Nie lubimy niespodzianek, bronimy się przed nieznanym, ale jednocześnie pragniemy tworzyć i zdobywać. Jak twórczo prowadzić firmę, kiedy porażka może być wartościowa dla biznesu oraz co blokuje kreatywność, tłumaczy Marek Staniszewski – założyciel agencji doradczo-szkoleniowej Heuristica, strateg, twórca i trener metody rozwojowej Improwizacja – Znaczenie – Prowokacja łączącej metody kreatywnego myślenia z zastosowaniem strategicznych modeli działania.
Lubimy mieć kontrolę. Jakie są plusy i minusy takiego podejścia do zarządzania?
Największą korzyścią jest wymiar psychologiczny – sprawowanie kontroli zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa. Czujemy się dużo pewniej i spokojniej, kiedy uważamy, że kontrolujemy rzeczywistość. I nawet jeśli jest to iluzja – a najczęściej właśnie tak jest – to jest ona rekompensowana właśnie odczuwanym bezpieczeństwem, które jest jedną z najistotniejszych potrzeb gatunkowych.
Poza tym kontrola jest oczywiście jednym z kluczowych elementów biznesu – kontrolowanie ludzi, finansów, procedur, timingów, danych czy środków umożliwia racjonalne zarządzanie przedsiębiorstwem.
Warto jednak pamiętać, że efektywne może być często także to, co irracjonalne, związane ze światem emocji i intuicji. Taki pierwiastek wnosi do biznesu wiele twórczej energii, nie zawsze jest więc sens za wszelką cenę go eliminować – a taką tendencję przejawiają często niektórzy menedżerowie.
Staramy się wszystko planować. Uważamy, że przypadkowość jest zła, szczególnie w biznesie. Dlaczego?
Generalnie nie lubimy przypadkowości, podobnie jak niejednoznaczności. Traktujemy je często jako coś zagrażającego, budzącego lęk. Jeśli nie potrafimy czegoś szybko zrozumieć, wyjaśnić, zaklasyfikować czy zracjonalizować, to pojawia się niepokój. Ewolucyjnie była to efektywna strategia – pozwalała bowiem na podejmowanie szybkich decyzji i działania, kiedy zjawisko nieregularne czy odosobnione natychmiast zostawało ocenione i wpasowane do znanych modeli i wzorów.
Ponieważ, jak wspomniałem, nie lubimy niejednoznaczności i przypadkowości, robimy wszystko by wyeliminować te zjawiska z naszego życia. Podobnie jest w biznesie. Nikt tu nie lubi zaskoczeń i niespodzianek, ponieważ sytuacje nieprzewidziane i niespodziewane w tym przypadku traktowane są jako negatywne. Wszelkie ryzyko jest więc redukowane do minimum, co z kolei jest pewnym paradoksem biznesu, ponieważ stopa rentowności i poziom ryzyka zawsze idą ze sobą w parze. Inna rzecz, że podwyższona ekspozycja na ryzyko, to również większe prawdopodobieństwo porażki. Przedsiębiorcy – mniej lub bardziej świadomie – balansują więc pomiędzy działaniami ryzykownymi i przewidywalnymi, poszukując optymalnego dla siebie modelu. Czym jednak firma większa, tym zazwyczaj mniejszą przejawia chęć śmiałego eksperymentowania i działania obarczonego ryzykiem.
Zdarza się, że eksperymentowanie kończy się niepowodzeniami. Mawia się jednak, by czerpać naukę z każdego z nich. Co możemy zyskać, mimo poniesienia porażki?
Przede wszystkim od strony informacyjnej ma ona dużo większą wartość niż sukces. Pozwala się czegoś nauczyć, dowiedzieć czegoś nowego albo też zrewidować poglądy i zmienić perspektywę. Analizując historię firm, które odnoszą spektakularny sukces, można zauważyć, że ich liderów cechuje właśnie ciągła odwaga eksperymentowania i akceptacja kosztów innowacji, jakimi często są porażki.
