Praca to nie wszystko
Jesienią zawsze zaczyna się szkoła, jak śpiewał T.Love. Cytując klasyka, jest to oczywista oczywistość. Większość osób, które znam, bez względu na to, czy swoje lata w placówkach oświaty wspominają dobrze, czy może trochę mniej, raczej nie chciałaby do nich wrócić. Co było fajnego w szkole, o czym w wieku dorosłym często zapominamy?
Proponuję małą zabawę w wehikuł czasu, krótką podróż sentymentalną do dni, kiedy naszym największym zmartwieniem była klasówka z matematyki. Czas mija, leczy rany i sprawia, że chcemy pamiętać tylko to, co dobre. Zamiast stresujących sprawdzianów, nudnych przedmiotów i obowiązkowego uczestniczenia (o zgrozo) w apelach szkolnych, dla odmiany przywołajmy do tablicy pozytywne aspekty bycia uczniakiem.
Jest kilka takich rzeczy, które były całkiem sprytnie zorganizowane w „budzie”. Abstrahując od stanu szkolnictwa w naszym kraju, oto subiektywne zestawienie 5 rzeczy, dzięki którym szkoła nie była taka zła.
1. Lekcje trwające 45 minut i regularne przerwy
No dobrze, jak mieliśmy te „naście” lat, wysiedzenie w ławce 45 minut graniczyło czasami z cudem. Zawsze jednak towarzyszyło nam poczucie, że po każdej lekcji nieuchronnie nadejdzie przerwa. Zabrzmi dzwonek i wtedy wszyscy, jak jeden mąż, udamy się na zasłużony odpoczynek. A dzisiaj? Ile razy zdarzyło Ci się zostać tak pochłoniętym przez pracę, że zapominałeś nawet o zaparzeniu sobie herbaty? Niektórzy mają na to sposoby: ustawiają sobie alarm w komórce na konkretną godzinę, żeby wstać od biurka i złapać oddech. Inni z kolei czekają na pierwsze ziewnięcie, aby odejść w końcu od komputera i zrobić sobie kawę.
45 minut również wydaje się dobrą jednostką czasu, według której moglibyśmy organizować sobie dzień pracy. Nasz mózg ma ograniczoną zdolność koncentracji, a poza tym szybko się nudzi. Może warto przestawić się na tryb koncentracja-odpoczynek-koncentracja-odpoczynek. Wiadomo, że w niektóre dni będzie to niemożliwe. Jednak czas na przerwę zdecydowanie powinien znaleźć się w naszym kalendarzu obok zajęć obowiązkowych.
2. WF
O.K. Lekcje wychowania fizycznego może i mają w naszym kraju dość wątpliwą reputację. Ręce w górę wszyscy Ci, którzy nie przepadali za sportem w szkole? Symulowali urazy, choroby, aby tylko uniknąć skakania przez kozła/skrzynię/(tu wstaw aktywność, która Tobie spędzała sen z powiek). Podczas gdy poziom sportu w polskim szkolnictwie pozostawia w większości dużo do życzenia, jego niezaprzeczalną zaletą było to, że w ogóle był. Nie wspominając o wszelkiej aktywności, która miała miejsce po szkole, na podwórku – zabawy w chowanego, granie w zbijaka, palanta itp. Regularnie, parę razy w tygodniu. Z raportu przeprowadzonego na zlecenie P &G przez SIRC w 2012 roku wynika, że zaledwie 6% naszego społeczeństwa uprawia regularnie sport, a prawie połowa nie robi tego w ogóle, co umiejscawia nas w ogonie Europy. A przecież teraz nikt nie zmusi Cię do robienia znienawidzonych fikołków. Masz tyle aktywności do wyboru, że wystarczy się tylko na coś zdecydować. Tylko albo aż.
3. Uczyliśmy się różnorodnych rzeczy
Duże dzieci czasami zapominają o tym, że istnieje świat poza ich branżą. Erich Fromm wiedział, co mówi, twierdząc, że: „Człowiek to jedyne zwierzę, które się nudzi.” Będąc człekokształtnym też jesteś zagrożony tym, że monotonia w końcu wkroczy w Twoje życie. I tak jak kiedyś oddalibyśmy wiele, żeby chemia i inne przedmioty ścisłe zniknęły z programu szkolnego, abyśmy mogli uczyć się tylko tej jedynej „naprawdę ciekawej” historii, tak teraz wpadamy w pułapkę jednostronności.
Dobrze jest dążyć do mistrzostwa w jednej dziedzinie, ale nie warto zamykać się na inne rzeczy. Może nie przydadzą się nam bezpośrednio w pracy, ale sprawią, że nasze życie nabierze nowego smaku. Czego chciałbyś się nauczyć, ale wydaje Ci się to zbędne, i wolisz poświęcać czas na bardziej przydatne rzeczy? Odnajdź w sobie prymusa, który musiał być dobry we wszystkim! Chcesz zapisać się na kurs lepienia garnków? Zrób to! Potem zapisz się na kilka innych, nieprzydatnych zajęć, jak kurs origami, tańca, czy rozpalania ognia za pomocą krzemieni.
4. Przyszłość stała przed nami otworem
Mogliśmy zostać kimkolwiek chcieliśmy, robić w przyszłości to, co sobie wymarzymy. Do dziś pamiętam słowa mojego profesora ze studiów, które w mojej świadomości funkcjonują pod roboczą nazwą „Teorii lejka”. Teoria ta głosi, że na początku naszej drogi życiowej mamy praktycznie nieograniczone możliwości. Wiele drzwi stoi przed nami otworem, możemy próbować różnych rzeczy, zmieniać zdanie, jeśli coś nam nie pasuje. Wraz z upływem czasu i podejmowaniem przez nas kluczowych decyzji – wybór studiów, zawodu itp. – zsuwamy się coraz bardziej po pochyłej ściance lejka. Nasza ścieżka życiowa zostaje wytyczona. Z jednej strony jest to bardzo dobre. Wiemy, kim jesteśmy, w czym jesteśmy dobrzy, możemy stale udoskonalać nabyte umiejętności i rozwijać wiedzę w danej dziedzinie.
Gorzej, jeśli nagle uświadamiamy sobie, że nie jest to droga, którą chcemy iść. Przypominamy sobie, jak w szkole marzyliśmy o zostaniu pisarzem, strażakiem, policjantem. Faktycznie, wiele z tych opcji nie będzie już dla nas dostępna, a zmiana życia o 180 stopni może okazać się niemożliwa. Dobrze jednak wrócić do tych dziecięcych marzeń, chociażby po to, żeby sprawdzić, czy coś ważnego nie umknęło nam po drodze. Na miejscu wydają się tu słowa Marii Robinson: „Nikt nie może cofnąć się w czasie i zacząć od początku, ale każdy może zacząć dzisiaj i stworzyć nowe zakończenie.”
5. Robiliśmy coś tylko dla frajdy
Dla wielu z nas prawdziwe życie zaczynało się dopiero po szkole. Było podwórko, wspólne odrabianie lekcji, które kończyło się przepisywaniem zadania domowego na kolanie od przodownika pracy, dnia następnego. Żyło się beztrosko i tak naprawdę bez większych zmartwień (no dobra, oprócz pierwszych zawodów miłosnych i sprawdzianów z przedmiotów, za którymi nie przepadaliśmy). Przecież tak naprawdę większość z nas miała poczucie, że dopiero jak dorośniemy, będziemy mogli żyć po swojemu, robić, to, co chcemy. O ironio losu… Kiedy ostatnio zrobiłeś coś tylko dlatego, że miałeś na to ochotę? Może na wakacjach? Czy w dniu codziennym znajdujesz czas na małe przyjemności?
Czy Twoja obecna praca dostarcza Ci prawdziwej satysfakcji? Pomyśl, co chciałbyś robić, gdybyś nie musiał martwić się o pieniądze? Jest to popularne ćwiczenie, którego zadaniem jest pomoc w dotarciu do naszych prawdziwych potrzeb i zainteresowań. Bo prawda jest taka, że nawet robiąc to, co kochamy, będziemy musieli przełknąć czasami żabę i zająć się czymś, na co nieszczególnie mamy ochotę: rozmową z trudnym klientem, uporządkowaniem dokumentacji, odpisywaniem na nieskończoną ilość maili. Teraz pomyśl, że musisz to robić ciągle, w pracy, której na dodatek nie cierpisz tak jak kiedyś lekcji fizyki…
W związku z tym, zadanie domowe na najbliższe tygodnie brzmi: „Odkryj pracę, którą kochasz, abyś nigdy nie musiał pracować”. A teraz przerwa, odejście od komputera, kilka przysiadów, potem zaparzenie swojej ulubionej kawy i chwila marzeń o niebieskich jak mundurki szkolne, migdałach…
Tak samo jak ocenia autor lata szkolne można ocenić to co robiliśmy 20 lat temu , i dzisiaj bedziemy mieć inne spojrzenie , może nawet zatesknimy za tym co wtedy było horrorem , dlaczego bo byliśmy 20 lat młodsi.
Moja histaria nadawałaby się na Nową Ziemię Obiecaną.
Rozpoczęłam działalnośc w 1989 r. i to była zupełnie inna rzeczywistość i dzisiejsza. Ale miałam 20 lat mniej i czasem sobie myślę – dzisiaj nie miałabym tej determinacji co wówczas . Ale można to ocenić tak samo jak ocenił autor lata szkolne.
Kila historyjek z tamtych lat – akcja się dzieje w urzedach
1.JA- Informuję ,że pod adresm …….. rozpoczęłam działalność gospodarczą ……………….
i zgłaszam ,ze jest potrzeba obsługi przez urzą………..
Urzędnik – kupcie se urzędnika na czarnym rynku.
2. JA – czekam długo na zarestrowanie pewnego dokumentu w Urzędzie , urzędniczka na tym dokumencie przybija kilka pieczątek , rejestruje
JA – Bardzo mi pani żal , co wy bedziecie robić jak wejdziemy do UNI i to już nie bedzie potrzebne
Urzędniczka – Dla nas tam zawsze robota się znajdzie.
3. JA: zgłaszam do urzędu nowa sprawę
Urzędnik _ Wy se będziecie kasę trzepać a my mamy dodatkową robotę.
To są konwersacje z lat 1990 – 1998
Dzisiaj
Pracownik załatwia sprawę w urzędzie związana ze zmiana siedziby działalności
Urzędnik: po co ście sie tu przenieśli.
W 1998 myślałam będzie lepiej , może i w wielu dzidzinach jest ale………….
Co do ostatniego puntu. Zasada jest prosta. Jeśli nie lubisz swojej pracy, zmień ją. Owszem, czasami zdarzają się gorsze okresy, które trzeba przetrwać. Ale jeśli dzień w dzień praca nie daje ci satysfakcji, to wiedz, że coś się dzieje.
Dla mnie najważniejsze to mnóstwo ciekawych ludzi, których poznałem,.