Wywiady i inspiracje

Nie jestem PR-owcem. Rozmowa z Piotrem Tymochowiczem

Piotr Tymochowicz
Piotr Tymochowicz fot. BDO / Piotrtymochowicz.pl
780wyświetleń

TEMAT Z OKŁADKI

Piotr Tymochowicz
Piotr Tymochowicz fot. BDO / Piotrtymochowicz.pl

Czy jest ktoś, kto nie słyszał o słynnym geście Kozakiewicza? W kontekście niedawnych mistrzostw świata w siatkówce ten wątek pojawiał się bardzo często. Nasz dzisiejszy gość, nie ma być może wiele wspólnego z olimpiadą w Moskwie, ale jego gestów, czyli języka mowy ciała, którego był jednym z głównych propagatorów, używają politycy i biznesmeni w każdym zakątku Polski.

Obok Piotra Tymochowicza trudno przejść obojętnie. Szkolił polityków i biznesmenów, ludzi z pierwszych stron gazet i tych, którzy skutecznie chronią swój sukces przed dziennikarzami.
Udało nam się go namówić, by podzielił się z czytelnikami Firmera rąbkiem swojej szerokiej wiedzy.
Gdy oglądam jakikolwiek program publicystyczny, widzę osoby opowiadające rzeczy mniej lub bardziej mądre, ale większość z nich w mowie ciała porusza się już całkiem sprawnie. Pozycja otwarta, koszyczek – wszystko świetnie wyćwiczone. Czy masz czasami wrażenie, że to po części Twoja sprawka?
Tak, mam takie wrażenie, ponieważ gdy wróciłem do Polski (po 17 latach przebywania za granicą), jako pierwszy propagowałem między innymi sztukę negocjacji, asertywność, mowę ciała oraz techniki szybkiego uczenia się. Jestem jednak, czy czuję się w pewien sposób, ofiarą własnego wizerunku czy PR-u, bo z czegoś absolutnie marginalnego media uczyniły główny mój profil.
Po pierwsze nigdy nie byłem, nie czuję się ani nie jestem PR-owcem, ani marketingowcem. Od 30 lat zajmuję się przede wszystkim metodami matematycznymi fizyki teoretycznej. Przez te lata wypracowałem i stworzyłem nowy dział matematyki – Matematyka Wizerunku, dzięki której wraz z technikami mechaniki kwantowej mogę opisywać procesy powstawania myśli, procedury myślenia człowieka. Opracowałem Teorię Obłoków Emergentnych – która nie tylko tłumaczy wiele zjawisk, lecz także pozwala przewidywać fascynujące zachowania umysłu człowieka i nieznane procesy w psychologii tłumu. Moim „nieszczęściem” było to, że zastosowania tej teorii są możliwe wszędzie, gdzie mówimy o wpływie na człowieka i na tłum. I tak, aby móc przetestować własną teorię, rozpocząłem liczne eksperymenty z politykami, z biznesmenami, które prowadzę do dziś. Wiele zastosowań znalazło swe miejsce w PR oraz w marketingu – i wszystkie przewidywania teorii się sprawdziły. Stąd moje liczne sukcesy w Polsce i na Ukrainie, dlatego nieoczekiwanie zostałem naczelnym PR-owcem i marketingowcem.
Po drugie, mowę ciała – w moim wydaniu – zapamiętano dzięki temu, że kiedyś Nina Terentiew jako dyrektor TVP2 namówiła mnie na cały cykl audycji telewizyjnych na ten temat. Nie dlatego że głównie się tym zajmowałem, ale wyłącznie dlatego, że techniki mowy ciała – to najbardziej medialny temat. I jak twierdziła – trzeba było robić program dla widza przeciętnego, czyli de facto „dla idiotów” prostych jak drut ze stali. Niestety z tego powodu wiele osób do dziś błędnie uważa, że zajmowałem się kiedyś, czy nawet dziś, najbardziej trywialnym tematem, jaki stanowi mowa ciała, jakieś kretyńskie wieżyczki, koszyki i tym podobne bzdury… Prawda jest taka, że nie tym się zajmowałem, a miałem robić program „dla debili”, i tak to za mną wędruje do dziś.
Po trzecie, to nieprawda, że głównie zajmuję się politykami czy marketingiem politycznym – to znowu najbardziej medialne tematy. Prawda jest taka, że marketing i PR polityczny to tylko 3% moich obrotów i tyleż samo mojej aktywności. Pozostałe 97% – czyli prawie wszystko, to moja praca dla biznesmenów, międzynarodowych korporacji w Polsce, Austrii, Niemczech, w USA i Kanadzie. I nie jestem głównie szkoleniowcem, owszem to moja pasja, ale pracuję przede wszystkim jako konsultant banków, firm farmaceutycznych oraz zajmuję się coachingiem.
Czyli jak widać nie jestem tym, którego wykreowały media. Nic z tym nie robiłem, ponieważ było mi zawsze z tym wygodnie. Moi klienci i tak się zgłaszali, znali prawdę na mój temat i szanowali sukcesy moich klientów w biznesie, a „pani Zofia z warzywniaka” myślała i myśli o mnie – jako o facecie od mowy ciała.