W historii Google obok sukcesów znajdą się też: zupełnie nietrafiony portal społecznościowy Buzz, dziwaczne połączenie czatu z e-mailem w postaci Wave’a, porażka w postaci próby wprowadzenia sprzedaży drukowanych reklam czy szumnie wprowadzane Google Glass.
Ciągłym eksperymentatorem jest również Jeff Bezos, twórca Amazon.com. W przeciwieństwie do wielu innych liderów biznesu Bezos jest wręcz jest dumny z porażek, jakie ponosi jego firma, ponieważ oznaczają one ciągły rozwój i poszukiwanie najlepszych rozwiązań. Po nieudanym wprowadzeniu Fire Phone, udzielający mediom wywiadów Bezos stwierdził, że za każdą wygraną Amazona stoją setki małych porażek. I zapowiedział od razu, że firma pracuje obecnie nad… kolejnymi i o wiele większymi porażkami! Jego zdaniem rozmiar błędów powinien rosnąć wraz z firmą.
Trzymamy się schematów, nie lubimy zmian, trudno też zmieniać nam nawyki. Mamy przez to problemy z tworzeniem nowych idei. Jak przełamywać blokady twórczego myślenia?
To bardzo ciekawe pytanie, ponieważ faktycznie jedną z największych blokad twórczego myślenia są właśnie nawyki – zarówno te związane z działaniem, jak i te związane z samym myśleniem i używanymi sposobami myślenia. Na szczęście kreatywność nie jest jakimś szczególnym darem wymagającym natchnienia. Jest umiejętnością, którą można wzmacniać i doskonalić. Najistotniejszymi warunkami kreatywności są zaś postawa i nastawienie cechujące się: otwartością; ciekawością świata i ludzi; ciągłym pytaniem „dlaczego”; wrażliwością na problemy, sposoby ich definiowania, oglądu i analizowania; zdolnością do gotowości i czujności na nowe zjawiska, bodźce, inspiracje; elastycznością i mobilnością; przekornością i odwagą kwestionowania status quo.
Poza niewłaściwą postawą, istotną blokadą okazuje się również czas – krótkie terminy, w ciągu których musimy coś tworzyć, wymyślać, dostarczać nowe idee. Prowadząc zajęcia z metod inwencji twórczego myślenia, pytam uczestników, co jest dla nich kluczową blokadą i właśnie ten aspekt pojawia się w niemal każdej wypowiedzi.
Czas nie musi być jednak aż tak poważną przeszkodą, jeśli posługujemy się różnymi metodami pozwalającymi dosyć szybko generować wielość pomysłów, traktować i eksplorować problem na różne sposoby. Najczęściej takie metody są nam jednak nieznane – w szkołach nie uczymy się, jak myśleć kreatywnie, nie otrzymujemy niezbędnych do tego narzędzi. Pracodawcom najczęściej również niezbyt zależy, by inwestować w twórczych pracowników – wystarczy, by byli rzetelni, pracowici i przewidywalni.
Dominuje więc podejście logiczne i tzw. myślenie konwergencyjne, czyli zbieżne, nastawione na znajdowanie jedynego słusznego rozwiązania. W kreatywności zaś potrzebne jest również elastyczne myślenie lateralne i myślenie dywergencyjne, czyli rozbieżne, zwiększające szansę generowania wielu alternatywnych rozwiązań. Metod rozwijających kreatywne myślenie jest wiele i dziwne, że w czasach gospodarki opartej na wiedzy i innowacyjności wciąż niezbyt wielu pracodawców inwestuje w takie umiejętności swoich pracowników.
Jak zapoczątkować proces kreatywnego myślenia? Czym pobudzać swoją kreatywność?
Najważniejsze są postawa i przekonanie, wiara w to, że każdy z nas ma olbrzymi twórczy potencjał i jedyne, czego potrzebuje, to prostych metod, by go aktywizować. Poza tym warto przestrzegać kilku zasad, które określam jako pięć warunków inwencji.
