Małe firmy w wielkim kryzysie
Zamknięte lokale, zawieszone usługi, wstrzymane inwestycje, brak możliwości pracy i jedno powtarzające się pytanie: Co dalej? Tysiące małych przedsiębiorców w Polsce stanęły przed ogromnym wyzwaniem, jakie przyniósł koronawirus: jak przetrwać w czasie kryzysu? Wielu właścicieli małych i średnich biznesów zostało z dnia na dzień pozbawionych możliwości pracy. Musiało pozamykać zakłady, wstrzymać inwestycje, zawiesić działalność, pozwalniać pracowników i pożegnać się z klientami. A co za tym idzie, z przychodami. Duża część firm postanowiła jednak nie poddawać się pandemii, podejmując szereg działań, o których często wcześniej nie myślała. Niektórzy przedsiębiorcy przeszli do sieci. Dla jednych było to naturalne i łatwe, dla innych oznaczało to kolejne wyzwania i niewiadome. Prowadzący biznesy online zintensyfikowali swoje działania w internecie. Pozostali zaczęli uczyć się nowych rzeczy. Gastronomia postawiła na jedzenie na wynos, a także wprowadzenie sklepów z produktami własnego wyrobu lub półproduktami. Studia fitness i siłownie zaczęły prowadzić zajęcia online. Fryzjerzy i kosmetyczki udzielają porad na Facebooku i oferują tzw. koszyki ratunkowe. Branża turystyczna zaczęła sprzedawać vouchery na wakacje. Powstał także szereg inicjatyw oddolnych wspierających małe, lokalne firmy, a internet zalały hashtagi: #wspieramypolskiemarki czy #wspieramylokalnybiznes. Jak sobie poradziły nasze rodzime firmy? Na to pytanie odpowiadają przedsiębiorcy z różnych branż: Katarzyna Paszkowska Warsztat Żywienia, Olsztyn fot. Światłoszepty Jestem dietetykiem z wykształcenia i z pasji. Rok temu po długich rozmyślaniach postanowiłam pójść na swoje. Otworzyłam Warsztat Żywienia. Uniezależniłam się, zaczęłam budować własną markę i całkiem dobrze sobie radzić na olsztyńskim rynku. Praca dietetyka podczas pandemii znacznie się zmieniła. Na co dzień przyjmuję w gabinecie stacjonarnym. Ograniczenia wychodzenia z domu zmusiły mnie do przeniesienia usług do internetu. Wizyty odbywały się przez telefon lub Skype. Niestety, z racji specyfiki tematu większość moich pacjentów preferuje spotkania twarzą w twarz. Duża część z nich zawiesiła więc konsultacje do czasu zniesienia ograniczeń. Spowodowało to znaczny spadek obrotów mojej firmy, a liczba konsultacji zmalała o ok. 75%. Tym bardziej, że podczas pandemii dietetyk jest raczej na końcu listy priorytetów. Odbiło się to także na zapisach na nowe wizyty – przez niemal dwa miesiące zanotowałam jedynie kilka osób chętnych na rozpoczęcie współpracy. Oprócz pracy z pacjentami w gabinecie, prowadzę także weekendowy kurs dietetyki. Tu też pandemia odcisnęła swoje piętno. Wszystkie zajęcia musiały odbyć się w formie online, co początkowo było trudne technicznie. Nie każdy ze słuchaczy mógł poradzić sobie z obsługą programu umożliwiającego uczestniczenie w wykładach. Poza tym część zajęć jest czysto praktyczna, więc mogą odbyć się dopiero w momencie, kiedy będziemy mogli wrócić do sali kursowej. Dopiero teraz, po rozluźnieniu obostrzeń, wróciłam do normalnego trybu pracy. Powoli powracają pacjenci oraz pojawiają się nowi. Chyba po przymusowym zamknięciu w domu chętniej szukają porad specjalisty. Czas ograniczeń nie był jednak czasem zmarnowanym – spożytkowałam go na nadrobienie zaległości w dokumentacji pacjentów, pisanie zaleceń i tworzenie strony internetowej. Brałam także udział w konferencjach i szkoleniach online, nadrabiałam branżowe lektury. Paulina Niemińska-Momot Photo feelings, Warszawa fot. Paulina Niemińska-Momot / archiwum własne Jestem fotografką rodzinną, tworzę naturalne sesje w