A gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać… do Gruzji? Założyć tam firmę, znaleźć przyjaciół, stworzyć nowy dom. Zacząć nowe życie. Czy warto jednak stawiać wszystko na jedną kartę i liczyć na sprzyjające szczęście?
O spełnianiu marzeń i podążaniu za głosem serca rozmawiam z Ewą Stachurą, prawniczką, wielbicielką gór i właścicielką agencji górsko-turystycznej Mountain Freaks – Mountain Travel & Adventur Agency działającej w Gruzji.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z Gruzją?
Od wyprawy na Kazbek, można więc powiedzieć, że od razu trafiłam w dziesiątkę. Pierwsze miejsce, jakie w ogóle odwiedziłam w Gruzji – malutka wioska Stepancminda leżąca u stóp pięciotysięcznego Kazbeku – okazało się tym wyjątkowym i najważniejszym, z którym zdecydowałam się związać swoje życie prywatne, bo tutaj teraz mieszkam, oraz zawodowe, bo tutaj prowadzę swoje firmy,. I chociaż był to trafiony strzał, to raczej taki na oślep. Przyznam, że decyzja o tym, aby zamieszkać w Gruzji, a potem założyć tu firmę, była spontaniczna i zdecydowanie nieprzemyślana. Szczęśliwie z czasem okazało się, że to ma sens.
To znaczy, że nie myślałaś o tym, żeby zatrzymać się tam na dłużej?
Wyjeżdżając z Polski, byłam gotowa na to, że nie wrócę do kraju. Miałam taką myśl, żeby spróbować gdzieś w zupełnie innym miejscu i zobaczyć, jak to będzie. Ale w ogóle nie myślałam o Gruzji. Tak naprawdę nic o niej nie wiedziałam oprócz tego, że jest tam Kazbek. Do dzisiaj czasami sama nie mogę uwierzyć, że tam mieszkam.
Wyjechałaś więc, mając bilet tylko w jedną stronę?
Tak, dokładnie!
To bardzo odważne i… szalone! Nie spodziewałabym się tego po prawniku. Wcześniej pracowałaś w Polsce w małych i dużych firmach. Jak to się stało, że prowadzisz agencję turystyczną w Gruzji?
Pomysł założenia agencji górskiej był dosyć oczywisty. Znajdowałam się w sercu gruzińskich gór, najbliższymi mi osobami byli tam bracia Nika i Jaba Gomiashvili – przewodnicy górscy i ratownicy, a góry od dawna były moją wielką pasją. Zdecydowaliśmy więc w trójkę, że połączymy to wszystko w jedną całość. Bez Niki i Jaby byłoby to niemożliwe, a ich wkład pracy w naszą agencję jest kluczowy, bo to przecież właśnie oni z sukcesem prowadzą naszych klientów na szczyty.
Jaką rolę pełnisz w Mountain Freaks?
Jestem jednym z trzech właścicieli, a także główną osobą odpowiedzialną za zarządzanie naszą firmą. W sezonie letnim pełnię również funkcję lidera naszych wypraw na Kazbek i Elbrus oraz innych trekkingów.
A jak dogadujesz się z Gruzinami? To przecież zupełnie inne kultura, mentalność, styl życia. Jak się w tym wszystkim odnajdujesz?
Nie ukrywam, że dla mnie codzienne życie i prowadzenie biznesu w gruzińskiej rzeczywistości jest bardzo trudne. Bo to wszystko, co w Gruzji jest takie fajne podczas wakacji i krótkiego pobytu, na co dzień potrafi doprowadzić do załamania nerwowego. Nikt dookoła nie rozumie, dlaczego się tak denerwuję, kiedy kierowca nie odebrał grupy o wyznaczonej porze, bo przeciągnęła mu się supra, kiedy remont, który zaplanowany był na miesiąc, trwa już rok i dalej końca nie widać, kiedy po przyjeździe do hotelu, w którym od pół roku regularnie raz w tygodniu potwierdzam rezerwację, ja i moja dwudziestoosobowa grupa dowiadujemy się, że w systemie był błąd i rezerwacji jednak nie ma. I te wszystkie sytuacje mają miejsce jednego dnia. A takich dni w roku jest trzysta sześćdziesiąt pięć. Dla Gruzinów to wszystko jest normalne i nie mają potrzeby nawet się nad tym zastanawiać. Bardzo trudno mi się w tym odnaleźć, ale nauczyłam się nad tym wszystkim panować i to sprawia, że każdego dnia jako przedsiębiorstwo robimy jednak krok do przodu.
