć fizycznie Twojego produktu, musisz polepszyć Jego doświadczenie w sieci. Brak fizycznego kontaktu spowodował całkiem nowe oczekiwania klientów w stosunku do prezentowanych treści. Realizując na co dzień kampanie w internecie, zauważamy kilka trendów związanych z budowaniem doświadczenia marki. Po pierwsze. Jak opisałbyś zalety swojego produktu w czasie pandemii? W wielu przypadkach trzeba zdefiniować je zupełnie na nowo. Cechy, które są teraz szczególnie cenione przez konsumentów, jeszcze niedawno były poboczne. Produkt się nie zmienił, ale zmieniły się kluczowe potrzeby klienta. Przykład: Ubranka dla dzieci szyte Polsce. Kiedyś atutem były: unikalność modelu i pewna ekskluzywność, oryginalne wzory tkanin, inne niż te kupowane w sieciówkach, wysoka jakość – są nie do zdarcia nawet przez największego urwisa. A teraz: miękki materiał i wygodny krój idealny do turlania się po dywanie, kolorowe wzory, które chociaż trochę ubarwią przymusowy pobyt dziecka w domu, możliwość zamówienia przez internet i bezdotykowego odbioru przesyłki w paczkomatach. Po drugie. Materiały wideo lepiej zaprezentują produkt Możesz wprowadzić opcję rozpakowania produktu live, a klient zaspokoi swoją potrzebę do porozglądania się. Wtedy zyskujesz efekt zaangażowania, a od tego do zakupu już bardzo blisko. Oto kilka przykładów live’ów w social media w ciągu ostatnich tygodni: tworzenie naturalnych kosmetyków w domu, lekcje rysunku, live z przygotowania posiłków, live z muzyką na żywo, czytanie sztuk teatralnych, live shopping na Facebooku, seria live’ów z ekspertami dla przedsiębiorców, sesja Q&A, czyli pogadanka z odbiorcami na interesujące ich tematy. Po trzecie. Czas na uruchomienie messenger...
projekt strony internetowej
ABC biznesu

Własna strona www. Jak skonstruować umowę na jej wykonanie?

Obecnie rzadko zdarza się, by firma funkcjonująca na rynku nie posiadała własnej strony internetowej. Choć mówi się o tym, że wystarczy dobry fanpage na Facebooku, albo „mocno rozwinięty” profil w innych mediach społecznościowych, to w dalszym ciągu strona www jest jednak niezbędna. Stworzenie prostej strony www nie jest wcale trudniejsze niż założenie fanpage’a czy profilu w social media. Z dużą dozą prawdopodobieństwa wielu przedsiębiorców swoją pierwszą stronę tworzy więc samodzielnie. Niemniej jednak, wraz z rozwojem biznesu, przychodzi czas na zlecenie wykonania profesjonalnej strony internetowej specjalistycznej firmie. Na co powinniśmy więc zwrócić uwagę, aby takie „zlecenie” zostało przygotowane prawidłowo oraz aby w przyszłości nasza strona internetowa mogła być przez nas rozwijana bez konieczności zasięgania w tym zakresie opinii, a być może nawet pytania o zgodę wykonawcy, który ją stworzył ? Na te pytania odpowiem w tym artykule. Strona stronie nierówna Przed przejściem do szczegółów warto zwrócić uwagę na oczywisty wręcz fakt, że sformułowanie „strona internetowa” nie zawsze oznacza to samo, jeśli chodzi o jej zawartość. Innymi słowy, można zlecić wykonanie strony internetowej w oparciu o funkcjonujące na rynku szablony, ale można też zlecić stworzenie strony niejako od podstaw, gdzie wszystkie funkcjonalności będą wynikiem indywidualnej pracy zespołów deweloperów – frontendowców i backendowców. W tym artykule skupię się jednak na pierwszej z tych dwóch sytuacji i omówię wyłącznie kwestie istotne z perspektywy podpisania umowy na stronę internetową o znaczącej standaryzacji, czyli mówiąc wprost takiej, która nie została w całości stworzona przez firmę, która podjęła się jej wykonania, a jest oparta na pewnych standardowych rozwiązaniach. Jaką umowę zawieramy, gdy zawieramy umowę na wykonanie strony internetowej? Odpowiadając na pytanie, jaką umowę zawieramy, gdy zawieramy umowę na wykonanie strony internetowej, aż ciśnie się na usta znienawidzone przez wszystkich klientów wszelkich kancelarii stwierdzenie: „To zależy”. Niestety, na tak ogólne pytanie trudno odpowiedzieć bardziej precyzyjnie. Jeśli jednak przyjmiemy pewne założenia, choćby to, iż będzie to strona standardowa w tym znaczeniu, że oparta na pewnych gotowych rozwiązaniach (szablonach), a dodatkowo, że nasza umowa zostanie skonstruowana w sposób odpowiadający rynkowym rozwiązaniom, odpowiedź stanie się już nieco bardziej precyzyjna. Zawierając umowę na wykonanie strony internetowej w standardzie, o którym mówię powyżej, prawie zawsze zawrzemy umowę o dzieło. Gdy sięgniemy do Kodeksu cywilnego dowiemy się, że przez umowę o dzieło przyjmujący zamówienie zobowiązuje się do