plenerze oraz w domach moich klientów. Zatrzymuję najcenniejsze ulotne chwile z bliskimi w kadrach pełnych miłości i ciepła. Od 3 lat prowadzę Photo feelings. Zależy mi na udokumentowaniu radości, naturalnej fascynacji życiem, magiczne chwile to: czułe spojrzenia, delikatny dotyk, tulenie. Ostatnie 3 miesiące w moim biznesie to czas zmian. Po początkowym spadku formy postanowiłam wziąć się za sprawy, które pojawiły się na moim horyzoncie przed izolacją. Photo feelings od jakiegoś czasu przechodziło zmianę, gdyż zauważyłam, że ciągnie mnie do mojego wyuczonego zawodu – nauczycielki. Poczułam, że pragnę połączyć fotograficzną pasję z 10-etnim doświadczeniem pod tablicą. Gdyby nie akcja #zostańwdomu nie otworzyłabym się na konsultacje online dla innych fotografek, które od jakiegoś czasu wysyłały mi prośby o marketingowe wskazówki czy pochylenie się nad ich portfolio. Ponadto, praca nad kolektywem „Opowieści rodzinne” promująca fotograficzną współpracę zaczęła nabierać wyrazu. Wcześniejsze plany, które były ograniczone do minimum z powodu braku czasu, rozwinęły się, gdyż miałam przestrzeń na zastanowienie się oraz motywację, by docelowo znaleźć kolejne żródło dochodów. Teraz, razem z Agi Lebiedź z Hush pictures piszemy e-book dla naszej grupy docelowej i planujemy rozwinąć edukacyjną przestrzeń dla fotografek rodzinnych. To pierwsza w Polsce tego typu inicjatywa. Agi mieszka w Wielkiej Brytanii, nasza praca zawsze działa się więc w sieci. A wspólne plany dogadujemy na Skype’ie. W między czasie wróciłam do rebrandingu mojej marki, gdyż to, co kierowało mną 3 lata temu, przestało być aktualne. Postanowiłam, że będę gotowa na nowych klientów jak tylko ograniczenia będą zniesione. Byłam też gościem w podcaście i rozpoczęłam pracę nad stroną www. Postanowiłam, że wykorzystam dany mi czas. Izolacja zmusiła mnie do pochylenia się nad sprawami, które były odkładane od miesięcy. A także uzmysłowiła mi, że powinnam być zabezpieczona na wszelkie sytuacje. Kiedy fotograficzny sezon się kończy lub biznes staje, chcę mieć inne satysfakcjonujące zajęcia oraz źródła dochodu. Armand Ziemiński Kawiarnia Kawałek, Warszawa fot. Armand Ziemiński / archiwum własne Trzy lata temu rzuciłem pracę w agencji reklamowej, by spełnić swoje marzenie – otworzyć kawiarnię. I tak zaczęła się największa przygoda życia pod nazwą Kawiarnia Kawałek. Na początku lockdownu sytuacja nie była za wesoła i w dalszym ciągu do normalności jeszcze dużo brakuje, ale widać światełko w tunelu. Naszymi klientami byli głównie pracownicy okolicznych biurowców i studenci, którzy teraz pracują i uczą się zdalnie. Podczas pandemii ruch spadł prawie o 100%. Większość kawiarni utrzymuje się z przygotowywania kawy - na miejscu czy na wynos - i sprzedawania wszelakiego rodzaju przekąsek: ciast, ciastek, kanapek. W Kawałku oprócz ekspresu ciśnieniowego parzymy kawy metodami alternatywnymi. Wymaga to innego podejścia, innych narzędzi, innych ziaren. To specyficzny segment, skierowany do bardziej świadomych i wymagających Klientów. Ale to właśnie tę część biznesu udało mi się rozwinąć w trakcie pandemii. Pomysł na sklep internetowy chodził mi po głowie od jakiegoś czasu. Na półkach zawsze mamy świeżo palone ziarna z dobrych palarni, chciałem żeby każdy mieszkaniec Warszawy mógł je zamówić przez Internet i otrzymać tego samego dnia. Moje pierwsze podejście do postawienia sklepu online było nieudane. Pomysł został zaparkowany i czekał na budżet i sprzyjający czas. Nieoczekiwanie wszystko potoczyło się znacznie szybciej, niż zakładałem. Sprzedaż przez Facebooka uruchomiłem w kilka dni, to było najprostsze i...