Piotr Tymochowicz
Piotr Tymochowicz fot. BDO / Piotrtymochowicz.pl

W branży szkoleniowej jesteś dinozaurem. Zacząłeś szkolić jeszcze w latach 80. Czy wiedza, którą przekazujesz, zmieniła się bardzo od tego czasu? Czy może to jest tak, że zmienia się rzeczywistość wokół, ale pewne wewnętrzne elementy i zasady komunikacji międzyludzkiej są stałe?
Przede wszystkim byłem w latach 80. bardzo młodym dinozaurem, bo miałem 17 lat, gdy zaczynałem szkolić ludzi. Przez 30 lat opracowałem własną teorię o kwantowej teorii umysłu, która przez te wszystkie lata sprawdzała się doskonale. I nieśmiało chciałbym stwierdzić, że będzie aktualna albo zawsze, albo przez wiele, wiele lat. Mówię tak pewnie, ponieważ testuję ją ok. 30 lat i mnie samego zadziwia swoją skutecznością, choć opisuje pewne procesy i fakty dotąd nieodkryte w neuropsychologii. Nie spieszyłem się jednak z jej publikacją, ponieważ miałem zapewnione ciągłe korzyści z jej stosowania, ze skuteczności propagowanych metod.
Wystarczy posłuchać wypowiedzi polityków dziś i tych sprzed kilkunastu lat, by zobaczyć kolosalną różnicę w przygotowaniu do dyskusji. Zastanawiam się, na ile jest to wyuczony schemat, a na ile trwała zmiana mentalnościowa?
Żadna zmiana mentalnościowa nie następuje. Aby zmienić mentalność, potrzeba życia od 4 do 6 pokoleń. Zmieniają się jednak trendy, środki techniczne, technologia i w związku z tym strategie oddziaływania. Natura człowieka jest taka sama, szczególnie w Polsce.
Wywieranie wpływu na ludzi to taki trochę śliski temat. Gdzie Twoim zdaniem leży granica pomiędzy efektywną komunikacją a manipulacją?
Wywieranie wpływu – to śliski temat? To dopiero pogląd prawdziwego „dinozaura”, choć oczywiście nie nawiązuję do Pani fizycznego wieku. To, że wywieranie wpływu to śliski temat, to stanowisko głównie analfabetów – co postaram się szybko udowodnić. Po pierwsze, co znaczy nie wywierać wpływu? To oznacza przenikać przez ściany, przez ciała innych ludzi, będąc kompletnie niezauważonym, jak Duch. Wszelka materia – jeśli oddziałuje w jakikolwiek sposób – wywiera właśnie wpływ. Jeśli Pani słucha kogoś w TV, w teatrze czy w kinie – to właśnie dlatego, że wywiera wpływ, a skoro tak, to co lepiej: wywierać wpływ nieświadomie i całkowicie ślepo, czy jednak móc kontrolować to jak i na kogo wpływ wywieramy? Ta kontrola nazywa się marketingiem, brak kontroli to jakby wypuścić na rynek produkt, nie wiedząc dla kogo jest przeznaczony i czy w ogóle ktoś się nim zainteresuje… Po drugie, największym manipulatorem tego świata jest nasz własny umysł. To przecież on tworzy w każdej sekundzie naszego życia twory, jakości, obiekty – których w przyrodzie nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Na przykład kolory, złudzenia optyczne, poczucie upływu czasu i wiele, wiele innych. W rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak kolor ani czas – to nasze umysły tworzą je jako pojęcia emergentne. To, jak to się dzieje, opisuje właśnie moja teoria. Być zatem wrogiem manipulacji, może oznaczać tylko jedno – być wrogiem własnego umysłu, to przecież PARANOJA w czystej postaci.
Często podkreślasz, że swoje szkolenia opierasz nie tyle na samej teorii co praktyce. A zatem co uważasz za swój największy sukces, jeśli chodzi o zastosowanie wiedzy w praktyce?
Mówię tak tylko w mediach, ponieważ media oglądają przeciętni ludzie, którzy na dźwięk hasła teoria dostają drgawek, paraliżu i przełączają program. Prawda jest inna. Jestem fizykiem teoretykiem, który połączył nową matematykę z neuropsychologią, a praktyka służy mi tylko do tego, aby sprawdzać w tzw. realu prawdziwość własnej teorii.
Sukcesy najbardziej spektakularne znane są powszechnie, więc nie chcę ich powtarzać, sukcesy w biznesie są mniej znane, ponieważ na ogół ludzie biznesu ani mną, ani swoimi sukcesami się w Polsce nie chwalą. Ale oczywiście bardzo się cieszę, że po pierwsze wielu moich klientów zostało milionerami, po drugie wielu z nich zostało prezesami dużych spółek. Większość osiągnęła swoje cele, a nawet niektóre sukcesy przeszły ich zamierzenia.
Piotr Tymochowicz
Piotr Tymochowicz fot. BDO / Piotrtymochowicz.pl