wykonania oznaczonego dzieła, a zamawiający do zapłaty wynagrodzenia. Wydaje się to banalnie proste, jednak w przypadku strony internetowej jest to wyłącznie pozór. Strona internetowa, ale jaka? Pierwszym i podstawowym wyzwaniem, przed którym staniemy, będzie precyzyjne określenie przedmiotu umowy. Warto wiedzieć, że wskazanie „strona internetowa”, a nawet „strona internetowa wykonana z wykorzystaniem HTML” może być nieco niewystarczającym, aby stwierdzić, co rzeczywiście chcieliśmy otrzymać. Warto więc opisać w umowie, albo w załączniku do niej, kwestie dotyczące tego, w jakim języku programowania ma być wykonana strona, czy ma być wykonana z użyciem szablonu – dla przykładu Wordpress, czy powinny być na niej zainstalowane określone wtyczki, a jeśli tak, to jakie, i ostatecznie jakie konkretnie funkcjonalności powinna posiadać. Rzecz jasna, taki opis może też zostać zastąpiony wskazaniem potrzeb, które dane oprogramowanie winno zaspokajać po stronie jego finalnego użytkownika. Taki opis również może dawać dostatecznie dużo precyzji. Oczywiście, wprowadzanie tak szczegółowego opisu finalnej strony internetowej może się wydawać kompletnie zbyteczne i powiedzmy, że w przypadku zupełnie minimalistycznych projektów stron internetowych także opis powinien być maksymalnie zwięzły.   Warto, aby strony umowy chociaż w minimalnym zakresie miały zwerbalizowane wzajemne oczekiwania, gdyż w innym przypadku jest to pierwszy krok do późniejszych nieporozumień.   Im bardziej projekt jest rozbudowany, tym bardziej szczegółowy powinien być opis, podzielony na etapy, być może nawet z odwołaniem do stworzenia MVP, które przed zakończeniem całości projektu zostanie udostępnione dla użytkowników. Co jeśli nie określimy dostatecznie przedmiotu umowy o wykonanie strony internetowej? Jeśli nie określimy dostatecznie, albo nawet – jak to się niekiedy zdarza w praktyce – wcale przedmiotu umowy, którym będzie finalnie wykonana strona internetowa, istnieje „ryzyko”, że umowa, którą zawrzemy nie będzie umową o dzieło, a umową o świadczenie usług. W literaturze i orzecznictwie wskazuje się bowiem, że w przypadku umów o dzieło istnieje konieczność określenia rzeczonego dzieła. W tym przypadku zresztą, co jest już odrębną kwestią, jego niedookreślenie z dużą dozą prawdopodobieństwa nie będzie mogło być usprawiedliwione twórczym charakterem prac nad stroną internetową. Z pozoru różnica nie wydaje się istotna z perspektywy firmy, która zleciła wykonanie strony. Prawda jest jednak inna. Takie działanie może doprowadzić do tego, że umowa na wykonanie strony internetowej przestanie być umową o dzieło – zabraknie w niej bowiem określenia dzieła – a stanie się umową o świadczenie usług przy tworzeniu strony internetowej. Umowa o dzieło to umowa rezultatu (inaczej mówiąc: „wykonamy stronę internetową”), gdy umowa o świadczenie usług to umowa starannego działania (inaczej mówiąc: „będziemy starannie działać, wykonując stronę internetową, ale czy ją wykonamy to już inna sprawa”). Dlatego też jeśli chcesz nie tylko tego, aby Twoja strona internetowa była robiona, ale także żeby została zrobiona powinieneś zwrócić uwagę na postanowienia umowne, które dotyczą tych kwestii.   fot. Kaleidico / unsplash.com   Strona internetowa, a prawa autorskie Kolejną kwestią istotną w kontekście umowy dotyczącej wykonania strony internetowej są prawa autorskie. Warto przypomnieć, że twórcy przysługują dwa ich rodzaje: osobiste i majątkowe. Te ostatnie mogą być przeniesione. Od razu trzeba powiedzieć też, że nie w każdym przypadku tworzenia strony internetowej przy użyciu szablonów i gotowych „wtyczek” w ogóle można mówić o powstaniu utworu w rozumieniu ustawy o prawie autorskim. Jeżeli zresztą nawet będzie o tym można mówić, to warto wiedzieć, że raczej na pewno utwór w rozumieniu ustawy powstać może co najwyżej w zakresie frontendu, a nie backendu. Ten ostatni oparty będzie najprawdopodobniej na gotowych rozwiązaniach, które zostaną jedynie skomplikowane i to z dużą dozą prawdopodobieństwa w sposób wyłącznie techniczny. Niemniej jednak, sprawa wygląda poniekąd w ten sposób, że trudno na etapie podpisywania umowy przewidzieć, czy ostateczny wynik pracy wykonawcy będzie twórczy, czy też zabraknie mu tego elementu. Lepiej więc zabezpieczyć się zawczasu i zapewnić sobie przeniesienie majątkowych praw autorskich co najmniej do frontendu. Nie można tu jednak zapominać, że frontend składa się najczęściej z szeregu elementów graficznych, do których korzystnie będzie mieć także...
