Rozmowa z Ariadną Wiczling – podcasterką i twórczynią kursów, która pomaga (nie tylko) kobietom przejść przez labirynt zawiłości biznesu online.
Biznes online. Wielu osobom wciąż jeszcze kojarzy się z hochsztaplerką, zwłaszcza gdy nie chodzi o nowy kanał zbytu realnych produktów, czyli sklep internetowy, ale o sprzedaż tzw. produktów elektronicznych.
Tak, to prawda. Osobom, które znają tylko jeden model pracy, czyli codzienne wychodzenie np. do biura w tych samych godzinach, czasem ciężko jest zrozumieć, że można zarabiać nie wychodząc z domu i mając elastyczny rozkład dnia. To budzi wręcz podejrzenia, zwątpienie, że taka praca może być uczciwa.
Z drugiej strony, wielu z nas zawiodło się na zakupie jakiegoś produktu elektronicznego, czy to ze względu na jego jakość czy nawet sposób sprzedaży. Obawy są więc uzasadnione. Jak z każdym zakupem warto upewnić się, od kogo kupujemy, jakie są opinie innych klientów, może podpytać znajomych.
Bardzo zależy mi, aby zmienić oblicze biznesu online. Chcę pokazywać, jak uczciwie można zarabiać na swojej wiedzy i doświadczeniu.
Skąd pomysł, by zająć się właśnie tematyką biznesu online? Jak wyglądała Twoja droga do poziomu eksperckiego w tej dziedzinie?
Z wykształcenia jestem magistrem farmacji. Około roku pracowałam w zawodzie, potem mój mąż dostał propozycję pracy i wyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych. Tam, oczekując narodzin pierwszego dziecka, zajęłam się scrapbookingiem*. Najpierw hobbystycznie, potem wysłałam swoją aplikację i zaczęłam projektować dla firmy sprzedającej pliki do scrapbookingu komputerowego, jednej z największych na świecie. To było najtrudniejsze przekwalifikowanie się w moim życiu. W międzyczasie wróciliśmy do kraju, ale ja nie musiałam zmieniać pracy, bo ona wędrowała razem ze mną. Po 7 latach zaczęłam projektować identyfikację wizualną i strony internetowe dla klientów z zagranicy, między innymi dla znanych blogerów.
Aby lepiej im pomagać i wyróżnić się z tłumu projektantów, zaczęłam szkolić się w marketingu, który bardzo mnie wciągnął. Kocham się uczyć i chłonę wiedzę jak gąbka. Sama uczyłam się wszystkiego właśnie online – z kursów i podcastów. Po kilku latach postanowiłam podzielić się swoją wiedzą i pasją z kobietami w Polsce.
No właśnie, wspomniałaś o podcastach. Sama jesteś pomysłodawczynią, realizatorką i prowadzącą (w jednej osobie) podcastu „Po nitce Ariadny”. Forma ta dopiero powoli zyskuje popularność w Polsce, Ty jednak zaczęłaś publikować swoje nagrania już w październiku 2015 roku. Dlaczego wybrałaś taką właśnie formę komunikowania się ze swoją publicznością?
Podcast to możliwość stworzenia wyjątkowej więzi ze słuchaczem. Nie zależy mi na tym, aby na moją stronę internetową wchodziło jak najwięcej przypadkowych osób. Chcę nawiązać z nimi relację. Motywuje mnie wywieranie pozytywnego wpływu na innych. Podcast pozwala mi to osiągnąć. To nie jest artykuł, który ktoś szybko zeskanuje i odejdzie, to jest audycja trwająca ok. 45 minut, w czasie której moi słuchacze zdobywają bezcenną wiedzę, inspirują się i motywują do działania. W tym samym czasie mogą również robić inne pożyteczne rzeczy np. sprzątać czy biegać.
Prowadzisz także kursy w zakresie tworzenia i prowadzenia biznesu opartego na produktach elektronicznych. Kto najczęściej jest ich słuchaczem?
Swoje kursy kieruję głównie do kobiet, które chcą realizować swoje pasje. Chcę, aby robiły to z głową, aby przynosiło im to dochody. Chcę, aby ich praca była jak najbardziej zoptymalizowana, aby mogły mieć też czas dla dzieci lub na robienie innych rzeczy, które kochają. Wiele z tych kobiet chce zarabiać choćby symboliczne kwoty, aby móc dołożyć się do budżetu domowego i zostać z dziećmi w domu.
