O samoświadomości, budowaniu motywacji i inteligencji emocjonalnej rozmawiamy z Mateuszem Grzesiakiem – psychologiem, trenerem rozwoju osobistego i coachem uczącym ludzi świadomego myślenia i rozwiązywania problemów prywatnych i zawodowych.
34 lata, 7 języków, 102 odwiedzone kraje, 30 kg zrzuconych w 7 miesięcy, wciąż elektryzujący związek, dziecko, podwójny magister – prawo i psychologia, 325 dni spędzonych na szkoleniu siebie z trenerami klasy światowej… Zestawiam to z listą szkoleń, które prowadzisz i nasuwa mi się pytanie… Czy wszystko, czego uczysz, wypracowałeś i zastosowałeś w swoim życiu?
Uczenie innych to przekazywanie im wiedzy i umiejętności. Nie ma się ich, jeśli się czegoś samemu nie przeżyło. Wtedy dopiero można iść do ludzi i mówić ze zrozumieniem o konkretnych tematach. Inaczej nie potrzeba nauczyciela, wystarczy książka. Moje życie zawodowe sprowadza się do przeniesienia autentycznych doświadczeń życiowych i praktycznych sytuacji – zarówno swoich, jak i innych osób – na modele komunikacyjne, czyli strategie myślenia. I tych strategii myślenia właśnie uczę. Takie podejście gwarantuje zrozumienie potrzeb słuchacza, który chce się uczyć życia, a nie dywagacji na jego temat.
Jeszcze kilkanaście lat temu coaching był w Polsce traktowany jako dość egzotyczne zajęcie. Po pomoc coachów sięgali prezesi, menadżerowie wyższego i średniego szczebla. Rosnąca w zawrotnym tempie liczba Twoich followersów w mediach społecznościowych wskazuje, że coraz więcej ludzi zaczyna mieć świadomość, jak ważna jest praca nad sobą. Co się zmieniło?
Coaching wchodzi do mainstreamu. To proces naturalny i uniwersalny. Kiedyś jeansy były tylko w Pewexach i mało kto mógł sobie na nie pozwolić. Dziś noszą je wszyscy. Tak samo jest z każdym innym produktem, na który zapotrzebowanie ludzie sobie uświadamiają. Coaching najpierw był niedostępny i drogi. Dziś jest bardziej dostępny, zarówno jeśli chodzi o podaż trenerów, jak też pod kątem cenowym. W Polsce szczególnie zaczyna być popularny, to dopiero początek.
Prowadzisz szkolenia w wielu krajach. Jak wypadamy na tle innych nacji?
Dobrze i źle. Tak samo odpowiedziałbym Ci, gdybyś zamiast o Polaków zapytała o Meksykanów czy Niemców. Dobrze, bo jesteśmy bardzo przedsiębiorczy – 4 miejsce w Europie pod kątem otwierania firm. Odważni, nastawieni na rozwój, jesteśmy inteligentni, dobrze wykształceni. Znamy języki obce – 6 miejsce na świecie, jeżeli chodzi o znajomość języka angielskiego. Źle, ponieważ borykamy się z wieloma kompleksami, a pieniądze to nadal u nas temat tabu. 75% Polaków uważa, że sukces osiąga się znajomościami lub kombinując, a 50% wstydzi się mówić o finansach, zarobkach etc. Jesteśmy nieufni – tylko 12% Polaków zgadza się ze stwierdzeniem, że większości ludzi można zaufać… Budujemy wartość na „fetyszu magistra” i wiedzy teoretycznej, przez co cynicznie wytykamy sobie błędy krytykanctwem i narzekaniem. Nie kształtujemy w sobie i naszych dzieciach inteligencji emocjonalnej – 60% rodziców uważa, że klapsy to dobra metoda wychowawcza. Przez co jesteśmy „w ogonie”, jeśli chodzi o umiejętności komunikacji czy sprzedaży. Mamy piękny potencjał, a mentalność z poprzedniej epoki.
Dlaczego tak jest? Co nas blokuje?
Tak jest, bo tak zostaliśmy uwarunkowani historycznie, geograficznie, społecznie. A blokuje nas brak fundamentalnej wiedzy dotyczącej procesu myślenia, zarządzania emocjami i zachowaniami. A ponieważ w szkołach uczy się przysłowiowej budowy pantofelka, a nie tego, jak być dobrym człowiekiem i jak skutecznie zarabiać pieniądze, mamy społeczeństwo z głową wypełnioną bezużyteczną teorią, cierpiące na brak umiejętności potrzebnych do życia.
Jesteśmy więc niewolnikami naszego własnego wyobrażenia o sobie?
Tak. Jesteśmy podmiotami naszego wyobrażenia o sobie. Mózg nie zrobi nic bez myśli lub zachowań instynktownych, więc musimy sobie wciąż coś wyobrażać, by mógł to nam zrealizować. A to, co sądzimy na swój temat, jest przekładalne na to, co robimy w życiu. Sami rzadko kiedy w pełni samodzielnie decydujemy o obrazie siebie, jaki tworzymy. Przykładowo, aż 70% ludzkich decyzji zakupowych to efekt tzw. owczego pędu, mody. Robienie tego, co robią inni, zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa, ale nie „bycie sobą”.
Czyli pierwszym i najważniejszym krokiem na drodze samorozwoju, jest wyzbycie się lęków?
Nie ma czegoś takiego jak wyzbycie się lęków. Realnie nie można wyzbyć się żadnej emocji. Co najwyżej, można ją nieskutecznie wypierać, narażając na szwank swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Jest za to świadome budowanie relacji z emocjami. Nie chodzi o to, by nie czuć lęku, ale by sobie z nim umieć radzić. Badania pokazują, że osoby, które to robią, stają się liderami dla innych, bo tam, gdzie inni się zatracają, oni zachowują zdrowy rozsądek. Taką relację z emocjami trzeba ćwiczyć tak samo jak bicepsy na siłowni. Gdy pojawia się lęk, to zamiast od niego uciekać albo w niego „wchodzić z głową”, należy wziąć głęboki oddech i pozwolić mu po prostu być, bez prób zmieniania go. Przyzwyczajać się, zaakceptować go jako coś naturalnego w życiu. Po jakimś czasie mózg przestanie reagować ucieczką na wyćwiczony poziom lęku i objawy, np. pocenie się, paraliż, który ogarnia nas przy konieczności podjęcia decyzji, odejdą samoczynnie.
Jako ludzie jesteśmy sobie równi, ale im bardziej świadomi, tym szybciej rośniemy ponad resztę – to Twoje słowa. Dlaczego samoświadomość daje taką siłę?
Bo nie ma nic innego, co odróżniałoby nas od innych gatunków zwierząt. Ja mogę sobie wyobrazić innego Mateusza za rok i się nim zacząć stawać. A chomik nadal będzie taki sam, chyba, że zmieni go środowisko. Ludzie mogą zmieniać swoje środowiska, sami je tworzą. Nowe klasy społeczne to klasy świadomościowe. Tworzy je podział na tych, którzy obserwują siebie i wyciągają wnioski, oraz na tych, którzy są konstruktorami rodzinno-kulturowymi i żyją pomysłami innych na siebie. Świadomość tego, co się je, pozwala być zdrowym. Tego, co się czuje – szczęśliwym. Świadomość swojej niepowtarzalności pozwala być sobą. Chęć zgłębiania mechanizmów działania rynku czyni nas przedsiębiorcą decydującym o własnym losie itd. To świat wewnętrzny decyduje o jakości życia.
Nie ma ludzi bez potencjału, są tylko tacy, których możliwości jeszcze nie poznaliśmy. Czyli każdej umiejętności można się nauczyć, nie liczą się wrodzone predyspozycje?
Nie ma czegoś takiego, jak wrodzone predyspozycje. To powtarzane, nieudowodnione i nienaukowe podejście, które odbiera nam dostęp do prostego faktu. Jeśli chcesz się czegoś nauczyć, musisz zacząć nad tym pracować. Istnieją oczywiście kwestie genetyczne (np. wzrost), które może nie pozwolą Ci odnieść sukcesu jako koszykarz, ale gry w koszykówkę z pewnością się możesz nauczyć. Każdy może nauczyć się wszystkiego.
Od czego należy zacząć, aby ustalić pakiet potrzebnych nam umiejętności i je nabyć?
U podstaw wszystkiego jest pomysł na siebie. Musimy sami siebie pytać: co chcemy umieć i po co. A potem znaleźć nauczyciela i ćwiczyć. I dotyczy to absolutnie każdej umiejętności.
Czy w ten sposób nie stawiamy się sami w blokach startowych wyścigu z własnym wyobrażeniem o sobie?
Ja takie wyobrażenia mam i nie ścigam się ze sobą. Mam raczej wyjątkową radość z biegnięcia razem w tym samym kierunku. Nie jestem swoim przeciwnikiem, nie jest nim też inny człowiek. Wyznaczanie celów jest jak jedzenie śniadania. Robimy to codziennie, co jest zdrowe i potrzebne.
Jaką więc obrać strategię, by czuć satysfakcję z tego, co robimy?
Najpierw trzeba zacząć robić to, co się lubi. Potem dopiero się zastanawiać, w jaki sposób to robić, by było satysfakcjonujące. Jak? Motywować się emocjami, poprzez własne działanie rozwiązywać czyjeś problemy, być altruistą, mieć wizję zmiany świata na lepszy. Więcej – być tą zmianą, jaką chcemy widzieć w świecie.1 Zbudować dzięki temu całościowy system motywacyjny, wspierający nas na wielu różnych poziomach. To działa na podobnej zasadzie, jak piramida potrzeb. Po zaspokojeniu potrzeb podstawowych – fizjologicznych – chcemy się dobrze czuć, lepiej zarabiać, budować relacje, kochać, być sobą, dzielić się tym z innymi i zmieniać świat. By czuć satysfakcję z tego, co robimy, potrzebujemy motywować się na każdym z tych poziomów.
A jeśli dopadają nas chwile zwątpienia, jak sobie z nimi radzić?
Są różne metody. Możemy szukać pozytywnego wsparcia u bliskiej nam osoby. Zmienić stan emocjonalny muzyką, sportem lub inną aktywnością. Pozwolić sobie na chwilę oddechu, dzień przerwy… Sprawić sobie przyjemność. Każdy znajdzie inny sposób. Ważne, by pozwolić sobie na tę słabość i zaakceptować ją. A potem wyciągnąć wnioski. Za każdym razem zadawać sobie pytanie: czego się dzięki temu uczę?
Otwarta komunikacja i współpraca pomagają zbudować większy kapitał osobisty, biznesowy i społeczny niż konkurencja i antagonizmy. Jak nauczyć się budować relacje w życiu, w firmie z pracownikami, współpracownikami, kontrahentami?
To jest pytanie w stylu: jakie są 3 kroki do osiągnięcia oświecenia? (śmiech). Odpowiem równie ogólnie, ale z pełną odpowiedzialnością: uczyć się inteligencji relacji (RQ). Poznać własne potrzeby i zweryfikować sposoby ich realizowania (tak, by np. nie chcieć miłości jak małe dziecko). Zrobić to samo z osobami ze swojego otoczenia. Nauczyć się dawać feedback. Poznać coaching i zadawanie konstruktywnych pytań. Ćwiczyć emocje, by potrafić je rozpoznawać u innych i u siebie, a w efekcie być ponad nimi (czyli inteligencję emocjonalną).
Pracować z Tobą można, nie tylko uczestnicząc w spotkaniach face-to-face czy też w seminariach. Twoje książki w treść mają wplecione ćwiczenia, które każdy może wykonywać sam w domowym zaciszu.
Można. Można też wejść na kanał www.youtube.com/grzesiakm i uczyć się z filmów tam umieszczonych. Można wejść na profil www.facebook.com/mateuszgrzesiak i codziennie pobierać konkretną wiedzę z autorskich wpisów, które tam się znajdują. Można wejść na www.mateuszgrzesiak.tv i obejrzeć filmy szkoleniowe. Każdy może się uczyć i zdobywać kompetencje. Od zaraz. Jeśli jest chęć, pozostaje jedynie działać.
Znów posłużę się cytatem. Stwórz życie, w którym jesteś najlepszą wersją siebie. Masz, czego pragniesz, pomagasz innym i zmieniasz świat. – To nie brzmi, jakby było proste..
Proste to akurat jest, ale nie jest łatwe. Bycie sobą nie jest łatwe, bo to ciągłe poszukiwanie własnego ja, które się wciąż zmienia. To pozwolenie sobie na cieszenie się światem materialnym, tak by docenić świat duchowy. To pomaganie innym, by przyszłym pokoleniom było łatwiej od naszego. To praca we własnym domu – naszej planecie – by była lepszym miejscem dla każdego z nas.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Mateusz Grzesiak
Psycholog, trener i coach pomagający ludziom i organizacjom w osiągnięciu ich szczytowego potencjału poprzez dostarczanie narzędzi m.in. z zakresu praktycznej psychologii, motywacji, komunikacji. Na jego szkoleniach i prezentacjach, które prowadzi w pięciu językach, pojawia się kilkanaście tysięcy osób rocznie. Występuje w Brazylii, Meksyku, Anglii, Niemczech, Polsce, Kolumbii i wielu innych krajach. Pracował z Danone, ING, Volkswagen, PZU, Mars i wieloma innymi firmami.
Na każdym kroku słyszymy. Bądź szybszy, skacz wyżej, staraj się bardziej, naucz się 4 języków zamiast dwóch, po południu jak już odbierzesz dzieci z przedszkola, ugotujesz obiad, obrobisz faktury i zamówienia z firmy, idź jeszcze na zrób 10 km biegiem i naucz się robić na drutach, a najlepiej zacznij prowadzić bloga i profesjonalnie fotografować… Ludzie, po co tak pędzić, kogo Wy gonicie?
Prawdziwe dobrodziejstwo podążania za tym co “głosi” Mateusz Grzesiak, jest właśnie czymś zupełnie odwrotnym! Przestaje się gonić za króliczkiem jednym, czy pięćdziesięcioma naraz! Uchwycenie tego, co dla Ciebie najważniejsze i dlaczego, to pierwszy krok, A później nauka, jak funkcjonować, by najwięcej energii poświęcać tym właśnie ważnym rzeczom, a nie gonić za tym, co nam się wydaje , że jest dla nas dobre, że jest nam potrzebne… “Spędź trochę czasu” z Mateuszem 😉 Obejrzyj kilka seminariów, sięgnij po książki…