Po pierwsze, oddziel Fantastę od surowego Cenzora. Równoczesne prowadzenie dwóch operacji mentalnych – twórczej i krytycznej, oceniającej – bywa mało efektywne. Warto je rozdzielić, dając najpierw czas Fantaście, by stworzył jak najwięcej odlotowych pomysłów, a następnie poddać je ocenie Cenzora.
Po drugie, jeśli już dotarłeś do celu, idź dalej. Nie poprzestawaj na pierwszym napotkanym rozwiązaniu. Proces kreatywny rozpoczyna się dopiero wtedy, gdy odłożysz na bok oczywiste odpowiedzi, szukając dalej. Pamiętaj, że pomysłów jest nieskończenie wiele i wszystkie mogą być najlepsze.
Po trzecie, nie traktuj tego zbyt serio. Nieświadomie przenosimy negatywne podejście do procesu kreatywnego wynikające ze specyfiki kultury, w jakiej zostaliśmy wychowani. Warto zrezygnować jednak z takiego cierpiętniczego nastawienia i włączać elementy zabawy i relaksu. Sprzyja to efektywności zarówno jeśli chodzi o ilość, jak i jakość tworzonych rozwiązań.
Po czwarte, zaprzyjaźnij się z wieloznacznością. Kreatywność uwielbia paradoksy. Badania potwierdzają, że osoby twórcze wykazują zwiększoną tolerancję na paradoksalność, niejednoznaczność czy sytuacje niedookreślone. Warto brać z nich przykład i trenować nawyk całościowego oglądu problemu czy wyzwania.
Po piąte, okazjonalność zamień w praktykowanie. Myślenie kreatywne jest umiejętnością, którą należy regularnie trenować. Nie każdy chce biegać w maratonie, ale każdy powinien, dla własnego zdrowia, odbywać dziennie choćby jeden krótki spacer. Podobnie jest z myśleniem twórczym – potrzebna jest niewielka dawka systematycznych ćwiczeń, abyśmy mogli w pełni korzystać z własnego potencjału.
Czy improwizacja zawsze jest dobra? Czego się wystrzegać? Jakich błędów nie popełniać?
W muzyce podejmują się jej tylko ci, którzy doskonale już opanowali instrument i wystarczająco znają się na swoim rzemiośle. Improwizacja wymaga też wbrew pozorom wielu ćwiczeń i prób, czyli po prostu ciężkiej pracy. Muzyk czy aktor podczas spontanicznego tworzenia znajdują się w stanie flow, czyli przepływu, który pozwala im penetrować nowe rejony i przestrzenie twórcze, ale warunkiem koniecznym zaistnienia takiego stanu jest zdobyta biegłość i doświadczenie, które stanowią bazę dla improwizacji.
W improwizacji grupowej największym błędem będzie próba realizacji za wszelką cenę własnej wizji, bez wsłuchiwania się i wczuwania w to, co grają inni.
Jak improwizacja muzyczna lub teatr improwizowany mogą nam pomóc w życiu i biznesie?
Jeśli chodzi o improwizację w grupie, to może ona na pewno wzmacniać dwie cechy – spontaniczność i współpracę zespołu.
Przy pierwszym elemencie należy pamiętać, że improwizacja jest działaniem spontanicznym, ale nie zupełnie przypadkowym – tu także obowiązują pewne reguły postępowania. Są one jednak na tyle ogólne, że z jednej strony pozwalają wyznaczyć ramy postępowania, z drugiej zaś w żaden sposób nie zabijają ducha kreatywności. Zespół pracuje więc swobodnie w dosyć luźnych ramach lub nad wspólnym motywem, mogąc korzystać w pełni ze swojego potencjału.
Wśród metareguł postępowania aktorów teatru improwizowanego znajdują się 4 następujące zasady:
Pierwsza – akceptowanie oferty – nie blokuj propozycji swoich „scenicznych partnerów”, wybieraj z nich to, co najcenniejsze i wzbogać własną inwencją.