Czym właściwie jest „produkt elektroniczny”? Jakie może przybierać formy?
Produkt elektroniczny to produkt, który można dostarczyć klientowi w postaci pliku, np. w e-mailu. Sprzedawane najczęściej są kursy online, e-booki, PDF-y do wypełniania, szkoleniowe nagrania audio lub wideo, rzadziej są to np. licencje na zdjęcia typu stock, fonty, grafikę itd.
Można też sprzedawać uczestnictwo w szkoleniowych spotkaniach online (webinary, konsultacje, spotkania szkoleniowe na Skypie itp.), wtedy dostawa produktu wymaga więcej pracy niż przesłanie wcześniej przygotowanego pliku.
W oparciu o co można zbudować produkt online? Gdzie szukać inspiracji dla stworzenia takiego produktu?
Dobrze jest obserwować rynek, preferencje potencjalnych klientów. Trzeba wypatrywać nadchodzących trendów. Wiele przychodzi do nas ze Stanów i ja sama szukam tam inspiracji bardzo często. Trzeba pamiętać, aby dobrze poznać potrzeby naszych klientów i to, czy tworzenie danego produktu rzeczywiście ma sens (czyli czy znajdą się kupcy).
Co składa się na proces, którego efektem jest wypuszczenie własnego produktu?
Przede wszystkim trzeba zacząć od siebie – jakie są nasze silne strony? Co umiemy robić bez większego wysiłku, z radością i naprawdę dobrze?
Wyniki tej samoanalizy trzeba skonfrontować ze światem zewnętrznym – na co jest zapotrzebowanie? Czy mamy łatwe i tanie dojście do potencjalnych klientów? Musimy przeprowadzić badanie rynku i na jego podstawie stworzyć produkt.
Częstym błędem jest robienie czegoś bez konfrontacji z innymi w obawie przed „wykradnięciem” nam świetnego pomysłu. Czas, który potencjalnie możemy stracić na stworzenie czegoś, czego nikt nie chce, jest bardzo cenny. Lepiej rozmawiać z ludźmi i stworzyć dzięki temu coś, co rzeczywiście zaspokoi ich potrzeby, zamiast wypuścić produkt, który będzie według nas idealny, a tak naprawdę nikt nie będzie chciał go kupić.
Potem musimy znaleźć potencjalnych chętnych na ten produkt. Dobrze, jeśli mamy już jakiś zasięg i zaufanie wśród naszej publiczności, zgromadzonej wokół bloga czy fanpage’a. To bardzo ułatwia start sprzedaży. Jeśli tego nie mamy, to zostaje nam budowanie jej przy pomocy dawania wartościowych darmowych treści, aktywności w mediach społecznościowych, ale również przy pomocy reklamy.
Który z elementów tego procesu jest najważniejszy?
Zdecydowanie badanie rynku. Nie należy go ignorować – jego zrobienie nie jest wcale trudne, wystarczą rozmowy z kilkoma osobami, które są w naszej grupie docelowej i są potencjalnie zainteresowane produktem podobnym do naszego. Wśród moich studentów ten etap jest zawsze najbardziej dla nich rewolucyjny. Nieraz bywało, że ktoś po badaniu rynku zaczął oferować inne usługi, niż na początku planował, zmienił temat czy zakres kursu itd. Zawsze z korzyścią dla wszystkich stron.
Pomówmy o liczbach. Ile kosztuje stworzenie takiego produktu, a ile można na nim zarobić?
W zależności od rodzaju produktu, który chcemy stworzyć, koszty wahają się od prawie zerowych (np. e-book czy e-mailowy kurs online) do kilku–kilkunastu tysięcy złotych (przy kursach online z wideo i profesjonalną platformą dla kursantów). Trzeba pamiętać, że sama kreacja kursu to w zasadzie koszt jednorazowy. Potem pieniądze potrzebne są jeszcze na marketing, obsługę techniczną, ewentualne odświeżenie treści kursu.
Zarobki zależą od dobrze zrobionego badania rynku, wielkości zasięgu i zaufania wśród społeczności, naszych umiejętności marketingowych. Dobrze sprzedający się kurs generuje kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie.
Praca nad produktem online to najczęściej praca w domu. Sama tak pracujesz. Masz jakieś sprawdzone sposoby na automotywację?
Motywuje mnie przede wszystkim to, że robię to, co kocham, realizuję się, działając w strefie swoich mocnych stron, wywieram pozytywny wpływ na innych. To mnie nakręca każdego dnia.
