Mogłoby się wydawać, że tworzenie oraz prowadzenie tak dużej marki pochłania całkowicie i nie pozwala na cokolwiek innego. Jednak nie jej. Zbudowała międzynarodową markę modową, w której ubierają się między innymi: Paris Hilton, Ivana Trump, Kelly Rowland, Cheryl Cole czy La Toya Jackson. Prowadzi Fundację Black Butterflies, która pomaga i uczy. Ewa Minge – nieszablonowa i trudna do podrobienia – opowiada o początkach swojej firmy, o odpowiedzialności społecznej oraz o tym, że żyje się także dla innych.
Od blisko 20 lat jesteś obecna na najbardziej prestiżowych imprezach modowych, masz na koncie wiele nagród i wyróżnień. Twoje kolekcje są prezentowane w: Paryżu, Mediolanie, Rzymie, Moskwie, Cannes, Montrealu, Barcelonie, Wiedniu, Berlinie, Kijowie czy Dubaju. Marka Eva Minge jest dostępna w 120 najlepszych multibrandowych salonach na świecie. Czy zawodowo jesteś spełniona, czy nadal do czegoś dążysz?
Człowiek, który ma marzenia, żyje. Kiedy kończą się marzenia, kończy się sens życia. Nie czuję się na dorobku, nie czuję przymusu udowadniania sobie czy komukolwiek czegokolwiek. Wyzbyłam się lata temu chorej rywalizacji, która bardziej frustruje, niż buduje. Idę do przodu, bo chcę, bo marzę… pragnę jeszcze czegoś dokonać, coś pokonać, zdobyć, poczuć smak kolejnego spełnionego marzenia.
Oczywiście, życie to także obowiązki, idąc więc w jego głąb, nabieramy odpowiedzialności nie tylko za siebie. Musimy czasem pewne rzeczy kontynuować ze względu na zwykłą, ludzką odpowiedzialność czy zobowiązania. A spełniona jestem od dawna. Ten stan jest niezależny od pracy zawodowej czy marzeń, to może wydawać się dziwne, ale jeżeli będziemy warunkowali swoje poczucie wartości czy spełnienia od kolejnych zdobytych szczytów, to nigdy nie będziemy pełni, bo zawsze jest coś wyżej… więcej.
Czy możesz pochwalić się swoimi klientami? Kto ubiera się u Ewy Minge?
Nasze klientki to kobiety, które pomimo siły i świadomości własnej wartości zachowały w sobie kobiecość, która warunkuje często ich sukces. Żyjemy w bardzo drapieżnych czasach, w których strój bywa orężem a wizerunek sposobem manipulacji. Kobiety, często niepotrzebnie, odbierając sobie ubiorem własne cechy płciowe, myślą, że są na najlepszej drodze do rywalizacji z mężczyznami. Absurd. Cechy kobiece zawarte w wizerunku pomagają. I nie chodzi tu o żaden seksizm. Daleka jestem od proponowania swoim klientkom oczywistej nagości czy przesadnego epatowania walorami kobiecej sylwetki. Diabeł tkwi w szczegółach, proporcjach, dobrym kroju i niebanalnej formie.
Moje klientki to kobiety, które zwyciężają bezkrwawo i marzą bez granic.
Jest wśród nich mnóstwo sławnych osób z Polski i świata, ale dla mnie każda kobieta, która sięga po zaprojektowany przeze mnie produkt, jest moją gwiazdą.
Jak wyglądały początki marki Eva Minge? Żeby pokazać się na Fashion Week w Paryżu, trzeba zapłacić za modelki, oświetlenie, wybieg. Skąd wzięłaś środki na rozpoczęcie działalności oraz co sprawiło, że zaczęłaś pokazywać swoje kolekcje za granicą?
A skąd środki bierze Dior? Dokładnie z tego samego miejsca. Własnego konta bankowego. Nie można porywać się z motyką na słońce. Pokaz jest formą reklamy i prezentacji dla handlowców, agentów. Jest komunikatem wysyłanym w świat. Buduje pozycję marki, rozpoznawalność i kontakty biznesowe. Jest też świetną formą reklamy dla indywidualnych partnerów. Zdarza się więc, że wspierali nas także sponsorzy. Jednak chcąc być zauważonym i wiarygodnym, musisz brać udział w pokazach regularnie i musisz mieć na to zabezpieczone, wypracowane środki.
Moja firma w przyszłym roku będzie świętowała 30 lat istnienia. Założyłam ją na pierwszym roku studiów. Byłam młoda, odważna i miałam puste kieszenie. Zaczęłam od rękodzieła. Malowałam batiki. I potem ziarnko do ziarnka… Nie było bogatego sponsora, ustosunkowanych rodziców czy rodowych dóbr, ale miałam odwagę i głowę na karku. Byłam też odporna na upadki i niezła w przyjmowaniu kopniaków. Cechy najważniejsze… nie dać się zabić lub zakopać żywcem i wierzyć w to, co się robi. Nigdy nie iść samotnie i dobrze wybierać ludzi. Ważne jest, aby tych ludzi, których zabieramy ze sobą w drogę, nie porzucać, jak słabną. Być dobrym człowiekiem, to ważna cecha w walce o szczyty marzeń.
Początki budowania firmy zawsze są trudne. Powiedz, jak to wyglądało w Twoim przypadku – czym się zajmowałaś?
Firma od początku, kiedy pojawili się w niej pierwsi pracownicy, miała charakter firmy odzieżowej. Zanim zaczęłam uprawiać wielką modę, uczyłam się robić dobrą modę. Kształtowałam zespół, wspólnie poznawaliśmy coraz to nowe technologie i tajniki biznesu odzieżowego. Firma rosła dość szybko, ale też wszystko co zarabiałam, wkładałam w jej budowę. Kiedy uznałam, że wiem wiele i mój zespół jest gotowy, postanowiłam zbudować markę.
Zaczynałam w czasach łatwych do zarabiania pieniędzy. Załapałam się na końcówkę złotego okresu jako kompletna smarkula, ale czułam też, że rynek się za chwilę nasyci, a potem przesyci, i zostaną tylko najlepsi. 20 lat temu miałam świadomość, że przyjdą czasy ostrej konkurencji i moja umiejętność przystosowywania się do różnych warunków będzie cenna. Jedyna trudność, jaka zawsze mi towarzyszyła w biznesie, to nieumiejętność układania się za wszelką cenę i poniżej własnej godności.
Myślę, że ta godność niejeden raz mnie spowolniła lub wręcz zawróciła z ciekawej drogi. Są jednak wartości nie do wycenienia – honor, godność, lojalność.
Pogodzenie rozwijania firmy i samodzielnego wychowywania dwóch synów z pewnością było wyzwaniem. Jak łączyłaś pracę oraz dom?
Wychowałam się w skromnym domu, ale otoczona ogromną miłością i akceptacją. To w życiu procentuje. Bardzo pomagała mi początkowo moja babcia. Do późnego wieku była niezwykle aktywna i stanowiła ogromne wsparcie dla moich synów. Mieliśmy też w swoim składzie niezastąpioną nianię, która była jak babcia. Na sygnał SOS przyjeżdżali także moi rodzice. Pomimo że wydaje się, iż moja kariera wymaga nieobecności w domu, to jest to tylko złudzenie. Byłam więcej i bardziej dostępna niż inni pracujący rodzice. Jako właścicielka swojej firmy, która zatrudniała dobrych ludzi, mogłam dowolnie sterować swoim czasem. Wyjazdy za granicę często planowałam tak, żeby chłopcy mogli mi towarzyszyć i uczyć się przy okazji świata. Ogólnie jestem typem domatora, nic szczególnego nie różniło mnie więc od przeciętnych samotnych mam, które godzą pracę z wychowaniem dzieci.
Wystarczy spojrzeć w Twój życiorys i osiągnięcia, by stwierdzić, że jesteś bardzo zajętą osobą. Skąd pomysł i siły na stworzenie i prowadzenie Fundacji Black Butterflies?
Wszystko, co robię w kontekście marki modowej czy sztuki, jest moim hobby i daje mi satysfakcję. Te działania są skierowane na mnie i moje dobro. Dają mi chleb, możliwość rozwoju i spełnianie moich marzeń. Trochę egoistyczne, prawda?
Kim jest człowiek z takim potencjałem, który żyje tylko dla siebie?
Myślę, że każdy człowiek, który potrafi unieść więcej, powinien unosić. Uważam też, że jesteśmy winni losowi działania skierowane na innych, słabszych, potrzebujących ludzi. To rodzaj odpowiedzialności społecznej, ale i świadomości, że wymagając od losu, żeby nam pomagał w naszych personalnych, czasem egoistycznych marzeniach, musimy temu losowi pomóc w opiece nad słabszymi. Z jednej strony traktuję pomaganie ludziom jako swój obowiązek i spłatę swoistego kredytu, a z drugiej zwyczajnie od lat to lubię. W sposób naturalny od dawna los podsuwał mi takie zadania i zauważyłam, że dobrze mi to wychodzi i sprawia mi ogromną przyjemność, kiedy uda mi się zamienić łzy w uśmiech.
Twierdzisz, że osoby, które zatrudniasz, są Twoimi przyjaciółmi. Czy da się łączyć dobrze działający biznes z niesieniem pomocy innym?
Pewnie gdybym czas, który poświęcam na pomaganie ludziom, a obecnie na działanie poważnej struktury, jaką jest fundacja, przeznaczyła na biznes, to byłby on jeszcze lepszy, jeszcze większy. I co z tego? Ile zjesz kotletów naraz? Do ilu wsiądziesz samochodów? Czy potrzebuję domu na każdym kontynencie?
Jakiś czas temu w mojej fundacji miałam wykład. Prowadzimy fantastyczny program. Nasi podopieczni mogą zdobyć nowy, prestiżowy zawód krawca haute couture i projektanta zdobnictwa odzieżowego – unikatowy, bardzo obecnie pożądany na świecie. Po kursie mogą znaleźć zatrudnienie lub otworzyć własną działalność. Jest część praktyczna i teoretyczna. Część wykładów prowadzę osobiście. I ten wykład z historii mody, którego wczoraj słuchało kilkanaście osób z pierwszej grupy, uświadomił mi, że kocham to. Zasłuchane, notujące dziewczyny w różnym wieku, z rumieńcami i mnóstwem pytań, niektóre w trakcie aktywnej choroby onkologicznej, były zwierciadłem sensu moich działań.
Następny tydzień w fundacji planowaliśmy wolny ze względu na długi weekend majowy, zapowiedziałam więc kolejny wykład za 2 tygodnie. I zobaczyłam smutne miny i usłyszałam pytania, czy nie da się jednak w ten wolny tydzień spotkać i zrobić kolejnego wykładu. OK, chcecie – macie. To jest prawdziwy sens poza trendami i wielkim światem, który jak dobrze mu się przyjrzysz, jest ze zwykłego szkła.
Synonim luksusu i bogactwa, czyli diament, to tylko szkło. Jak zestawić jego wartość z ludzkim życiem?
Kobiety mają także tę zaletę lub wadę, że opiekują się wszystkimi poza sobą. Czy poza synami, mężem, firmą, pracownikami, podopiecznymi fundacji masz czas dla siebie?
Nie mam. Choć od kiedy mam męża, to się zmienia. Nie lubię się chwalić, żeby nie zapeszyć, ale w tej materii los mi zaczął wynagradzać i jest ktoś, kto dba o mnie i dba o to, bym i ja zauważała siebie. Sprawiasz wrażenie osoby, którą stymuluje krytyka. Czy rzeczywiście tak jest?
Krytyka stymulowała mnie kiedyś. Takie młodzieńcze: „A ja wam wszystkim jeszcze pokażę”. Dzisiaj nie.
Krytyka czasem wnosi w nasze życie dobre wartości, pod warunkiem oczywiście, że jest konstruktywna i nastawiona na fakty, a nie zranienie człowieka.
Chętnie przyjmuję krytykę od życzliwych mi osób. To ważne, zauważać własne błędy. Nie rozumiem natomiast kompletnie hejtu, nie pochylam się więc nad nim. Kiedyś z nim walczyłam, ale po analizie kilku sytuacji uznałam, że szkoda na to mojego czasu i emocji.
Atrakcyjne kobiety nie zawsze są traktowane poważnie. Ty wydajesz się tytanem pracy, wiele osób może Ci pozazdrościć osiągnięć. Czy odczułaś wpływ stereotypów dotyczących kobiet? Co mogłabyś poradzić tym kobietom, które dopiero startują z własnym biznesem?
Chyba zawarłam już ten przekaz w tym, komu dedykuję moją markę. Kobiety nigdy nie powinny rezygnować ze swojej płci, ale też jej nie nadużywać. W niczym nie ustępujemy mężczyznom i nie ma takiej kategorii jak świat męski. Pytania tylko: Czy koniecznie chcę być tam, gdzie mężczyźnie jest łatwiej? Czy na pewno muszę z nim rywalizować? A może pozwolić mu być samcem i stanąć za jego plecami?
Oczywiście, jeżeli kobieta chce robić karierę i iść ostro przez życie, musi wybrać partnera, który to zaakceptuje i nie będzie miał przy niej żadnych kompleksów. Trudności pojawiają się, kiedy kobiety przesadzają i przenoszą rolę szefowej do domu. Nie chodzi o to, żeby zamieniać się w przymilną gospodynię, ale żeby zrozumieć, że w domu jest partner, nie wróg, i że go kochamy, lubimy, jest naszym przyjacielem. Nie należy wbijać go obcasem w ziemię przy pierwszym naszym sukcesie. Wielu mężczyzn nie potrafi znieść sukcesu kobiet, ale to już inna sprawa. Tu też są sposoby.
Ogólnie całe życie, zawodowo czy prywatnie, uważałam, że nic krzykiem i siłą, a wtedy więcej zdziałamy. Czasy postrzegania kobiet jako niezbyt mądrych, ładnych zabawek przemijają bezpowrotnie. Te, które przyjmują taką rolę, wcale głupie nie są, a raczej wybrały taki styl życia. Pozornie łatwy i przyjemny, ale z upływem czasu mało stabilny.
Kto lub co inspiruje oraz motywuje Cię do pracy?
Od zawsze moim idolem jest Leonardo da Vinci. Motywuje mnie i inspiruje własna ciekawość, nowy pomysł w mojej głowie. Chyba sama dla siebie bywam największym wyzwaniem i motywatorem.
Gdybyś miała dać przedsiębiorcom jedną krótką radę do zastosowania od zaraz, co by to było?
Szanuj ludzi, którzy pracują na Twój sukces.
Dziękuję za rozmowę.