Druga – nadawanie kierunku – próbując wprowadzić własną wizję, nie zapominaj, że nie chodzi o to, by realizować ją za wszelką cenę. Nie blokuj możliwości, które pojawiają się wraz z pomysłami realizowanymi przez innych.
Trzecia – dodawanie energii – polega na stopniowaniu nasycenia emocjonalnego czy też dramaturgii wydarzeń poprzez skrajne przedstawianie czy wyjaskrawianie odgrywanych wątków.
Czwarta – podejmowanie ryzyka – nie bój się szczerego wyrażania własnych uczuć. Właśnie ono wiąże się ze wspomnianym ryzykiem, które towarzyszy całemu procesowi. To właśnie przełamywanie się, wychodzenie poza własny styl i uzewnętrznianie składają się na najlepszą metodę budowania angażującej opowieści.
Postawę improwizującą można podsumować jako elastyczność i akceptację w reakcji na otoczenie. Jest ona również specyficzną formą komunikacji, która potrzebuje zarówno otwartości i gotowości na reakcję, jak i przekazywania informacji zwrotnej. Wymaga to pełnego zaangażowania i współodczuwania tego, co się aktualnie dzieje, a także gotowości do nieustannej interpretacji. Skoro zasadą są podejście konstruktywne i pozytywne przyjmowanie „ofert”, to żadne gest i słowo nie mogą być traktowane jako niewłaściwe. Jeżeli się pojawiły, to należy je zaakceptować i nadać im sens lub próbować go stworzyć, rozszerzając o własne działania.
Improwizacja w biznesie nie musi kojarzyć się wyłącznie ze stereotypową mistyczną ekstazą. Może być inicjowana celowo i mimo spontaniczności podlegać pewnej kontroli.
Z jakimi problemami najczęściej zwracają się klienci agencji Heuristica?
Klienci Heuristici najczęściej poszukują inspiracji – nieszablonowego podejścia dalekiego od rutyny i powszechnie obwiązujących schematów myślenia. Problemy, z którymi się spotykamy, to poszukiwanie tożsamości marki, sposobu na zapewnienie jej spójności, wyrazistości i wyróżnienia. Prowadzimy też wiele szkoleń kompetencyjnych i warsztatów dla zespołów. Zresztą warsztaty, czyli myślenie w działaniu, prowadzone wspólnie z klientem, to nasza główna metoda działania.
Na co w pierwszej kolejności zwróciłby Pan uwagę przedsiębiorców, gdyby miał im poradzić w kwestii oceny, czy ich firmy potrzebują pomocy z zewnątrz?
Przedsiębiorcy mają w tym zakresie dosyć dobrą intuicję. Bardzo często potrafią trafnie i dokładnie zidentyfikować obszar, który wymaga usprawnienia. Jedyne, na co zwróciłbym ich uwagę, to aby słuchali głosu tej intuicji od razu, kiedy tylko się pojawi. Często miałem do czynienia z sytuacją, że właściciel lub zarząd firmy od dłuższego czasu przeczuwali, że mają problem, na przykład z rozmytym wizerunkiem lub niespójną polityką cenową. Jednocześnie usilnie wierzyli jednak, że sami sobie z tym doskonale poradzą. Do doradcy zewnętrznego zgłaszają się wtedy, kiedy problem jest już na tyle poważny, że wymaga na przykład radykalnych zmian w wielu obszarach prowadzonej działalności lub konsekwencje finansowe okazują się nie do zaakceptowania. Wtedy pojawia się inny problem związany ze współpracą z samym doradcą.
Ostatnia rzecz, na którą zwróciłbym uwagę, to przekonanie, że zewnętrzny doradca nie musi być tylko pomocą, którą wzywa się w nagłych, trudnych wypadkach. Może też być naturalnym partnerem, który pozwala spojrzeć na firmę z wielu odmiennych perspektyw, może zasugerować alternatywne działania i podsuwać inspiracje dla biznesowej wyobraźni.
Dziękuję za rozmowę.
Tylko czy spontaniczna improwizacja sprawdza się w każdej branży. Mam obawy czy w mojej – prawniczej także.