Z tego, co mówisz, wynika, że założenie firmy w Gruzji to nie lada wyzwanie. Jak wygląda ten proces? Jak myślisz, gdzie jest łatwiej w Polsce czy w Gruzji?
Założenie firmy w Gruzji jest zdecydowanie łatwiejsze niż w Polsce.
Obcokrajowcy bez żadnego problemu mogą rozpocząć tu działalność biznesową Cała procedura założenia przez trzech wspólników spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, jaką jest nasza agencja, zajęła godzinę i wszystko odbywało się w jednym miejscu z pomocą jednego pracownika urzędu, w którym taką działalność się rejestruje. Przepisy dotyczące prowadzenia firmy w Gruzji są raczej czytelne. Potrzebna jest oczywiście, podobnie jak w Polsce, księgowa, która czuwa nad wszystkimi kwestiami podatkowymi i co miesiąc dokonuje wymaganych rozliczeń.
Z jakimi wyzwaniami spotykasz się jako przedsiębiorca? Jak myślisz, jakie jeszcze na Ciebie czekają?
Prowadzenie firmy w Gruzji jest dla mnie codziennym wyzwaniem. Nawet tak prosta rzecz jak przygotowanie oczywistego zestawienia dla księgowej jest dla mnie wymagające, bo muszę to zrobić w języku gruzińskim, którego nie znam. Na co dzień zarządzam polsko-gruzińskim zespołem i pracuję z klientami z całego świata. Największym wyzwaniem jest jednak zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom naszych wypraw wysokogórskich, bo jesteśmy z nimi w miejscach, w których można stracić życie. Ponadto dążymy do tego, aby nasza agencja była najlepszą w Gruzji i świadczyła usługi na światowym poziomie, wymaga to więc ciągłego rozwijania się.
Czym dokładnie zajmuje się Wasza agencja turystyczna?
Organizujemy wyprawy wysokogórskie oraz trekkingi w Gruzji, Rosji oraz Armenii. Od przyszłego roku dołączy do tych kierunków również Kirgistan. Głównie zajmujemy się wspinaczkami na Kazbek oraz Elbrus, a także trekkingami w gruzińskiej Tuszetii i Swanetii. Zimą organizujemy wyjazdy skiturowe do Gruzji i Rosji, podczas których można nawet zdobyć jeden ze wcześniej wspomnianych szczytów. Oprócz własnych wypraw prowadzimy również obsługę logistyczną wypraw indywidualnych, np. transfery, wynajem sprzętu wysokogórskiego, wynajem koni do transportu bagaży, sprzedaż gazu, map itp.
Znam kilka agencji turystycznych w Gruzji. Konkurencja jest niemała. Co jest Waszym wyróżnikiem?
Nie ma w Gruzji takiej agencji jak nasza. Przede wszystkim wyróżnia nas to, że zajmujemy się wąską gałęzią turystyki, bo turystyką górską. Jesteśmy jedyną agencją górską w Gruzji, której wszyscy właściciele są również przewodnikami czy liderami wypraw i osobiście biorą w nich udział. Jesteśmy jedyną agencją górską, która ma własne: biuro, wypożyczalnię sprzętu, flotę samochodów, konie, a także zespół świetnych pracowników, którzy współpracują z nami na stałe, a nie tylko dorywczo. Większość agencji turystycznych w Gruzji jest tylko pośrednikami, a my wszystkie usługi wykonujemy osobiście, co daje nam dużą przewagę. Dodatkowo wspieramy wszystkie projekty, które popularyzują bezpieczną i świadomą turystykę górską w całej Gruzji oraz współpracujemy z organizacjami, które tę turystykę rozwijają.
Powiedziałaś, że klientami są ludzie z różnych stron świata. A kim są osoby, z którymi pracujesz na co dzień w Moutain Freaks? Czy masz wobec nich specjalne wymagania?