Zdaję sobie sprawę, że w tak krótkiej rozmowie nie jesteśmy w stanie omówić szczegółowo podstaw sukcesu w sprzedaży czy negocjacjach. Chciałabym Cię jednak prosić, byś wymienił i uzasadnił kluczowe elementy takiego sukcesu?
Jeden wymienię taki klucz: Tak jak nie istnieje perpetuum mobile, tak jak nie istnieje eliksir młodości, tak jak nie istnieje panaceum na wszystko – tak nie ma czegoś takiego jak kluczowe elementy sukcesu. To kompletna marketingowa bzdura – która pozwala skuteczniej sprzedać wiele książek i bełkotliwych szkoleń. To co jednak istnieje – to ciężka, mozolna praca nie tylko nad kontentem, lecz także i na tym, jak potem dobrze czy perfekcyjnie ów kontent sprzedać. Czyli ideałem jest mieć doskonały produkt czy kontent i równie doskonale go sprzedać. A to wymaga ciągłego doskonalenia się i ciężkiej pracy nad sobą, a nie kilku bzdurnych kluczowych elementów.
Są różne osobowości, różne branże, czy zatem możemy mówić o jakimś kodeksie komunikacji, który sprawdzi się zawsze?
Zadziwiające, że wiele osób nie zauważyło, dlaczego Amerykanie mają tak wielkie sukcesy w komunikowaniu się, w budowaniu relacji – a to podstawy wszelkiego sukcesu. Amerykanie używają powszechnie zaledwie 6 lub 7 narzędzi komunikacji otwartej, i to wszystko. W Polsce nie znamy żadnego z owych narzędzi, stąd najwięcej problemów mamy właśnie z komunikacją, z budowaniem relacji, z zaufaniem. Na potrzeby własnych programów szkoleniowych opracowałem takich narzędzi dokładnie 50, dlatego rozpoczynam masowe szkolenia w USA.
O czym zatem przedsiębiorcy powinni pamiętać w szczególności?
Powinni pamiętać, że aby odnieść sukces, zaczynając pracę czy realizując swoje wizje w Polsce, mają tylko dwie możliwości do wyboru. Wyjechać stąd jak najszybciej i zakotwiczyć swój biznes w przyjaznym państwie, gdzie obywatel nie jest wrogiem administracji własnego kraju, sądów. Albo jednoczyć się we wspólnoty przedsiębiorców, które będą chronić go przed urzędasami urzędów skarbowych, bez jakiejkolwiek odpowiedzialności za doprowadzenie przedsiębiorcy do ruiny oraz przed skorumpowanymi sądami i prokuratorami – czyli bardzo szczególnie chronionymi immunitetem debilami najczęściej – marzącymi o szybkiej karierze i posadach.
Innej możliwości nie widzę.
Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz