Zdaniem Jima Collinsa, autora wydanej w 2009 roku książki pt. How The Mighty Fall: And Why Some Companies Never Give In, upadek wielkich firm przebiega w pięciu fazach. Lub – jak kto woli – pięć czynników zwiastuje ich drogę ku klęsce.
- Pierwszym z nich jest pycha. Wynika z wiary we własną wyjątkowość. Przywódcy firm stają się dumnie aroganccy i zapominają o tym, że sukces trzeba pielęgnować i nie można nie pamiętać, jak wyglądała droga do jego osiągnięcia.
- Drugim zwiastunem jest niepohamowana żądza. To taka biznesowa chuć i jak każda inna objawia się chęcią posiadania coraz to więcej i więcej. Prowadzi do chaosu, braku dyscypliny, pochopnych i przypadkowych działań.
- Kolejny, trzeci już zwiastun, to znowu przejaw ślepoty (może od blasku własnego ornamentu, a może od owej niepohamowanej pożądliwości?), a mianowicie lekceważenie niebezpieczeństw. Sygnały, że coś jest nie tak, są ignorowane, naiwnie tłumaczone jako niegroźne, przykrywane pierzynką sloganu jakoś to będzie.
- Syndrom czwarty – panika. W zasadzie to już miotanie się zwierzęcia w potrzasku. Rozpaczliwa próba wprowadzenia zmian wraz z błagalną modlitwą o poprawę sytuacji.
- Piąta i zarazem ostatnia faza to kapitulacja. Kultura organizacyjna pada, podobnie zresztą jak i wizerunek. Poczucie beznadziei i oczekiwanie na zgon.
Jednak aby doświadczyć „przywileju” bycia tak rozpasanym i upadłym moralnie (czyli przejść przez wspomniane fazy upadku), najpierw trzeba zrealizować mniej lub bardziej śmiałą wizję urzeczywistnienia swojego pomysłu.
Jeśli Ci się uda, i dotrzesz na szczyt, to pamiętaj wówczas o tym, co właśnie przeczytałeś.
Za co podziwiamy Steva Jobsa?
Owszem, wymyślił niemało, ale kto z nas nie wymyśla? Pewnie każdy z nas ma w kręgu swoich znajomych osoby, o których śmiało możemy powiedzieć, że są kreatywne, pomysłowe i twórcze. Gdzie zatem tkwi różnica?
Osoby takie jak Steve imponują nam, ponieważ udaje im się doprowadzić swoje śmiałe pomysły do szczęśliwego finału. Arek Skuza, według magazynu „Brief” jeden z 50 najkreatywniejszych polskich przedsiębiorców, pomysłodawca i pierwszy CEO firmy iTraff Technology, powiedział na łamach internetowego wydania magazynu „Forbes”, że:
Sztuką jest stworzyć nową jakość dla tego, co jest już powszechne. Piętro wyżej jest doprowadzenie jakiegoś nierealnego majaku do poziomu prototypu. To udaje się nielicznym. A już tylko garstce osób na całym świecie udaje się wejść na najwyższe piętro – czyli uczynić coś zupełnie niewyobrażalnego czymś zupełnie codziennym.
Steve i jego ambitne i wizjonerskie pomysły znalazły się niejednokrotnie właśnie na tym najwyższym piętrze.
Zdaniem samego Jobsa tym, co różni przedsiębiorców odnoszących sukces od tych bez sukcesów, jest upór. Ważne, aby zdać sobie sprawę, że pomysł to nic wielkiego. Thomas Edison wypowiedział kiedyś sławne zdanie: Geniusz to 1 procent inspiracji i 99 procent ciężkiej pracy.
Pomyślcie o swoich pomysłach i o tym, ile z nich nie wyszło nigdy z fazy „rozważania możliwości”?
Najczęściej mamy pomysł, lecz brakuje nam sił, które pomogą go urzeczywistnić. Redukujemy dysonans, myśląc sobie, że to nie czas ani miejsce, ryzyko zbyt duże, a sama idea niezbyt błyskotliwa.
Jaka jest recepta na sukces?
Scott Belsky, założyciel i dyrektor generalny największej na świecie platformy dla kreatywnych profesjonalistów Behance (każdego miesiąca odwiedza ją ponad milion osób), na podstawie własnych doświadczeń zawodowych, a także spotkań z firmami, takimi jak Apple, Ideo, Disney, Google czy Miramax, doszedł do wniosku, że zdolność do urzeczywistniania pomysłów jest efektem połączenia trzech elementów z poniższego równania:
Urzeczywistniane pomysłów = (pomysł) + organizacja i realizacja + siły społeczne + zdolności przywódcze.
Od tego, jak dobrze zorganizujemy naszą pracę i zadania, które musimy wykonywać każdego dnia, będą zależały nasze postępy. Pomysły nie funkcjonują, a raczej nie realizują się w odosobnieniu. Zawsze potrzebni są ludzie, którzy pomogą zweryfikować założenia, rozwinąć idee. Siły społeczne dostarczają nieocenionych opinii oraz pozwalają udoskonalić pomysł.
Ostatnim kluczowym elementem są zdolności przywódcze, czyli nasza umiejętność zarządzania sobą i innymi. W moim odczuciu największą przeszkodą na drodze do realizacji pomysłu są własne bariery psychologiczne i destrukcyjne tendencje. Bycie kreatywnym często nie idzie w parze z logiką, a urzeczywistnianie pomysłów to proces żmudny i długotrwały. Dla kreatywnego umysłu może to być katorga. Jeśli jednak nie uporamy się z naszymi demonami, skończy się wyłącznie na gadaniu.
A jak już nam się uda rozpocząć, to nie możemy odetchnąć. Nie wolno dopuścić, by dopadł nas strach. Ten sam, który dopadł Ronalda Wayne’a, wspólnika Jobsa, posiadającego 10% udziałów w firmie Apple. Ronald w przededniu rozbłysku firmy na rynku (1976 roku) zwątpił w ten biznes. Obawiając się rychłego upadku, sprzedał swój pakiet akcji za… 800 dol. Gdyby poczekał 6 lat, miałby pakiet arogancji jak mało kto i udziały warte 35 mld. Podobno nie pluje sobie w brodę. Podobno…
Dobra kanwa do przemyśleń.. Dzięki za taki artykuł!
Artykuł podniósł mnie na duchu.Dodał sił i wiary! Dziękuję.
Niezwykle inspirujacy tekst, szczególnie dla osób kreatywnych. Wprowadzenie własnego, innowacyjnego pomysłu w życie jest czymś, co udaje się tylko nielicznym. Uważam, że bez odpowiedniego zaplecza ludzi nie ma szans na powodzenie. Więc jeśli są ludzie, którzy podchwycą Twoją ideę, nie ma co się zastanawiać i trzeba zaryzykować!
Do uporu dodałbym wytrwałość. Ile razy wychodzimy z fazy “rozważania możliwości” i poddajemy się po pierwszej nieudanej próbie?
Przez analogię do Willego Kojota (tego z kreskówki) – przez niedziałający drobiazg lądujemy na dnie kanionu i porzucamy całkiem dobry prototyp do łapania Strusia. Wymyślamy coś innego, nowego, zamiast po raz kolejny, kolejny, i kolejny coś udoskonalić, przetestować, poprawić, przetestować, poprawić… aż w końcu złapiemy rynek, hmm, to znaczy Strusia.