Ponad 50% mikro, małych i średnich przedsiębiorstw (MMŚP) woli rozwijać biznes wolniej, ale opierając się wyłącznie na własnych zasobach finansowych. Tak wynika z badań przeprowadzonych w 2014 r. przez CBOS na zlecenie Konfederacji Lewiatan. Jakie implikacje ma ten fakt dla płynności i tempa rozwoju przedsiębiorstwa?
Dlaczego u mikro- i małych przedsiębiorców występuje niechęć do zewnętrznego finansowania?
Główną przyczyną jest ich relatywna słabość kapitałowa i stosunkowo niewielka wartość majątku, który mógłby stanowić zabezpieczenie. To jednak nie wszystko. Mali przedsiębiorcy bardzo często mają wewnętrzne blokady natury psychologicznej. Leasing? A po co mam płacić za coś, co i tak nie jest moje? Kredyt? Nie będę pozwalał, by bankowcy na mnie żerowali. Takich tłumaczeń jest więcej. W dużej mierze wynikają z nieufności i podejścia do zewnętrznego finansowania jako „robienia sobie długów”. W bardzo wczesnej fazie rozwoju firmy ostrożne myślenie można uznać za roztropność, ale brak jego ewolucji prowadzi najczęściej do sytuacji, w której przedsiębiorca myli płynność finansową z problemem związanym z obrotem majątkiem.
Płynność finansowa w małej firmie
Dochodzimy w tym miejscu do pytania o właściwy poziom wskaźnika bieżącej płynności finansowej. Jest to nic innego jak relacja bieżących aktywów do bieżących zobowiązań firmy. Logika podpowiada, że w momencie, gdy wskaźnik ten spada poniżej poziomu 1,0, firma może mieć kłopoty z wypłacalnością. Dla znacznej grupy przedsiębiorców optymalnym rozwiązaniem jest jednak jak największy poziom tego wskaźnika. Wynika to z prostego rozumowania: lepiej mieć w kasie więcej niż mniej i jednocześnie lepiej mieć mniej zobowiązań niż więcej. Tymczasem ekonomiści twierdzą, że optymalny poziom bieżącej płynności finansowej wynosi pomiędzy 1,2 a 2,0. Wyższy wskaźnik wskazuje już na to, że kondycja finansowa firmy jest zła. Oczywiście nie w tym sensie, że grozi jej bankructwo, ale jej zasoby nie są właściwie zarządzane. O ile przez nadpłynność nie stwierdzono jeszcze zgonu żadnej firmy, o tyle z powodu utraty płynności finansowej niejedna zakończyła swój biznesowy żywot.
Zobowiązania operacyjne a inwestycyjne
Trzeba rozróżnić dwa rodzaje zobowiązań firmowych.
- Zobowiązania operacyjne – koszty prowadzonej działalności (nie chodzi o koszty w ujęciu księgowym)
- Zobowiązania inwestycyjne – koszty wynikające z inwestycji
Weźmy dla przykładu firmę transportową. Zobowiązanie z tytułu faktur za paliwo będzie zobowiązaniem operacyjnym, natomiast rata kredytu samochodowego zobowiązaniem inwestycyjnym. Myślenie wg schematu im mniej zobowiązań, tym lepiej, ma sens tylko w przypadku zobowiązań operacyjnych. Lepiej jest, gdy paliwo kosztuje 4 zł, niż gdyby miało kosztować 8 zł. Często pojawiające się we wszelkich poradnikach biznesowych uwagi o konieczności cięcia kosztów dotyczą właśnie lepszego zarządzania zobowiązaniami operacyjnymi. Jeśli mogę nabyć produkt czy usługę o takiej samej lub zbliżonej jakości taniej, należy to zrobić.
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku zobowiązań inwestycyjnych. Wracając do przykładu firmy transportowej: lepiej płacić mniejszą ratę i mieć jeden samochód, czy większą i mieć dwa samochody? Nie ma tu już prostej odpowiedzi. W grę wchodzi analiza rynku, popyt na nasze usługi itd.
Błędem natomiast jest pilnowanie zobowiązań inwestycyjnych kosztem mniejszego rozwoju firmy.
Można byłoby nie kupować drugiego auta, ale to automatycznie odbiłoby się również na wynikach sprzedaży usług.
– Prowadzenie małego przedsiębiorstwa lub praca na własny rachunek to ciągłe wyrzeczenia. W obu przypadkach, jeśli myślimy o rozwoju, niezbędne jest poszukiwanie nowych możliwości i wykorzystywanie nadarzających się okazji. Kluczem do prężnego rozwoju biznesu, szczególnie w przypadku małych aktywów, jest efektywność. Nie tylko czasowa, ale także finansowa – mówi Adam Lipka-Bebeniec, zastępca dyrektora regionalnego w departamencie ds. klientów instytucjonalnych Union Investment TFI.
Świadome budowanie firmowej inżynierii finansowej wyłącznie na kapitale własnym jest swego rodzaju sposobem na biznes. Czasem jedynym. Kiedy jednak okoliczności jasno wskazują, że możliwy jest krok do przodu za cenę posiłkowania się finansowaniem zewnętrznym, warto spojrzeć na taką szansę nie emocjonalnie, ale poprzez chłodną kalkulację.