Mimo że nie prowadzisz indywidualnych konsultacji, to jednak wiem, że z dużą częścią Twoich kursantek jesteś w kontakcie po zakończeniu kursu, śledzisz ich losy, kibicujesz ich biznesom. Czy mogłabyś opowiedzieć o kilku najciekawszych projektach?
Przez kurs „Kurs Online w 30 Dni” przeszło już prawie 500 osób. Sukcesy po nim osiągnięte przyprawiają mnie o prawdziwą dumę!
Beata Nowicka-Misiewicz, mama trójki małych dzieci, sprzedaje już 4 edycję swojego kursu “Emocji się nie je” na temat zajadania emocji i odzyskiwania kontroli nad apetytem. Mogła dzięki swojemu kursowi przestać spędzać wiele godzin poza domem i robić szkolenia na żywo, a mogła pracować, gdy dzieci śpią lub – po prostu – gdy ma taką możliwość.
Moja kursantka Kasia Mistacoglu, w 4 edycjach swoich kursów “Kreatywnie na co dzień” o kreatywnym zachowywaniu wspomnień sprzedała ich za ponad 30 tys. złotych.
Kasia Grządka wypuściła po moim kursie program “Trening na bosaka”, który nazywa internetowym karnetem na treningi inspirowane pilatesem. Kieruje go do kobiet, które chcą ćwiczyć w domu (młode mamy lub osoby prowadzące własny biznes). Jest bardzo zadowolona ze sprzedaży i być może niedługo będzie z tego właśnie żyć.
Dominika Kolejnik mówi, że zawsze brakowało jej technicznego wsparcia, dostała je na moim kursie i stworzyła kurs z podstaw IT po angielsku “DOMILINGUA” dla 180 kobiet, które razem z portalem Mamo Pracuj próbują zmienić swoje życie i rozpocząć pracę w branży IT.
Ania Protas prowadzi płatny internetowy trening rozwojowy „Zacznij Od Siebie”, w którym bierze udział 45 kobiet (1 edycja) – jak mówi, na kursie otrzymała wsparcie i motywację, co sprawiło, że proces budowania własnego kursu stał się dla niej przyjemnością.
Katarzyna Frenczak-Sito mając małe bliźniaki w domu, zorganizowała bezpłatne warsztaty dla rodziców pt. „Pokój dziecka w stylu Montessori”, w których wzięło udział prawie 500 osób. Dzięki radom z mojego kursu, który krok po kroku pokazuje, jak stworzyć kurs online, mogła skupić się na rzeczach ważnych (kwestii merytorycznej), a nie poszukiwać rozwiązań technicznych w internecie. Teraz wypuszcza swój pierwszy płatny kurs online „Dom w stylu Montessori” i czeka na niego już 700 osób! Cieszy się, bo kursy online mogą być świetnym sposobem na połączenie pasji z zarabianiem pieniędzy.
Agata Kuflewicz po moim kursie zrobiła konferencję internetową, założyła grupę na Facebooku i zaczęła publikować swój podcast “Pokochaj siebie radykalnie”. Uczy kobiety, jak pokochać siebie, a w łatwej do przeprowadzenia akcji sprzedażowej szybko zdobyła 50 klientek.
Basia Bielanik zrobiła sensację w środowisku osób zajmujących się porozumieniem bez przemocy, gdy wypuściła kilka kursów z tej dziedziny “Jak zostać mamą mocy” (a dotąd była nieznana w środowisku). Przez jej kursy przeszło 700 osób!
Mogłabym długo wymieniać, bo sukcesów jest wiele i moje kursantki mają się czym chwalić. Dziedziny, w których tworzą kursy, są przeróżne. Są kursy bardziej biznesowe uczące różnych programów, ale także dotyczące zarządzania finansami, zdrowia i prawidłowego odżywiania, fitnessu, urządzania domu, samorozwoju czy kreatywności i wiele innych.
Dziękuję za rozmowę.
*Scrapbooking – sztuka tworzenia i dekorowania albumów (papierowych lub elektronicznych) ze zdjęciami i pamiątkami rodzinnymi. Nazwa pochodzi od ang. scrapbook, oznaczającego album budowany ze skrawków (ang. scraps) – zdjęć, pamiątek, elementów dekoracyjnych.
Świetny wywiad, świetne pomysły na biznesy online. Nic, tylko się brać do roboty :). Dziękuję za inspirację.