ABC biznesu

Jak zniszczyć firmę w internecie – czy czarny PR w sieci jest bezkarny?

489wyświetleń

Ostatnio coraz częściej na wokandzie sądowej lądują sprawy dotyczące pomawiania czy też znieważania w sieci. Często takie działania są podejmowane przez firmy konkurujące ze sobą w świecie wirtualnym. Pojawiają się wpisy na forach, w portalach społecznościowych, pojawiają się również fałszywe profile lub nawet strony internetowe, na których przedstawia się niekorzystne informacje o konkurencie. Internet zapewnia anonimowość, ale czy również bezkarność?
Aby omówić kwestie związane z pomówieniami czy znieważaniami w sieci, należy wyjaśnić, czym owe przestępstwa są. Przestępstwo pomówienia (art. 212. Kodeksu karnego) to – mówiąc najkrócej – stwierdzanie nieprawdy, czyli pomawianie innej osoby, grupy osób czy też firmy, instytucji o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego w sprawdzaniu danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. W przypadku pomawiania za pośrednictwem internetu ustawodawca przewidział karę grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku dla osoby popełniającej to przestępstwo. To, co stanowi o przestępstwie pomówienia, to przekazywanie informacji nieprawdziwych, niemających odbicia w rzeczywistości. Natomiast znieważanie to rozgłaszanie informacji w sposób lub w formie obraźliwej (art. 216. Kodeksu karnego).
Sprawy dotyczące pomawiania czy znieważania w sieci nie są sprawami łatwymi z wielu powodów. Po pierwsze, charakteryzuje je specyficzna procedura. Jeśli chodzi o sprawę karną, to w przypadku przestępstwa pomówienia lub/i zniewagi sam pomawiany musi:
1. zdobyć dowody na okoliczność tego, kto dokonał czynu zabronionego,
2. złożyć i popierać akt oskarżenia,
3. udowodnić winę.
Wbrew pozorom nie jest to sprawa prosta. Jak bowiem przeciętny Kowalski może stwierdzić, kto dokonał wpisu, opublikował post czy stronę internetową szkalującą go? Można oczywiście zwrócić się do administratora forum/właściciela strony o podanie danych osobowych użytkownika o danym pseudonimie, który w konkretnej godzinie dokonał na niej danego wpisu. Jeśli zrobimy to sami, wówczas administrator/właściciel strony lub osoba, do której się o to zwrócimy, w 99% przypadków odmówi nam z uwagi na ochronę danych osobowych (nawet jeśli takie dane ów administrator będzie miał). Najczęściej w takiej sytuacji należy złożyć skargę na policji i wówczas to ona może ustalić np. numer (adres) IP komputera, z którego dokonano wpisu, oraz zabezpieczyć dowody. Ale nie jest to takie łatwe. Jeśli policja ustali numer IP, nie oznacza to wcale, że wskazany został sprawca. Wyobraźmy sobie, że komputer o ustalonym przez policję adresie IP należy do Jana Kowalskiego, zaś z tego urządzenia korzysta zarówno żona, jak i dwóch nastoletnich synów owego Jana Kowalskiego. Kto w takim przypadku będzie odpowiadał? Jest to już zadanie dla oskarżyciela prywatnego, który musi udowodnić, że w momencie gdy dokonano wpisu, z tego komputera korzystał jedynie Jan Kowalski.
Podobnie trudna sytuacja będzie miała miejsce, gdy adres IP przypisany jest do sieci Wi-Fi, z której korzysta kilka komputerów. Nie zapominajmy również o możliwości podszycia się pod dany adres IP, z czym też w mojej praktyce adwokackiej miałam styczność. Załóżmy jednak, że mamy adres IP i jest on przypisany do komputera osobistego szefa konkurencyjnej firmy. Wydaje nam się, że sprawa jest prosta. Składamy akt oskarżenia, po czym stwierdzamy, że strona lub wpis z obrażającą nas treścią zostały usunięte. Co zrobić w takiej sytuacji? Możliwości jest kilka, ale jeśli nie zabezpieczyliśmy wcześniej dowodów, mogą one okazać się mało pomocne. Zabezpieczenie dowodów cyfrowych to już odrębny problem. Najlepiej jest, gdy prawidłowo zabezpieczy je na nasz wniosek policja lub zrobimy to sami (np. z pomocą informatyka oraz notariusza). Sam „zrzut ekranu” strony z obraźliwym wpisem w sądzie może okazać się niewystarczający wobec tezy, że taki dowód z łatwością można podrobić. Część forów dyskusyjnych przenosi posty do tzw. kosza. Kosz to miejsce w bazie, gdzie posty są przechowywane (dzień, kilka dni, tydzień) i choć nie są one widoczne dla wszystkich, to jednak znajdują się w nim i mogą być przeglądane czy „wyciągnięte” w odpowiednim momencie np. przez administratora. Ale pamiętać należy, że – po pierwsze: dotyczy to jedynie części forów dyskusyjnych, po drugie: jest to dość krótki okres na przechowywanie, po trzecie: administrator, powołując się np. na tajemnicę telekomunikacyjną, nie będzie chciał czy też mógł udostępnić tego rodzaju postów bez oficjalnego postanowienia sądu. I wreszcie: czasami samo dotarcie do administratora forum może okazać się sprawą niezwykle trudną, bo np. dane takie nie są udostępnione na stronie.