Oprócz mnie, Niki i Jaby, nasz zespół składa się z Polek, które pomagają mi w zarządzaniu i organizowaniu codziennej pracy. Dziewczyny odpowiedzialne są za pracę biura w Kazbegi, obsługę klientów, pilnowanie tego, aby wszystkie wyprawy przebiegały bez problemów, pomaganie mi we wszystkich projektach, jakich się podejmujemy. Biorą również bezpośredni udział w naszych wyjazdach, bo są przewodniczkami i liderkami grup. W tym momencie zatrudniamy przez cały rok Agnieszkę Zieję i Agnieszkę Wielińską, a pozostałe dziewczyny, dodatkowe 4–5 osób, współpracują z nami w sezonie letnim, czyli od kwietnia do października. Drugą częścią zespołu są oczywiście Gruzini, na stałe zatrudniamy 3 kierowców oraz 7 przewodników, , bez których żadna wyprawa by się nie odbyła.. Mamy szczęście, bo wszyscy nasi pracownicy to osoby wyjątkowe i takie, które wkładają w pracę również serce. Wiem, że bez nich nie byłoby naszego sukcesu.
Na stronie internetowej obiecujecie klientom podróż życia, chcecie, by poczuli klimat wyprawy wysokogórskiej i poznali braterstwo liny. Jak w rzeczywistości wyglądają Wasze kontakty z klientami?
Z większością naszych klientów jesteśmy w regularnym kontakcie na pół roku przed wyprawą. Wymieniamy się mailami, rozmawiamy na Facebooku. Wspólnie przygotowujemy się do wyjazdu. Kiedy przyjeżdżają na miejsce, to właściwie całkiem nieźle się już znamy. A później ta więź jeszcze bardziej się zacieśnia, bo w końcu spędzamy wspólnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. I to w górach, które dodatkowo przyspieszają nawiązywanie relacji.
Podczas wyprawy walczymy z naszymi klientami o to, aby spełnili swoje marzenie o zdobyciu szczytu.
W większości są to najwyższa góra i najcięższe fizyczne wyzwanie w ich życiu. Bardzo często widzimy łzy szczęścia na szczycie, ale zdarza się również, że rozczarowania, kiedy ktoś jednak nie da rady.
Te sytuacje zdecydowanie sprawiają, ze zbliżamy się do siebie. Często nasze relacje nie kończą się ostatniego dnia wyprawy, a trwają jeszcze długo. I to jest jeden z najfajniejszych aspektów prowadzenia takiej firmy – możliwość poznawania wyjątkowych ludzi i pomagania im w spełnianiu marzeń.
Motto naszej agencji to: Życia nie mierzy się liczbą oddechów, ale i liczbą chwil, które zapierają dech w piersiach. Staramy się więc dostarczyć te chwile.
Mogę wywnioskować, że prowadzisz bardzo aktywne życie i że praca w turystyce w sezonie wypełnia Twój czas po brzegi. Czy czujesz się teraz spełniona zawodowo?
Jestem bardzo zadowolona z miejsca, w którym w tej chwili znajduję się zawodowo, ale zdecydowanie nie jestem jeszcze spełniona. Wciąż mam wiele pomysłów, planów i marzeń. Niebawem będę otwierać swoją pierwszą restaurację. Myślę również coraz częściej o własnym hotelu. Jest jeszcze wiele do zrobienia. Ale to dobrze, bo nie lubię siedzieć bezczynnie. Mam również dookoła siebie pełnych potencjału współpracowników, mam więc poczucie, że razem możemy myśleć o kolejnych ciekawych projektach.
A czy myślałaś kiedyś o powrocie do Polski?
W tym momencie o tym nie myślę. Odwiedzam rodzinę i przyjaciół w Polsce raz lub dwa w każdym roku. Dodatkowo również moi bliscy odwiedzają mnie w Gruzji. To nie jest tak daleko, bo lot samolotem między naszymi krajami trwa tylko trzy godziny, a połączenia lotnicze są częste i dostępne cenowo. Nie deklaruję jednak, że będę mieszkać w Gruzji do końca życia.
Co poradziłabyś osobom, które marzą o własnym biznesie poza granicami Polski?
Próbujcie, bo do odważnych świat należy! Ale nie podejmujcie decyzji o zakładaniu biznesu w jakimś miejscu tylko dlatego, że spędziliście tam udany urlop. Warto najpierw gdzieś chociażby zamieszkać na dłuższą chwilę, aby przekonać się, czy na pewno będziecie gotowi w danym miejscu żyć i pracować, a nie tylko podróżować i odpoczywać. Bo to wcale nie jest takie oczywiste.
Dziękuję za rozmowę.