Premiera FIRMER 3/2020
Trendy i newsy

FIRMER 3/2020 – Andrzej Matracki o realiach pracy w dobie koronawirusa

Choć od wybuchu pandemii upłynęło już sporo czasu, przyszłość nadal nie jest jasna. Po okresie wymuszonego pauzowania, większość przedsiębiorstw wróciła do pracy, często jednak na zupełnie nowe tory. Po etapie buntu przyszedł już pewnie czas akceptacji i zakasania rękawów. Ponieważ trudne wydarzenia mogą umacniać, otwierać nowe drzwi, dawać szanse i – jak by to nie brzmiało – działać na korzyść. Na potwierdzenie tych słów, w tym numerze, tak bardzo osadzonym w cieniu pandemii, głos oddajemy aktywnym przedsiębiorcom. Informacje z pierwszej ręki o tym, jak pracuje się w dobie koronawirusa w wywiadzie z okładki przekazuje nam Andrzej Matracki – wielokrotny mistrz świata we fryzjerstwie i aktywny zawodowo fryzjer. O swoich doświadczeniach opowiadają też właściciele małych lokalnych biznesów, którzy stawili czoła trudnej sytuacji i wyciągnęli z niej lekcje na przyszłość. Dla tych, którzy próbują się odnaleźć w nowej, zmienionej rzeczywistości, garść porad i sprawdzonych rozwiązań przedstawiają specjaliści w swoich dziedzinach. Wniosek z nich płynie jeden – to w działaniu, choć często nie w zakresie takim jak dotychczas, tkwi klucz do powodzenia. A być może to właśnie ten niełatwy moment zaprowadzi nas do odkrycia nowych możliwości, rzuci nowe światło na prowadzenie biznesu, wskaże jego właściwy kierunek, odkryje rozwiązania dotąd nieuwzględnianie? To, co wydobędziemy z chwili obecnej, z sytuacji, w której zostaliśmy zamknięci i na którą zupełnie przecież nie mamy wpływu, przełoży się na kształt przyszłości. Zapraszamy do lektury!   POBIERZ BEZPŁATNIE NAJNOWSZY NUMER   W numerze 3/2020 znajdziesz: Ostre cięcie zmian. Rozmowa z Andrzejem Matrackim O realiach pracy w dobie epidemii koronawirusa SEO w realiach kryzysu gospodarczego i epidemii Jak koronakryzys wpływa na wyniki wyszukiwania w Google? Pandemia na Facebooku Czyli jak teraz zarządzać marką w social media Własna strona internetowa. Jak skonstruować umowę na jej wykonanie? Zadbaj o swoje prawa w umowie na wykonanie strony www Empatia konsumencka – źródło przewagi konkurencyjnej Każdy ma swoją historię. Zacznij świadomie opowiadać własną – online 9 zasad skutecznej transmisji live Koronawirus a Google. Jak internetowe imperium uległo w czasie pandemii Dostępność do kredytów dla małych firm się zmniejsza Małe firmy w wielkim kryzysie Biznes kontra pandemia. Jakie lekcje na przyszłość? Koronawirus – szansa dla pracodawców Poznaj narzędzia, dzięki którym praca z domu to też praca Proces rekrutacji w cyfrowej transformacji  ...
1 2
Strona 2 z 2