Jeśli nieprawidłowo zabezpieczymy dowody, wpis lub strona zostaną skasowane. Wówczas obrońca oskarżonego może wnosić o umorzenie postępowania z powodu braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa (art. 17. §1 pkt 1. Kodeksu postępowania karnego). Umorzenie takie może mieć miejsce już na rozprawie, ale przed rozpoczęciem przewodu sądowego. Można oczywiście powoływać świadków na okoliczność istnienia wpisu o takiej treści, ale może się to również okazać niewystarczające dla skazania oskarżonego w sprawie. Warto więc przed skierowaniem aktu oskarżenia do sądu zadbać o zabezpieczenie dowodów na okoliczność popełnienia przestępstwa.
Zakładając, że mamy zabezpieczone dowody oraz prawidłowo ustaloną osobę sprawcy, warto w tym miejscu również zaznaczyć konieczność udowodnienia oskarżonemu winy. Zgodnie z art. 5. §1 Kodeksu postępowania karnego oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem. A udowodnienie winy w procesach o zniesławienie czy pomówienia jest sprawą niezwykle skomplikowaną. Dlaczego? Ponieważ przestępstwa te muszą być popełnione z winy umyślnej. Zgodnie z art. 9. §1 Kodeksu karnego wina umyślna zachodzi wtedy, gdy sprawca ma zamiar popełnienia przestępstwa, chce je popełnić (sprawca ma tzw. zamiar bezpośredni), albo przewiduje możliwość jego popełnienia i na to się godzi (jest to tzw. zamiar ewentualny). Dla porównania: wina nieumyślna zachodzi wówczas, gdy (zgodnie z art. 9. §2 Kodeksu karnego) sprawca, nie mając zamiaru popełnienia przestępstwa, jednak je popełnia na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał, albo mógł przewidzieć. Jak więc widać, między tzw. zamiarem ewentualnym (umyślnością) a nieumyślnością jest bardzo subtelna i cienka granica. W obu przypadkach sprawca nie chce bowiem popełnić przestępstwa pomówienia, ale tylko przy zamiarze ewentualnym (umyślności) godzi się na taką możliwość. W procesach o zniesławienie czy pomówienie jeśli oskarżony nie będzie zeznawał (ma bowiem prawo milczeć), to oskarżyciel prywatny musi ten zamiar (bezpośredni lub ewentualny) udowodnić. Nie jest to oczywiście niemożliwe, ale z pewnością jest to bardzo trudne. Spotkałam się zarówno z przypadkami, gdy sąd nie dopuścił do sprawy dowodów w postaci numeru IP komputera, umarzania postępowania z powodu braku wystarczających dowodów na popełnienie czynów, jak również z sytuacją, w której milczenie oskarżonego i nieudowodnienie mu winy doprowadziło do jego uniewinnienia.
Gwoli ścisłości, muszę również stwierdzić, że gros procesów o pomawiania czy zniesławianie w sieci kończy się skazaniem oskarżonego. Okoliczności popełnienia przestępstwa nie pozostawiają wątpliwości, często sama treść wpisów sugeruje i wskazuje ich autora. Co więcej – w kilku wypadkach, z uwagi na społeczną szkodliwość czynu prokurator włączył się do sprawy, co spowodowało podjęcie postępowania z urzędu. W takich przypadkach rosną szanse na udowodnienie winy czy zabezpieczanie dowodów z uwagi choćby na możliwości prokuratury w tym zakresie. Anonimowość w sieci jest bardzo często traktowana jako zasłona, która umożliwia popełnianie przestępstw. Tak jednak nie jest, choć udowodnienie winy może okazać się trudne (ale nie niemożliwe). Warto sobie zdać z tego sprawę, jeśli będziemy zastanawiać się nad lekkomyślnym oczernianiem konkurencji w sieci.
Na zakończenie warto wskazać jeszcze ważną kwestię, z której pomocy coraz częściej korzystają pokrzywdzeni pomówieniami w internecie. Otóż na wniosek pokrzywdzonego sąd może podać wyrok do publicznej wiadomości. Zdarzało się, że publikacja tego rodzaju wyroku – i to np. w pismach branżowych – jest bardziej dotkliwa dla skazanego niż niejeden jego wpis w sieci szkalujący konkurenta.
Autor: Monika Brzozowska, adwokat, kierownik Departamentu Prawa Własności Intelektualnej i Danych Osobowych, Kancelaria Pasieka, Derlikowski, Brzozowska i Partnerzy.
Artykuł pochodzi z magazynu MARKETER+.
Chcesz mieć dostęp do eksperckiej wiedzy? Zamów prenumeratę na www.marketerplus.pl

6 komentarzy

  1. Warto dlatego śledzić w google swoje imię i nazwisko lub nazwę firmy – w zależności od rodzaju biznesu, tak aby na bierzmując móc reagować na wszelaki nieprawidłowości…

Dodaj komentarz